Podróże

"Tlen" Julii Fiedorczuk pokazuje przejścia od romantycznej magii do nowoczesnego doświadczenia pustki i osamotnienia w świecie.

14.04.2009

Czyta się kilka minut

W "Listopadzie nad Narwią", swojej debiutanckiej książce, Julia Fiedorczuk najwięcej uwagi poświęciła podróżom. Najczęściej były to podróże samolotem, a zdawane z nich relacje dotyczyły zmęczenia, wyczekiwania na koniec lotu, wyobrażeń możliwych katastrof. To, co w tym tomie było bezpośrednio związane z doświadczeniem podróży realnej, w późniejszych książkach przemieniło się w pakt z językiem, zawiązany w taki sposób, by podróże stawały się synonimem "wizji lotnej" oddającej efekt nieskończonych przestrzeni i drobiazgowych przybliżeń.

I choć podróżowanie Fiedorczuk nigdy nie wiązało się z odkrywaniem egzotycznych krajów ani kolekcjonowaniem wrażeń turystycznych, a raczej z zapisem stanów podmiotu, który przemieszczał się, podejmując próby oswojenia nowych miejsc, to od drugiego zbioru, "Bio", z metaforycznie i symbolicznie już rozumianej podróży (a raczej lotu) poetka uczyniła podstawę dla obrazów swojego wiersza. Stały się one bardzo charakterystyczne. Fiedorczuk można było rozpoznać po fantazjach o rybach pod lodem, oceanicznych krajobrazach, pejzażach z piaskami i plażami, częstym wykorzystywaniu figur słońca, księżyca, gwiazd, światła, tęczy. Te figury nie były jedynie tłem, na którym poetka snuła opowieści o życiu ludzi i baśniowych postaci, coraz śmielej wykraczającym w tych wierszach poza prawa grawitacji, ale stanowiły filozoficzne sygnały jej poglądów na związki człowieka i natury, materii ożywionej i nieożywionej, chaosu i porządku.

W "Tlenie", najnowszym zbiorze, z upodobania Fiedorczuk do metafor lotu pozostała skłonność do kosmologicznych przedstawień świata. Odmieniając obiekty astralne na wszystkie sposoby i tworząc wielki plan dla dziania się historii Wszechświata, Fiedorczuk napisała książkę, którą można określić jako parafrazę romantycznego myślenia o pochodzeniu Wszechświata, przywołującą stary spór między poezją a nauką. Rozdzielenie strefy wpływów między naukę a poezję (mówiąc grubo: racjonalizm a marzenie) M. H. Abrams w swojej słynnej rozprawie "Zwierciadło i lampa" aforystycznie spuentował hasłem o "tęczy Newtona i tęczy poety" i - jak się zdaje - Fiedorczuk opowiada się za syntezą tych dwóch doświadczeń. Wskazując więc wprost na romantyczne inspiracje, poetka konsekwentnie rozwinęła, a zarazem przekształciła "swoje tematy", tym razem poświęcając uwagę nie tyle procesom zachodzącym w świecie przyrody, ile przede wszystkim zjawiskom z zakresu astrofizyki.

Brzmi to bardzo poważnie i patetycznie, i tak byłoby faktycznie - autorka pisze o duchu, który "awaryjnie ląduje na wodzie" ("Ramię Oriona"), teorii superstrun, "gęstym sercu gwiazdy" ("Dziwadełko"), jej podmiot mówi, że jest "zgięciem wielkiej płachty czasu" ("Kompost") - gdyby nie to, że książka przynosi także ironiczną trawestację romantycznych teorii o mistycznej harmonii Wszechświata. W zgodzie z zasadą Coleridge’a, że "najwznioślejsza poezja to wypowiedź najbardziej wszechstronna", oferuje więc, oprócz poważnego języka "kosmologicznych" obrazów, także kolażowe "niskie formy". Na przykład w wierszu "Burze i przejaśnienia", który przechodzi z tonu sentymentalno-romantycznego na lekko kpiący: "gdy odsłoni się niebo po tygodniach deszczu / czy widzisz tę radość w listowiu? / jasne barwy śmierci: ksantofile, antocyjany i karoten / podczas wyżu łatwiej o mistyczne zjednoczenie ze światem natury i kultury / trzeba po prostu spojrzeń na wszystko z miłością / miłość wydłuża życie likwiduje wolne rodniki".

Nie boi się więc poetka obok tekstów o wybuchach gwiazd zamieścić wiersza o Biesłanie czy medialnym spożytkowaniu ataku na World Trade Center, a tekstu będącego płomiennym manifestem wiary w możliwości poezji ("Relentlessly craving") skontrować ironicznym "It has been player once more". Oba utwory są autotematyczne: pierwszy podtrzymuje przekonanie o poezji natchnionej, która posiada magiczną siłę i dlatego jest w stanie "zaczarować świat". Drugi jest parodią samego siebie, niczym "czarna dziura" zasysa odpadki cywilizacji, a płomienną inkantację przemienia w piosenkę o pustce i uporczywe wołanie: "w samym środku mitycznej przyszłości / opukuję pustkę / halo halo? / czy ktoś tam jest?". I w tym sensie "Tlen" byłby także zbiorem wprowadzającym nas w teorię poezji: pokazywałby przejścia od romantycznej magii, w którą może znowu uwierzymy, po nowoczesne "ekspresje" pustki i osamotnienia w zimnym świecie.

Wreszcie Fiedorczuk opowiada o podróżach w czasie, których istotę najlepiej oddaje "Wiersz", będący sprawdzianiem różnych wersji miłości, choć tak naprawdę przecież wszystkie wiersze tej autorki są o takich właśnie podróżach. W "Tlenie" pokazała dodatkowo, że duchy romantyczne i ponowoczesne nie są sobie tak obce, jak twierdzą niektórzy, oraz udowodniła, że poezja dzięki naukowym inspiracjom może stać się bardziej wzniosła, czyli po prostu wszechstronna.

Julia Fiedorczuk, Tlen, Biuro Literackie, Wrocław 2008

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2009