Wiersze w epoce biotechnologii

Umiejętność przedstawiania świata oraz przeżyć za pomocą opowiadania nie jest wyłącznie efektem działania czynników kulturowych, lecz ma również swoje źródło na poziomie genetycznym.

09.05.2016

Czyta się kilka minut

Wystawa Kuby Dąbrowskiego „Fauna i flora w ogrodzie botanicznym w Krakowie”. Miesiąc Fotografii w Krakowie, 11 maja 2006 r.  / Fot. Grażyna Makara
Wystawa Kuby Dąbrowskiego „Fauna i flora w ogrodzie botanicznym w Krakowie”. Miesiąc Fotografii w Krakowie, 11 maja 2006 r. / Fot. Grażyna Makara

GRZEGORZ JANKOWICZ: W ostatnich latach, a nawet dziesięcioleciach mówiło się bardzo często i obficie o końcach poezji, o wyczerpaniu się jej potencjału, o rozproszeniu jej energii, o jałowości starań podejmowanych przez poetki i poetów, o słowach oderwanych od świata, o widmach wiersza i powidokach poematu, o nieefektywności języka poetyckiego, który idzie na przekór komunikacyjnym praktykom, co znaczy, że jest przeszkodą dla tych, którzy chcą zawiązać nić porozumienia z innymi... Mówiło się na ten temat sporo, podobne wypowiedzi nadawały ton poetyckim dyskusjom. A jednak równolegle – najpierw na marginesie, z czasem coraz bliżej dyskusyjnego centrum – pojawiały się nowe koncepcje pisania, w których istotną rolę zaczęła odgrywać teoria o biologicznym czy organicznym źródle poezji. Zgodnie z nią wiersz bierze swój początek nie z wyuczonych, przejętych od innych nawyków kulturowych, lecz z odruchów biologicznych. Jest nie tylko opowieścią o świecie, ekspresją emocji, krytyką zastanego porządku, żartem, anegdotą, kolażem, pastiszem etc., lecz reakcją żywego organizmu, który w ten sposób zaznacza swoją obecność i zarazem – na wyższym już poziomie – podejmuje refleksję nad naturą i strukturą swojego istnienia. Zresztą nie tylko swojego – także innych bytów, które współdzielą z nim to samo środowisko.

ANNA KAŁUŻA: Tak, od niedawna również w estetyce żywiej dyskutuje się tezę o biologicznym pochodzeniu sztuki. Już Darwin zastanawiał się nad znaczeniem piękna dla przetrwania gatunku i, jak pamiętamy, wiązał je z energią seksualną: stąd pawie ogony, bogate poroża i barwne umaszczenia. Ale takie myślenie redukuje potrzeby estetyczne zwierząt i ludzi do reguł doboru naturalnego. Dlatego współcześnie rozwijająca się estetyka ewolucyjna próbuje inaczej podchodzić do tych zagadnień. Tacy estetycy jak Wolfgang Welsch, Denis Dutton czy Mike Hansell wiele wysiłku wkładają w to, by impulsów artystyczno-kreatywnych oraz źródeł estetycznej oceny szukać gdzie indziej, poza założeniami darwinistycznego determinizmu. Mówi się więc i o sztuce zwierząt, i o zwierzęcej architekturze. Bo skoro już wiemy, że ekspresja nie jest wyłącznie ludzkim fenomenem, to zaczynamy poszukiwać jej źródeł na coraz niższych poziomach struktur biologicznych. Tak postępują artyści związani z bioartem, bardzo rozległym nurtem we współczesnej sztuce. Wzbudza on wiele kontrowersji, choćby z tego powodu, że bioartyści używają w swoich pracach „genomateriałów”: krwi, tkanek ludzkich i zwierzęcych, nici genetycznych. U Eduardo Kaca artystyczną robotę „wykonują” bakterie, podobnie u kanadyjskiego poety Christiana Böka. Ich przedsięwzięcia zbliżają się do eksperymentów genetycznych lub faktycznie nimi są. Powstały nawet stosowne określenia: „sztuka in vitro” i „sztuka in vivo”. Na te zmiany w estetyce i sztuce, wywołane eksploracją życia na poziomie komórkowym, reaguje też poezja.

GJ: Szerzej: nie tylko poezja, lecz cała literatura, a także literaturoznawstwo, przy czym można zauważyćdwa różne podejścia do interesującego nas zagadnienia.

W 2009 r. Brian Boyd, irlandzki krytyk, historyk i teoretyk literatury, zajmujący się twórczością Vladimira Nabokova, opublikował znakomite studium pt. „On the Origin of Stories: Evolution, Cognition, and Fiction” [„O pochodzeniu opowieści: ewolucja, poznanie i fikcja”], w którym przedstawia skłonność i zdolność człowieka do tworzenia fikcyjnych opowieści jako jedną z fundamentalnych cech ewolucyjnych. Bez opowieści, bez umiejętności snucia narracji, naśladowania i porządkowania doświadczeń, które stają się naszym udziałem w trakcie życia, gatunek ludzki nie mógłby się rozwijać w taki sposób. Istotne jest to, że według Boyda umiejętność przedstawiania świata oraz przeżyć za pomocą opowiadania nie jest efektem działania czynników kulturowych, lecz ma swoje źródło na poziomie genetycznym: w pewnych pierwotnych predyspozycjach, które da się rozpoznać i odnieść do działalności artystycznej człowieka.

W 2012 r. Boyd wydał kolejną rozprawę, „Why Lyrics Last: Evolution, Cognition, and Shakespeare’s Sonnets” [„Dlaczego liryka przetrwała: ewolucja, poznanie i sonety Szekspira”], w której z tej samej biologiczno-ewolucyjnej perspektywy przygląda się poezji, zastanawiając się, dlaczego gatunek ludzki od tak dawna inwestuje potężną energię w tworzenie czegoś, co na pierwszy rzut oka nie posiada wartości użytkowej. Na pozór wiersz nie jest narzędziem, które mogłoby człowiekowi pomóc w lepszym – skuteczniejszym – zamieszkiwaniu świata, a jednak stanowi istotny element każdej kultury od czasów prehistorycznych aż po dzień dzisiejszy. Według Boyda odpowiada za ten stan rzeczy genetycznie motywowana potrzeba zabawy z pewnymi schematami czy wzorami, w tym przypadku wzorami językowymi. Szekspirowskie sonety zostały skonstruowane w szczególny sposób: przede wszystkim chodzi w nich o grę konwencjami, grę strukturami, a nie – jak we wcześniejszych przykładach tego gatunku literackiego – o przedstawienie jakiejś historii, o stworzenie nośnika dla anegdoty. Boyd sugeruje, że Szekspir odniósł (i nadal odnosi) sukces czytelniczy, gdyż udało mu się uchwycić w wierszach to, co z perspektywy genetycznej najistotniejsze w naszym stosunku do języka: potrzebę zabawy wzorami, które nie tyle mają komunikować (przekazywać sens), ile są narzędziem zawiązywania i podtrzymywania relacji między przedstawicielami tego samego gatunku.

Jeszcze inne podejście do zagadnień związanych z biologicznością literatury prezentują ci twórcy i krytycy, którzy zwracają uwagę na organiczny charakter samego medium. Tu schodzimy na elementarny poziom, na którym słowo jest rozpatrywane w relacji do molekularnego nośnika informacji genetycznej.

AK: Trzeba wyraźnie rozgraniczyć te dwie perspektywy. Teorie o biologicznych źródłach literatury oraz koncepcje języka uznające go za jeden z wielu systemów, w ramach których informacja jest kodowana, zachowana i przenoszona w czasie, są oczywiście pokrewne. Jednak czymś innym jest poszukiwanie źródeł literackiej czy artystycznej aktywności człowieka w biologicznej podstawie, czymś innym – rozpatrywanie języka w relacji do systemów biologicznych, technicznych czy informatycznych. Dopiero ta perspektywa, jaką otwierają rozważania nad biologicznym charakterem medium, pozwala nam wziąć pod (estetyczną) uwagę formy życia inne niż ludzkie. Wtedy możemy umieścić formułę „sztuka jest życiem” w nowych kontekstach; zainicjować rozmowę o życiu wielopostaciowym, rozważanym na bardzo wielu poziomach. Dzięki temu możemy też dostrzec związki między artystycznością a różnorodnością form życia. To bardzo ważne. Im więcej sił cielesnych, molekularnych, fizycznych zostanie w niezauważony sposób przechwycone przez biotechnologię, technikę, info-naukę, tym więcej powstanie narzędzi dyscypliny i kontroli. Artystyczność – reagująca na całe spektrum życia, wrażliwa na bioetyczne kwestie, badająca problemy właściwe naszej biotechnologicznej erze – pozwala dostrzec biopolityczne maszyny zarządzające każdym życiem. I być może – zminimalizować negatywne konsekwencje ich działania, zmniejszyć poziom przemocy, którą generują.

To samo dotyczy poezji. Wyjście poza koncepcje języka i wiersza, ograniczone antropocentrycznym spojrzeniem, jest dziś według mnie najradykalniejszym gestem politycznym. Trzeba jednak pamiętać, że nie każda poezja opowiadająca nam o zwierzętach, o roślinach, o makroobiektach przyrodniczych eksperymentuje z możliwością przekroczenia istniejących podziałów w świecie. Najlepsza, najodważniejsza politycznie i estetycznie poezja pokazuje nam hybrydy, których dotąd nie braliśmy pod uwagę. Anonsuje problemy, które niebawem zaczną wyznaczać horyzont naszych działań społecznych. Otwiera strefy niestrzeżone przez żadne języki, obrazy i spojrzenia. Sama też musi odnosić się do swojej hybrydalnej formy.

Jest już spora grupa polskich poetek i poetów, których książki moglibyśmy omówić z perspektywy molekularnego spojrzenia na życie. Myślę tu na przykład o tomie „splendida realta” Ilony Witkowskiej, „Sforach” Michała Czai, „Bio” Julii Fiedorczuk, „Mitochondriach” Edwarda Pasewicza, „Wierszach organicznych” Kacpra Bartczaka czy „Przetrwalniku” Waldemara Jochera. Wiele z tych wierszy utrzymuje się w tematach ekologiczno-biologicznych, a nawet pozostaje w bardzo tradycyjnych językach, ale widać też ich mocne zaangażowanie w rozpoznawanie tego, co na różnych poziomach i w różnych kontekstach nazywamy życiem.

GJ: Trzeba zaznaczyć, że wątki biologiczne zaczęły się pojawiać w tekstach literackich już w pierwszych dziesięcioleciach XX w., co było związane z rozwojem nauki – przede wszystkim z odkryciami naukowymi, które pobudzały wyobraźnię pisarek i pisarzy. W latach 30. poeta Michael Roberts nie tylko wprowadzał do swych wierszy tematy związane z biologią, ale też podejmował eksperymenty formalne, które pozwalały mu kształtować język wiersza na wzór i podobieństwo bytów organicznych. Zresztą epitet „organiczny” pojawia się w kontekście poezji już w XIX w. i znaczy coś jeszcze innego – chodzi o przeciwieństwo formy mechanicznej, która powstaje na podstawie arbitralnych, stworzonych przez człowieka reguł, podczas gdy forma organiczna naśladuje to, co stworzone, np. przyrodę, powtarzając jej działania.

AK: A dziś technologia łączy się z organicznością, bo w świecie militarnego i korporacyjnego kapitalizmu najważniejszą siłą jest biotechnologia. Te połączenia pokazują zwłaszcza „Wiersze organiczne” Bartczaka i „Przetrwalnik” Jochera. Bartczak tworzy mechaniczno-organiczną postać języka, który mówi nam zarówno o organizacji społeczeństwa, jak i o formach organizacji komórek w organizmie. Teksty Bartczaka pokazują to, czego widzieć i wiedzieć nie chcemy – że życie, także na najbardziej podstawowym poziomie, jest żywą walutą, obracaną przez korpobiznes. Co więcej, u Bartczaka wiersze stają się organiczną substancją, obdarzoną witalistyczną siłą. Inaczej o poezji – choć w tych samych biologiczno-środowiskowych kontekstach – myśli Ilona Witkowska. Jej wiersze uwidaczniają procesy „stawania się zwierzęciem”, uprzytomniają, jak niestabilny charakter ma dychotomia człowiek/zwierzę. Podobnie w „Sforach” Michała Czai. W tym zbiorze afektywna siła wiąże organizmy w sfory, watahy, roje i chmary. Czaja nie boi się pisać o ludzkich zwierzętach, pokazując to, co zaburza linie pokrewieństwa i klasyfikacji. Julia Fiedorczuk w swojej twórczości stara się zainteresować nas życiem bakterii, drobnoustrojów, mikrocząsteczek, wirusów etc. Poeci i poetki odkrywają, mówiąc najogólniej, wielość postaci życia.

GJ: To kluczowa kwestia: możliwość uchwycenia wielości form życia i refleksja (etyczno-polityczna) nad jej konsekwencjami. W rozprawie o pochodzeniu opowieści Boyd zastrzega, że w kontekście literatury podejście biologiczno-ewolucyjne – wbrew powszechnym przypuszczeniom – nie jest wcale redukcjonistyczne. Nie chodzi o to, że literaturę sprowadzamy na elementarny poziom genetyczny i odzieramy ją z całego estetycznego czaru, którym od wieków próbowała ją otoczyć kultura. Redukcjonizm cechuje raczej tych odbiorców, którzy zachowują wobec podobnych eksperymentów literackich opór, koncentrując się wyłącznie na tradycyjnie rozumianych kategoriach życia, podmiotowości, relacji społecznej i technologii, które nie są w stanie opisać dynamicznie zmieniającego się uniwersum biopolitycznego. Więcej: one gwarantują efektywność jego zawłaszczających mechanizmów, uniemożliwiając ich krytykę.

Jednym z najbardziej palących problemów współczesności jest kwestia związana z biologiczną podstawą życia. Gdzie się ono zaczyna i od którego momentu powinno być chronione? Podejmując wspominane eksperymenty z granicą między tym, co ludzkie, a tym, co zwierzęce, biorąc na warsztat to, co filozofowie nazywają maszyną antropologiczną, która stworzyła kategorie człowieka i człowieczeństwa, poezja zapuszcza się w rejony, w których konfrontujemy się z najważniejszymi problemami etycznymi i politycznymi współczesności. A zapuszcza się nie po to, by w sposób mechaniczny podłączyć się do ideologicznego sporu, który organizuje energię współczesnych społeczeństw (i bardzo często jest narzędziem prowadzenia umoralniającej polityki, czyli narzędziem społecznej kontroli), ani też nie po to, by przedstawić nam gotowe argumenty na rzecz biologicznej podstawy życia, lecz aby w procesie artystycznego eksperymentu pokazać nam te formy życia, których do tej pory nie znaliśmy.

Giorgio Agamben sugeruje, że teologia stanowiła niegdyś wielkie laboratorium pojęciowe, w którym – w trybie ciągłych sporów i dyskusji – wykuwane były najważniejsze kategorie kulturowe. Według mnie dziś takim laboratorium jest właśnie poezja – z tym zastrzeżeniem, że nie chodzi już tylko o pracę pojęciową, ale przede wszystkim o krytyczną względem ideologicznych argumentów konfrontację z materialnym wymiarem naszego istnienia oraz naszą pozycją wśród innych bytów.

AK: A ta krytyczna konfrontacja z materialnym wymiarem naszego życia będzie owocna i skuteczna, jeśli artystyczność uwolnimy od ograniczeń narzucanych jej przez moralizm. To moim zdaniem nieodzowny warunek. Pisze o tym Joanna Żylińska w książce „Bioetyka w epoce nowych mediów”. Praktyki artystyczne pomogą nam na nowo przemyśleć życie (także względność jego afirmacji) tylko wtedy, gdy unikną spojrzenia moralizującego. Wtedy artyści, współpracujący z naukowcami, informatykami, biotechnologami etc., będą mogli myśleć o demistyfikacji nie tylko techniki, ale też o krytyce przemysłu biotechnologicznego i polityczno-religijnych konsekwencji jego działania. ©℗

Autorzy są koordynatorami Pracowni Poetyckiej Silesius, która od 2014 r. działa we Wrocławiu przy Nagrodzie Poetyckiej „Silesius”, i w ramach której odbywają się cykliczne warsztaty. Zaproszeni do udziału w nich poetki i poeci definiują miejsce poezji we współczesnym świecie. Trzecie spotkanie Pracowni odbędzie się we wrocławskiej Mediatece (plac Teatralny 5), 14 maja (sobota) o godzinie 15.00. Wezmą w nim udział: Kamila Janiak, Ilona Witkowska i Bohdan Zadura.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodzony w 1978 r. Aktywista literacki, filozof literatury, eseista, redaktor, wydawca, krytyk i tłumacz. Dyrektor programowy Festiwalu Conrada. Redaktor działu kultury „Tygodnika Powszechnego”. Dyrektor programów literackich Fundacji Tygodnika Powszechnego.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „Silesius 2016