Pociąg pojechał w dobrą stronę

Polskie inicjatywy sprzed roku umarły w naturalny sposób: ludzie, którzy rok temu jechali na Ukrainę jako obserwatorzy OBWE lub organizowali demonstracje solidarnościowe w polskich miastach, rozeszli się. Może tak musiało być? Mimo to szkoda.

18.12.2005

Czyta się kilka minut

20 listopada, niedziela, późne popołudnie. W warszawskim klubie “M 25" występują dwa ukraińskie zespoły rockowe. Kilkadziesiąt młodych osób, głównie studentów, porusza się w takt muzyki. - Chciałbym, aby ten dzień stał się symbolem Pomarańczowej Rewolucji i abyśmy spotykali się każdego roku - woła ze sceny organizator koncertu, dziennikarz muzyczny Robert Leszczyński.

Rok temu, 20 listopada 2004 r., była sobota, dzień przed drugą turą wyborów prezydenckich na Ukrainie. Tego dnia warszawscy studenci zorganizowali pierwszą z serii demonstracji pod ambasadą Ukrainy, na którą przyszło może czterysta osób. Kolejna ruszyła w poniedziałek, 21 listopada, po ogłoszeniu wyników sfałszowanych wyborów, kiedy na Majdanie Nezałeżnosti w Kijowie, wśród rozbitych namiotów demonstrowało już 100 tys. ludzi.

Wkrótce fala “pomarańczowych" demonstracji rozlała się na całą Polskę: w grudniu 2004 r. i styczniu 2005 r. solidarność z Ukraińcami demonstrowano w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Gdańsku, Poznaniu, Wrocławiu i wielu innych miastach... Śpiewano hymny Polski i Ukrainy.

Niektórzy z uczestników dzisiejszego koncertu w klubie “M 25" byli na demonstracjach w Kijowie. Inni wyjechali potem jako obserwatorzy OBWE na powtórkę II tury wyborów, która odbyła się w drugi dzień Bożego Narodzenia.

Co pozostało po tym entuzjazmie?

Dziennikarz Andrzej Krajewski - rok temu Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, który wtedy kompletował zespół dziennikarzy-obserwatorów na powtórkę wyborów na Ukrainie - twierdzi, że niewiele. Zebranych przez niego w formie książki (pt. “Ukraina 2004") kilkudziesięciu relacji z tamtych gorących dni nie chciało wydać żadne wydawnictwo w Polsce. W końcu Krajewski wydał ją sam i teraz sam wstawia do większych warszawskich księgarń przy Krakowskim Przedmieściu. - Ukraina to nie jest temat, który wzbudzałby dziś większe zainteresowanie - przyznaje.

Podobnie mówi Piotr Tyma ze Związku Ukraińców w Polsce, jeden z organizatorów warszawskiego koncertu: - Te wszystkie inicjatywy sprzed roku umarły w naturalny sposób - zaznacza. - Każdy zajął się swoimi sprawami i właściwie trudno się dziwić, bo taka jest kolej rzeczy.

Może jednym z owoców Pomarańczowej Rewolucji w Polsce jest barmanka z pubu “Cegielnia", w którym spotykali się uczestnicy i organizatorzy demonstracji w celu przedyskutowania bieżących problemów przy kuflu piwa: pod wpływem tych spotkań dziewczyna zaczęła studiować ukrainistykę.

Jacek Kastelaniec, student dziennikarstwa, a przed rokiem współorganizator warszawskich manifestacji, mówi: - To był spontaniczny odruch ludzi, którzy byli oburzeni. Nikt z nas, ani ja, ani Małgosia Wołyńczuk, Marysia Thun, Grzesiek Pac czy Janek Boboli, który zrobił stronę internetową “Wolna Ukraina", nie miał żadnych osobistych związków z Ukrainą. I kiedy to wszystko się skończyło, nasz protest przestał mieć sens.

- Spotykaliśmy się jeszcze przez pewien czas potem - dodaje Kastelaniec. - Ale każdy z nas miał swoje sprawy, do których trzeba było wrócić. Potem był pomysł, żebyśmy przekształcili się w program Fundacji Schumana, ale upadł, bo nikt nie miał ani czasu, ani głowy, żeby tym się zajmować.

- To prawda, ludzie zorganizowali się w inne sprawy - potwierdza Henryk Wujec, członek Forum Polsko-Ukraińskiego, które właściwie nie działa. - Nie mamy pieniędzy, ale chcemy zastanowić się, co jeszcze da się zrobić - tłumaczy Wujec.

Maciej Gawlikowski, w latach 80. działacz podziemnej Konfederacji Polski Niepodległej z Krakowa, dziś jest niezależnym producentem telewizyjnym. Ostatnio telewizja TVN pokazała jego reportaż śledczy o esbekach, którzy “zajmowali się" księżmi wspierającymi “Solidarność", w tym ks. Tadeuszem Zaleskim z Nowej Huty, który został ciężko pobity przez SB.

Rok temu Gawlikowski spakował plecak i spędził na Ukrainie w sumie cztery miesiące. Jego zdjęcia z Kijowa, Lwowa i Krymu publikował wtedy “Tygodnik Powszechny".

- Nie pojechałem, żeby pomagać, bo zdawałem sobie sprawę, że niewiele mogę zrobić, Ukraińcy sami radzili sobie świetnie. Byłem prywatnie, bo po prostu chciałem to zobaczyć - mówi dziś. - Wylądowałem w oku cyklonu, zobaczyłem perfekcyjnie zorganizowanych ludzi z pomysłami, których moglibyśmy się od nich uczyć. To był pierwszy dzień wolności, taki, jakiego nie mieliśmy w 1989 r.

Aleksandra Hnatiuk z Uniwersytetu Warszawskiego, animatorka wielu przedsięwzięć polsko-ukraińskich w Warszawie, właśnie wróciła po raz kolejny z Kijowa: - Atmosfera sprzed roku jest nie do powtórzenia, tak jak nie do powtórzenia jest polski sierpień 1980 roku - mówi.

I choć dziś ukraińskie elity polityczne są wobec władz bardzo krytyczne, a dawni liderzy rewolucji - Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko - są politycznymi konkurentami, to Ukraina jest inna niż dwa lata temu. - Jawne i drastyczne łamanie praw obywatelskich i praw człowieka na Ukrainie już się nie powtórzy - ocenia Hnatiuk.

Podobnie uważa politolog Piotr Andrusieczko: - Jestem sceptyczny wobec tego, jak wygląda dziś Kijów w rok po rewolucji. Ale bez wątpienia pociąg o nazwie Ukraina pojechał w odpowiednią stronę - mówi.

Gawlikowskiemu pozostało kilka ukraińskich przyjaźni. Wracał jeszcze na Ukrainę turystycznie, ale na rocznicę Pomarańczowej Rewolucji do Kijowa nie pojechał.

Nie pojechał też Jacek Kastelaniec, bo teraz, jak mówi, ważniejsza jest Białoruś: - Te demonstracje pod ambasadą ukraińską były dla mnie pierwszą lekcją polityki i ważnym doświadczeniem - mówi dziś.

I może to największy kapitał, który pozostał rok po Pomarańczowej Rewolucji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2005

Artykuł pochodzi z dodatku „Nowa Europa Wschodnia (51/2005)