Rodzina w ruchu

Premier Donald Tusk ogłosił, że kandydatem na nowego ministra sprawiedliwości jest Andrzej Czuma - zasłużony opozycjonista z czasów PRL. To u Czumów rodzinne: nie złamali ich bolszewicy, gestapo i komunistyczna bezpieka. Oto portret rodzinny Czumów.

30.12.2008

Czyta się kilka minut

Rodzina Czumów podczas chrztu Huberta, 1930 r. / fot. Z archiwum rodziny Czumów /
Rodzina Czumów podczas chrztu Huberta, 1930 r. / fot. Z archiwum rodziny Czumów /

To był jeden z tych sierpniowych słonecznych dni 1939 r., których się nie zapomina. Radosna atmosfera rodzinnej kolacji w salonie góralskiej chaty na Żywczańskiem w Zakopanem. Wycieczka z rodzeństwem, rodzicami i stryjem Walerianem wojskową limuzyną do Doliny Kościeliskiej. Powrót nocą. Pulsujące światła mijanej Gubałówki. I zdanie, wypowiedziane przez stryja jakby mimochodem. A dobrze zapamiętane przez 9-letniego chłopca, nawet jeśli jego wagi wtedy nie zrozumiał: "Chyba ostatni raz to oglądam".

Powroty i rozstania

- Tatuś się żachnął. Ale rzeczywiście, stryj nigdy więcej Tatr nie zobaczył - tak dziś Hubert Czuma, jezuita, a w sierpniu 1939 r. ów 9-letni chłopiec, opisuje reakcje na tamto ostatnie spotkanie dwóch braci: Waleriana (generała, od kilku miesięcy komendanta Straży Granicznej) i Ignacego (profesora skarbowości na KUL, prorektora tej uczelni i byłego posła na Sejm).

Za chwilę wybuchnie wojna. Walerian Czuma zostanie dowódcą obrony Warszawy, trafi do niemieckiej niewoli, a po wojnie zostanie w Anglii. Do Polski nie wróci.

Ignacego Czumę 1 września zastanie w Lublinie. Aresztowany przez Niemców 11 listopada 1939 r., cudem ocalony, okupację spędzi w rodzinnych Niepołomicach. Nie złamie go gestapo, trzy lata stalinowskiego więzienia, a potem niemożność powrotu na uczelnię. Będzie wracać za to w Tatry. Po raz ostatni kilka miesięcy przed śmiercią (w 1963 r.) wejdą z żoną na Czerwone Wierchy.

- Nigdzie nie wypoczywam tak jak w Tatrach. To chyba rodzinne - uśmiecha się Benedykt Czuma, najmłodszy z dziesięciorga dzieci Ignacego i Lubow Czumów.

Gdy w 1974 r. opuścił PRL-owskie więzienie - na mocy amnestii (odsiedział 4 lata z 6-letniego wyroku za "czynienie przygotowań do obalenia przemocą ustroju PRL", jak w materiałach sądowych określono udział rodzeństwa Czumów w niepodległościowej organizacji Ruch) - pojechał właśnie w Tatry.

O czym wtedy myślał? - Że mój ojciec miał gorzej.

Czas wojen, czas dzieci

Jest drugi rok I wojny światowej. Ignacy Czuma, rocznik 1891, żołnierz armii austro-węgierskiej, trafia do carskiej niewoli. Rosjanie kierują jeńca do majątku rodziny Szujskich, ma być tam administratorem. Lubow, najmłodsza córka jaśniepaństwa, grywa na fortepianie. Lubow to po rosyjsku miłość. Polak i Rosjanka zakochują się. Syn galicyjskiego chłopa, katolik - i przedstawicielka bojarskiego rodu z kilkusetletnią tradycją. Biorą ślub (katolicki) wiosną 1918 r. w Elizawetgradzie. Stary świat wali się już z hukiem. Młodym udaje się wyjechać do Polski.

Do Polski wrócą też inni bracia Czumowie: Władysław (oficer walczącej z bolszewikami V Polskiej Dywizji Syberyjskiej, po brawurowej ucieczce z niewoli) i Walerian (dowódca tej Dywizji, który spędzi 2 lata w sowieckim więzieniu; do Polski wróci w 1922 r.).

Ignacy i Lubow zaczynają nowe życie. On kończy studia prawnicze w Krakowie (rozpoczęte przed wojną) i w 1922 r. dostaje pracę na nowo otwartym Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Na świat przychodzą kolejne dzieci.

Najpierw Jerzy, urodzony pod koniec 1918 r., tuż przed powrotem rodziców do Polski (w czasie II wojny jeniec oflagu, zmarł w Kanadzie kilka lat temu).

Katarzyna: studiowała prawo i filozofię na KUL; studia przerwała, by pomóc matce zająć się młodszym rodzeństwem (dziś ma 81 lat).

Teresa, zmarła tuż po wojnie na gruźlicę, miała zaledwie 17 lat.

Hubert, jezuita, który w 2008 r. obchodził 53. rocznicę święceń kapłańskich.

Maria, zmarła w wieku 26 lat (pod koniec lat 50.).

Stanisław: absolwent filozofii KUL i Politechniki Warszawskiej, zmarł kilka lat temu.

Łukasz, profesor ekonomii KUL.

Cecylia, jedna z pierwszych kobiet-informatyków w Polsce; dziś emerytka, ale nadal czynna zawodowo.

I wreszcie dwaj najmłodsi: Andrzej - jeden z twórców organizacji niepodległościowej Ruch, rzecznik Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, dziś poseł, a od 22 stycznia 2009 minister sprawiedliwości - i Benedykt.

Rewizja w oczach dziecka

Najmłodszy z Czumów o swym imieniu mówi krótko: - Niemcy aresztowali ojca 11 listopada i trzymali w więzieniu na Zamku Lubelskim do wiosny 1940 r., gdy udało się go wyciągnąć, prawdopodobnie za łapówkę. Ojciec uważał swoje ocalenie za zdarzenie cudowne. Więzienie opuścił 21 marca, w święto św. Benedykta, patrona Europy. 10 miesięcy później przyszedłem na świat.

Ignacy Czuma z liczną rodziną opuszcza Lublin i chroni się w Niepołomicach. Mieli tu dom, stary, postawiony w 1826 r., z dębowych bali. Mieszkali tu bracia Czumowie: Jan (flisak, ojciec Waleriana i Władysława) i Franciszek (rolnik, ojciec Ignacego), z rodzinami.

Po kilku latach zrobiło się za ciasno i Jan z rodziną wyprowadził się do Wadowic. Tam na jednym ze wzgórz zbudował murowany dom. Choć domu już nie ma, wadowiczanie nazywają to miejsce Czumówką (z tego wzgórza na sankach zjeżdżał mały Karol Wojtyła).

Ignacy i Lubow z dziećmi okupację spędzają w wynajętym kilkupokojowym mieszkaniu w centrum Niepołomic. Z dziecięcym przerażeniem Benedykt przygląda się rewizjom gestapo. Po latach, gdy sam będzie działaczem opozycji w PRL, z takim samym przerażeniem rewizjom dokonywanym w ich domu przez Służbę Bezpieczeństwa przyglądać będzie się jego najstarszy syn.

To też rodzinna tradycja.

A spośród rodzinnych rekwizytów najważniejszy jest stół. Duży, drewniany, przy którym cała rodzina siadała do obiadów i wigilii. Stoi do dziś w Lublinie. - Bycie najmłodszym w rodzinie wiąże się z przywilejami, ale też dolegliwościami, bo najmłodszy jest wychowywany przez wszystkich domowników - opowiada Benedykt. - Rodzice starali się poświęcić czas każdemu z nas. Pamiętali o naszych imieninach. Łączą nas niesłychanie silne więzi rodzinne.

Rodzinna tradycja więzienna

Po 1945 r. wracają do Lublina. Ignacy, przed wojną członek komisji sejmowej przygotowującej konstytucję kwietniową (twórca jej artykułu o odpowiedzialności prezydenta przed Bogiem i historią) oraz autor prac o gospodarce państw totalitarnych (III Rzeszy i ZSRR), nie ma złudzeń, czym jest PRL.

W 1950 r. zostaje aresztowany. Zarzut: współpraca z organizacją Wolność i Niezawisłość. Wyrok: 10 lat. Spędzi trzy lata w ciężkich więzieniach w Lublinie i Rawiczu. W karcerze stoi po kostki w wodzie i odchodach przez 100 godzin. Zwolniony po interwencji prymasa Wyszyńskiego, który przed wojną był studentem prof. Czumy. - To były najtrudniejsze lata dla rodziny - wspomina Benedykt. - Mama zarabiała grosze w bibliotece uniwersyteckiej. Pracowała też siostra, ale to było mało. Bywało, że składaliśmy się na chleb na kolację. Suchy, bez margaryny. Przetrwaliśmy dzięki pomocy Opatrzności Bożej i dobrych ludzi.

Benedykt pamięta styczniowy dzień 1953 r., gdy z resztą rodzeństwa czekał na wracającego z więzienia ojca (mama pojechała po niego do Rawicza) na dworcu kolejowym w Lublinie. Przestępowali z nogi na nogę. Było im zimno, mieli tenisówki. Po latach, gdy on sam będzie opuszczać więzienie w Strzelcach Opolskich, przed bramą powita go brat i siostra; w rękach będą trzymać biało-czerwone róże.

Dopiero po 1956 r. Ignacemu Czumie pozwolono wrócić do pracy naukowej, choć w ograniczonym wymiarze: 2 godziny wykładów i 2 godziny ćwiczeń tygodniowo. Benedykt: - W 1960 r. urzędnik z ministerstwa polecił rektorowi KUL usunięcie ojca z uczelni. Wtedy nie mogłem pojąć, dlaczego tata przyjął to spokojnie. Jak również, dlaczego tak cierpliwie pocieszał rektora [w 1960 r. był nim ks. prof. Marian Józef Rechowicz - red.], który hamletyzując, przedstawiał mu swój dramat wyboru: z jednej strony krzywda wyrządzona profesorowi Czumie, z drugiej dobro uczelni. Imponowały mi spokój, cierpliwość i pogoda ducha ojca w sytuacji ewidentnej krzywdy. Imponują zresztą i dziś, bo nie mam wątpliwości, że brały się one z przemyśleń i wspólnego z mamą przemodlenia. Po wyjściu na wolność ojciec zachęcał nas, abyśmy przebaczyli prześladowcom. Jego i naszym również.

20 czerwca 1970 r. po 7 rano do biura konstrukcyjnego Łódzkiej Fabryki Zegarów przychodzi SB. Wyprowadzają inżyniera Benedykta Czumę, wiozą do jego mieszkania przy ul. Konstytucyjnej. Rewizja trwa 6 godzin. - Sytuacja od razu beznadziejna - wspomina. - Znaleźli wzory czcionek tytułu wydawanego przez nas biuletynu, zapalniki i płyn zapalający.

Zapalniki miały posłużyć do podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie, w proteście przeciw hucznym obchodom setnej rocznicy urodzin wodza bolszewickiej rewolucji.

Benedykt: - Gdy wiozą mnie do Komendy Wojewódzkiej MO w Łodzi, a potem późną nocą do Warszawy na Rakowiecką, wiem, że się z tego nie wyplączę. Pierwsze przesłuchanie tej nocy uświadamia mi, że wiedzą o nas zaskakująco dużo. Gdy przesłuchujący mnie ujawnia szczegóły planowanej akcji w Poroninie, które znało niewiele osób, cytując pierwsze zeznania m.in. Wiesława J.K., zaprzeczam.

Obciążające Czumów oraz braci Stefana i Marka Niesiołowskich zeznania złożyli Wiesław J.K. z Warszawy i Wojciech M. z Łodzi.

Ruch

Pomysł utworzenia podziemnej organizacji niepodległościowej narodził się w głowach czterech osób w 1965 r.: Andrzeja i Benedykta Czumów, Stefana Niesiołowskiego i Mariana Gołębiewskiego (oficera AK i WiN, "cichociemnego", więzionego po 1945 r.). Członkowie organizacji używali pseudonimów, działali w grupach, nie było sformalizowanego członkostwa. Łączyły ich chęć działania i wyniesiony z domów antykomunizm (np. ojciec Niesiołowskiego, Janusz Myszkiewicz-Niesiołowski, brał udział w wojnie 1920 r., a jego wuj Tadeusz Łabędzki, działacz Stronnictwa Narodowego, został zamordowany przez UB w 1946 r.).

W deklaracji programowej "Mijają lata..." - bardziej radykalnej niż deklaracje opozycji z drugiej połowy lat 70. - za cel uznali odzyskanie niepodległości i odebranie władzy PZPR. Kolportowali pismo "Biuletyn", organizowali konspiracyjne zjazdy i, wzorem PPS z początku XX w., dokonywali tzw. akcji ekspropriacyjnych, zdobywając sprzęt poligraficzny. Nazywali się ruchem (pisanym małą literą). Późniejsza nazwa organizacji "Ruch" pochodzi z dokumentów SB. W sumie zaangażowanych było 70-80 osób.

Inwigilacja grupy trwała wiele miesięcy. "Rodzina Czumów składa się z 9-ciu osób, z których 7 pozostawało w bezpośrednim zainteresowaniu Służby Bezpieczeństwa" - pisał płk Stanisław Mozal w analizie z marca 1970 r. Można powiedzieć, że SB zakładała "teczki" członkom rodziny Czumów z chwilą osiągnięcia przez nich pełnoletniości.

Działania SB nasiliły się, gdy rozpoczęły się przygotowania do akcji w Poroninie. Między 20 czerwca a 6 lipca SB aresztowała ponad 30 osób, wśród nich braci Andrzeja, Benedykta, Huberta i Łukasza Czumów. Dwóch ostatnich zwolniono (z braku dowodów przynależności do antykomunistycznej organizacji), zaś Andrzeja i Benedykta postawiono przed Sądem. Dostali najwyższe wyroki: Andrzej 7 lat (taki sam wyrok jak Stefan Niesiołowski), Benedykt 6 lat. - Byłem jedynym oskarżonym w tym gronie, któremu sędzia dał dokładnie tyle, ile żądał prokurator - mówi dziś.

Rekolekcje w celi

Benedykt: - Przez pierwszy tydzień śledztwa odmawiałem zeznań. Potem, mając świadomość, że SB wie o nas prawie wszystko, zacząłem potwierdzać to, co mieli w protokołach. Podobnie postąpił Niesiołowski. Andrzej był nieugięty. Odmawiał zeznań przez całe śledztwo i na koniec wziął całą odpowiedzialność za Ruch na siebie. Nie mieliśmy kontaktu ze sobą ani z adwokatem, ani z rodziną. Matkę po raz pierwszy zobaczyłem po roku od aresztowania.

Siedząc na Rakowieckiej, nie wiedzieli, że jesienią 1971 r. (kilka tygodni po wyroku) grupa 17 pisarzy - wśród nich Zbigniew Herbert, Wiktor Woroszylski, Jacek Bocheński - wystosowała do ministra sprawiedliwości list otwarty przeciw surowości wyroków. - Wtedy czuliśmy się całkowicie samotni - kwituje Benedykt Czuma.

W Strzelcach Opolskich, w celi o powierzchni 8,5 metra kwadratowego, siedzi ich czterech albo pięciu. - Zdawałem sobie sprawę, że to luksus, bo tata w latach 50. w Rawiczu w takiej celi miał 11 współtowarzyszy - opowiada.

Inżynier Czuma pracuje w więziennym zakładzie przy wyrobie butów ochronnych. W celi czyta Pismo Święte. Rok przed wyjściem na wolność przeniesiony na izolatkę, pozbawiony zostaje nawet Biblii. "Nie jest to niezbędne do uprawiania kultu religijnego" - powiedział mu tzw. wychowawca. W izolatce dokucza mu głód: dzienna liczba kalorii w posiłkach, jakie otrzymywał więzień, nie przekraczała 800.

Benedykt: - Miałem świadomość, że wiele osób modliło się za mnie. Czułem, że jestem pod dobrą opieką. Przez cały pobyt w więzieniu miałem pogodne kolorowe sny, czemu nie mogli uwierzyć współtowarzysze z celi, mający najczęściej sny ponure. Sądzę, że zawdzięczam to modlitwie najbliższych. Te cztery lata potraktowałem jako czas rekolekcji.

Większość skazanych w procesie Ruchu wychodzi na mocy amnestii jesienią 1974 r. Benedykt Czuma jako ostatni.

Lata w biegu

Trzy lata później Benedykt zaczyna znów oglądać ściany aresztu, co chwila zatrzymywany. Jego brat Andrzej jest jednym z 18 sygnatariuszy powołanego w marcu 1977 r. w Warszawie Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela oraz, wraz z Leszkiem Moczulskim, jednym z jego rzeczników. W ogłoszonym apelu sygnatariusze piszą, że do "najcenniejszych i zawsze żywych tradycji narodu polskiego należy nadawanie najwyższej rangi prawom człowieka i obywatela, godności jednostki, wolności i wzajemnej tolerancji".

Jak to u Czumów bywa, wśród działaczy organizacji znajdzie się wkrótce również Benedykt. Od 1977 r., podobnie jak większość członków ROPCiO, jest regularnie zatrzymywany na 48 godzin. W jego mieszkaniu odbywa się ogólnopolski zjazd organizacji (kończy się zatrzymaniem wszystkich uczestników na 48 godzin), przeprowadzane są rewizje. Jego łódzki adres jest znany: widnieje w stopce wydawanego przez ROPCiO pisma "Opinia", jako jeden z punktów konsultacyjnych. - Co środę organizowałem spotkania u siebie - wspomina Benedykt. - Bywało, że na 40 metrach mieściło się 50 osób. Dostawali materiały informacyjne, broszury. Nawet jeśli przyjmiemy, że część moich gości przychodziła służbowo i dokumentowała wszystko, co się działo, i tak uważam, że to niezły wynik - uśmiecha się.

W 1978 r. Benedykt żeni się po raz drugi (pierwsza żona zmarła wskutek powikłań w 8. miesiącu ciąży). Elżbieta Sojka, studentka Politechniki Szczecińskiej, była autorką deklaracji szczecińskiego Studenckiego Komitetu Solidarności, uczestniczką duszpasterstwa akademickiego - prowadzonego przez o. Huberta Czumę. Po wyjściu za mąż i przeprowadzce do Łodzi stała się uczestniczką ROPCiO, prowadzącą wraz z mężem punkt konsultacyjny i tzw. Klub Swobodnej Dyskusji.

To do mieszkania Benedykta Czumy 1 września 1980 r. przychodzi delegacja chłopaków z łódzkiego MPK. Właśnie zakończyli strajk, zakładają związek i proponują, by zorganizował im grupę doradców. Czuma ją tworzy, a potem organizuje redakcję tygodnika "Solidarność Ziemi Łódzkiej", zostając jego naczelnym. - Przez te wszystkie miesiące żyłem w biegu, stresie, niedoczasie. Gdy w grudniową noc 1981 r. przyszli mnie aresztować, poczułem ulgę: wreszcie się wyśpię - mówi krótko.

W obozie internowanych ma kłopoty ze zdrowiem; wychodzi w lipcu 1982 r.

Nowy dom, nowa Polska

W wolnej Polsce Benedykt Czuma był dyrektorem wydziału urzędu wojewódzkiego (na początku lat 90.) i kandydatem na szefa IPN. Jest doradcą wicemarszałka Sejmu Stefana Niesiołowskiego, swego przyjaciela z opozycji. - Poza tym jestem emerytem i żyje mi się dobrze - uśmiecha się Benedykt w salonie domu jednorodzinnego w łódzkiej dzielnicy Bałuty. - Ten dom zbudowałem sam, tymi rękami, częściowo z pomocą synów - wyjaśnia. - W innym przypadku nigdy nie mógłbym sobie pozwolić na dom. W mieszkaniu byłoby nam ciasno, bo rodzinę mam, co typowe u Czumów, liczną - zaznacza. Z piątki dzieci jedna córka jest w zakonie, druga córka i jeden z synów założyli własne rodziny, a dwójka najmłodszego rodzeństwa, która jeszcze mieszka z rodzicami, jest harcerzami (żona, Elżbieta, jest komendantką łódzkiej chorągwi ZHR).

Starannie czyta przechowywane w IPN materiały, przez lata wytwarzane przez SB, dotyczące jego i rodziny. Tymi na swój temat na początku był rozczarowany. - Trochę mało, jak na tyle lat walki z komuną - uśmiecha się. Ale później, z wolna, pojawiały się nowe. Z dokumentów w IPN dowiedział się o skali inwigilacji. O tym, kim był TW "Wacław". - Wyjątkowo aktywny agent wpływu, mający spory udział w rozbijaniu ROPCiO - mówi dziś. A także TW "Sławek" i inni.

Benedykt: - W wolnej Polsce nie spotkałem się z nikim z tych, którzy na mnie donosili. Nie wiem, jak potoczyły się ich losy. Poza jednym przypadkiem: jedna z osób, która w procesie Ruchu złożyła najbardziej obciążające nas zeznania, o mały włos zostałaby pełnomocnikiem ds. budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. Na szczęście interwencja moja i Andrzeja temu zapobiegła. Nie, nie chciałbym się z nimi spotykać ani pytać, dlaczego to robili. Może ze strachu, może dla pieniędzy. To sprawa ich sumienia, niech sami się z tym zmagają.

- Tata nigdy nie namawiał mnie ani rodzeństwa do działalności na rzecz niepodległości Polski. Pozostawiał nam tę decyzję - mówi 67-letni Benedykt Czuma. - Gdyby żył dłużej, byłby chyba zadowolony. To, co robiłem, wynikało z zasad, jakie wpoili nam rodzice. Im zawdzięczam to, kim jestem.

Korzystałem z opracowania o. Huberta Czumy "Generał Walerian Czuma" oraz z tekstu "Konspiracyjna organizacja Ruch" Piotra Byszewskiego ("Glaukopis", nr 1/2003). Dziękuję Benedyktowi Czumie za udostępnienie niepublikowanego zapisu jego odczytu "Ignacy Czuma - mój ojciec", wygłoszonego na KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2009