Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
..., w Polsce i w świecie, nie mówiąc już o Wszechświecie, nie były bynajmniej wycieki Stonogi, lecz inne wydarzenie o odcieniu kryminalnym.
Tak, proszę Państwa, ktoś pójdzie za to siedzieć, będzie siedzieć i czytać, aż zrobią mu się wypieki na twarzy, tudzież wszędzie, bo przeczyta nie byle co, a tekst pobudzający krążenie.
Skradziono rękopis dalszego ciągu „Pięćdziesięciu odcieni twarzy Greya”! Gdzie tam stonogi i inne ośmiorniczki, czymże odsłuchy podsłuchów, podczytywanie co pikantniejszych ustępów stenogramów, czymże kolejne rekonstrukcje, musztarda po obiedzie niespodzianych przeprosin o jeden most za daleko, ach, czymże w porównaniu z przyjemnością skrytego smakowania frazy El Dżejms. Frazy rozkosznej, o czerepie rubasznym, choć niby rijly-wyrafino, pełnej opisów tak słodkich i pociągających, że aż szkoda, że przeczyta tylko złodziej. Złodziej Manuskryptu przez wielkie M, Manuskryptu El Dżejms.
Strata na miarę nieprzeczytanych przez ludzkość potomną tragedii Ajschylosa, strata największa od czasów spalenia Biblioteki, dajmy na to, Aleksandryjskiej, strata na miarę niewysłuchania nienagranych płyt duetu Miles Davis – Jimmi Hendrix, co to już się kroiły niemal.
Krótko pisząc, o ile da się opisać Nieopisane – Stra-ta Nie-po-we-to-wa-na. Do kogo porównać szczęśliwego złodzieja Manuskryptu El Dżejms? Chyba tylko do Vincenza Peruggiego, który z Luwru uprowadził Monę Leonarda. Mona Lisa, niczym rękopis wielkiej powieści, została skradziona, ale ją odnaleziono, co może być promyczkiem otuchy rzucającym nowe światło na mroczną zagadkę znikającego kulturowego dziedzictwa ludzkości. Oby! Oby – inaczej przyjdzie nam sczeznąć marnie, i nikt już nie podbije, nikt nie wyśrubuje statystyk czytelnictwa, nie będzie komu, gdy Greya już nie stanie, bo go w Londynie ukradli.
Nil desperandum, wszakże, par excellence, w kraju jurnych Sarmatów istnieje nurt mocnej, nieowijającej erotyzmu w bawełnę męskiej powieści prawicowej – typu prozatorskich tomów na przykład Andrzeja Horubały, o umoczonych farciarzach, dajmy na to – i być może to się wreszcie przebije, bo takich rękopisów nikt nie ukradnie, za Chiny Ludowe. ©