Płaszcz od Klimta

Trasa na Białystok buczy przez całą dobę jak wielki trzmiel-pracoholik. Różowy rozbłysk demaskuje skradające się już za drzewami słońce.

07.11.2016

Czyta się kilka minut

Siewnica / Fot. Hans Hillewaert / wikipedia.org
Siewnica / Fot. Hans Hillewaert / wikipedia.org

Zdejmuję buty i ruchem czapli sunę w stronę wierzbowych kudłów na wiślanej wyspie. Gdzieś tu w jasnym piasku ma norę lis, który o świcie patroluje brzeg. Obwąchuje obklejone glonami plastikowe krzesło, zardzewiałe wiadro i kość udową świni. Ostrożnie omija ostrza potłuczonej dachówki i zjeżone igły rozbitych butelek. Czasem jego łapka omsknie się w mazistym błocie. Ciepłe, przyjemne, a zarazem obrzydliwe. To samo uczucie, gdy stanie się bosą stopą w świeżym krowim placku.
Rzeka jest płytka i leniwa. Zajeżdża glonami, schnącym szlamem i jednak trochę oborą. To nie jest jeszcze ten kadzidlany zapach opadłych liści. To nie jest kwaśne śmierdzenie opadłych w sadzie jabłek. To nie jest zapach jesieni, to zapach dopalającego się lata. A światło już wydłuża się melancholijnie i mięknie, traci jędrność jak trochę przejrzały owoc. Tak zaczyna się rok szkolny.

Czy to miejsce jest piękne? Jest jakaś harmonia w tym, jak przecinają się linie wertykalne i horyzontalne. Czerwone kominy ciepłowni i szary kręgosłup mostu. Szpetota miejskiego krajobrazu przegląda się w nurcie rzeki. Jej cierpliwe, flegmatyczne piękno i pośpieszny łoskot cywilizacji. To miejsce to azyl. Na ciemnych łbach kamieni siedzą rankiem ptaki. Czaple siwe zastygły nieruchomo, pod światło są jedynie kształtem bez kolorów. Kormoran rozłożył połyskliwą płachtę czarnych skrzydeł jak orzeł pruski, carski czy habsburski. Przy brzegu płaczliwie nawołują kwokacze. Jasne, smukłe, długodziobe. Ponad nimi, na skarpie, sterczą wystrugane ołówki pni, dzieło bobra.

Alpinka

Letnie płaszcze siewnicy i siewki złotej zaprojektował Gustav Klimt. Bardzo mu się udały. Cieszę się, że przezwyciężył niemoc, wyskoczył z koleiny, w którą zapędził go „Pocałunek”. Obraz nie powinien być wzorem na kafelki, na notatniki i magnesy.

Samiec siewnicy już niedługo zamieni tę srebrzysto-czarną szachownicę na nieco skromniejszą, jesienno-zimową. Teraz oddala się pośpiesznie na pustej plaży. Zygzakiem. Gdyby szedł prosto, nie widziałby tego, co ma za plecami. A tak co parę kroków ustawia się ćwierćprofilem i robi użytek ze swoich wypukłych oczu. Przeklina parę z psem, która depcze mu po piętach. Chyba mniej przeszkadza mu karton „Mołoko” i butelka „Woda pitnaja”, które przydryfowały tu z Obwodu Kaliningradzkiego.

Kawałek dalej drobi brzegiem trójka biegusów. Kuzyni z dwóch gatunków. Na przedzie młody biegus zmienny, Calidris alpina, zwany familiarnie alpinką. Za nim dwójka oślepiająco białych piaskowców Calidris alba. Leciały gdzieś z tundry, przystanęły tu na moment, żeby odpocząć. I coś zjeść. Piaskowce chwytają na plaży coś tak drobnego, że wygląda to, jakby wybierały ziarenka na mikroskopijną mandalę. Alpinka dziób ma większy, sięga nim głębiej. Cała trójka zmierza w moją stronę, kładę się na piasku i czekam. Są już na wyciągnięcie ręki. Zmienny przystaje, podnosi czujnie głowę i przypatruje mi się przez moment. Odwraca się i rusza w przeciwnym kierunku. Piaskowce, jak młodsze rodzeństwo, bez szemrania podążają za nim.

Niewidoczne życie

Mgła ma gibkie, białe ciało, jak gronostaj w zimowym futrze, ale w świetle latarki okazuje się galaktyką drobnych kropelek. Tajemniczą, kiedy snuje się po brzegu, niepokojącą, kiedy znienacka pochłania kajak. W którą właściwie płyniemy stronę? Czy my w ogóle płyniemy? Zanikający prąd niesie nas z wysiłkiem, wyrzuca na manowce, spycha w krzaki, na płyciznę. W ciemnościach majaczą blado, jak szkielet wieloryba, gałęzie powalonych drzew.

Wszystko wydaje się dzikie i pierwotne, kiedy nie widać przyczajonych w trzcinach plastikowych butelek. Zgubionych klapków. Białych toreb łopoczących nerwowo w gałęziach, jakby drzewa chciały zawrzeć z kimś rozejm. Rozpoznaję tylko kontur olch, a dalsze plany, rozmyte czarne pasma, giną w białym oparze. Natura jak malarz oszczędziła tu sobie pracy nad detalem.

Ciemność nie jest martwa, to życie jest niewidoczne. Okoń ściga na mieliźnie ławicę uklejek, jak fajerwerk błyskają srebrem rybie brzuchy. Świerszcze grają swoje. Drapieżnik czy ofiara – coś szeleści w trzcinie. A na brzegu błyska ognik papierosa, dolatuje zapach dymu i urywek ściszonej rozmowy. Kilka razy woła posępnie czapla, a okrzyk odbija się od brzegów zwielokrotniony echem. Gdzieś w tyle ciągle słychać szum trasy S7 i miarowe dudnienie przejeżdżających przez most tirów.

Rudzik

„Skąpana już w mroku Warszawa” – mówi Mateusz Borek w przerwie meczu Polska-Armenia (12 października), a kamera pokazuje siedzącego na murawie rudzika. Ptak jest napuszony, ma przymknięte oczy i ciężko oddycha. Migrował właśnie na południe, leciał gdzieś wysoko nad miastem, ale widać zwabił go blask stadionu. Trudno powiedzieć, jak przedostał się na płytę, ale szybko tego pożałował. Niebo nad głową, z powodu deszczu, zamknięto. „Ptaszek, który podbił serca kibiców” – pod taką nazwą można znaleźć film w ludzkim internecie. W ptasim podobno nosi tytuł: „Kibice, którzy nie podbili serca ptaszka”.

Nie zawsze bywa źle. W 2007 r. pierwszą połowę meczu Finlandia–Belgia zakłócił niezwykły incydent. Na boisku w Helsinkach wylądował puchacz. Sowa zatrzymała mecz na ponad sześć minut. Prawie dwa metry rozpiętości skrzydeł, koło czterech kilogramów wagi, wielkie szpony, zdolne uśmiercić młodą sarnę. Olbrzym przesiadał się z bramki na bramkę, to wzlatywał, to znowu opadał w efektownym ślizgu. Dziki ptak (w Helsinkach żyło wówczas siedem par puchaczy) ewidentnie zasmakował w owacjach trzydziestotysięcznej publiczności. Finlandia ostatecznie wygrała mecz, a „Bubi”, bo tak ochrzczono ptaszysko (od łacińskiego Bubo bubo), został maskotką reprezentacji. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2016