Aleja, której nie ma

Dwieście sześćdziesiąt dwa stare drzewa wycięto, by poszerzyć drogę średnio o pół metra.

07.09.2020

Czyta się kilka minut

Wycięta aleja drzew w okolicy Goszczyna na Pomorzu. 8 lipca 2018 r. / STANISŁAW ŁUBIEŃSKI
Wycięta aleja drzew w okolicy Goszczyna na Pomorzu. 8 lipca 2018 r. / STANISŁAW ŁUBIEŃSKI

Lato to kolory. Kaszubskie lato jest żółte od słońca, od rzepaku, od pęczniejących w kłosach zbóż. Srebrzyste, sine, gołębie. Zmienne jak morze. Błękitne jak chabry z kaszubskiego haftu. I zielone oczywiście. Połyskliwe jak bukowe liście, matowe jak igły wydmowych sosen. Zielone jak stare przydrożne aleje, skarb północnej Polski. To było dwa lata temu, na początku lipca, w pierwszy dzień naszych wakacji. Szczęśliwi, że dobiegła końca długa, męcząca podróż z Warszawy, ruszyliśmy prosto na plażę. Jak co roku. Nad morze mamy raptem parę kilometrów pięknej drogi w cieniu starych drzew.

Skręciliśmy z wojewódzkiej w lokalną. W myślach już szykowaliśmy się na zieleń klonów, które wyznaczały tu drogę pewnie od setek lat. Ale przed naszymi oczami rozciągała się pustka. Drzewa zniknęły. Na brzegach jezdni straszyły pnie wyciętych drzew i wyszarpane z ziemi ogromne karpy. W wielu miejscach po drzewach pozostały już tylko ogromne leje. Jak po bombardowaniu. Może to zawodna pamięć, może to atmosfera tego wspomnienia, ale wydaje mi się, że na tym pobojowisku, na tym cmentarzysku panowała głucha cisza. Zrobiłem zdjęcie każdego pnia, każdej karpy, każdego dołu, w którym przez lata rosły te drzewa. I pożałowałem, że nie zatrzymywałem się tu częściej. Naiwnie myślałem, że będą tu zawsze, tak jak były przez wieki. Wszelki ślad po starych drzewach miał wkrótce zniknąć.

Do sprawy wróciłem w tym roku, może pandemiczne spowolnienie sprawiło, że postanowiłem zmierzyć się z trochę niewdzięczną materią dokumentów urzędowych. Karuzele z urzędami to nie jest moja ulubiona forma aktywności ekologicznej. Wolałbym chodzić po łąkach i fotografować motyle. Albo spotkać się w końcu z borsukiem, który patroluje opłotki naszej wsi. No ale od słowa do słowa, od urzędnika do urzędnika dostałem odpowiedzi na trapiące mnie pytania.

Nie można inaczej?

Pismo z Zarządu Dróg dla Powiatu Puckiego i Wejherowskiego napisane było w tonie suchym i urzędowym. Mimo wszystko odebrałem je emocjonalnie. Potrzebowałem paru tygodni, żeby strawić to, co tam wyczytałem. Skala wycinki była znacznie większa, niż podejrzewałem. Oprócz moich drzew zniknęły te na odcinku prowadzącym przez las i te na torfowych łąkach, z kaszubskiego Goszczyna do olęderskich Karwieńskich Błot. Ale tamte znałem słabiej, tylko z przelotnego widzenia. W sumie wycięto 262 drzewa.

Cierpliwie brnę przez tabelki z inwentaryzacji. 64 klony z mojej alei były siedliskiem chronionych porostów. Porosty są w ogóle niepojęte. Bo jak zrozumieć organizm, który składa się zawsze z dwóch. Z grzyba i glona. Ludzie ­mogliby się od nich uczyć dobrej, niezakłóconej współpracy. Grzyb daje wodę, glon daje węglowodany i tak w tandemie nawet przez 50 lat. Porosty ogląda się pod lupą albo mikroskopem, dopiero wtedy można docenić misterne struktury izydiów, soraliów czy pseudocyfellów. Na moich klonach żyły objęte ścisłą ochroną gatunkową, zagrożone wyginięciem odnożyce kępkowa i jesionowa, a także objęte ochroną częściową odnożyce opylona i mączysta, i wabnica kielichowata.

I znowu rzędy cyfr. W mojej alei wycięto 14 drzew, które powinny być pomnikami przyrody. Zasłużyły na to – do tej formy ochrony kwalifikowały je obwody w pierśnicy: 260, 260, 270, 260, 260, 261, 250, 263, 254, 256, 255, 276, 282, 263 centymetrów. Najpotężniejsze musiało mieć niemal dwieście lat. Myślę o tym, że jedyny ślad po tym drzewie to suchy numer inwentaryzacyjny w jakiejś stercie papierów. W zakurzonych teczkach, do których już nikt nigdy nie zajrzy. Klon był rówieśnikiem pobliskiego neogotyckiego kościoła w Krokowej. Teraz już go nie ma i nie będzie, pilarz uwinął się w parę minut.

Adres URL dla Zdalne wideo

 

Zarząd Dróg tłumaczy mi w piśmie, że 262 drzewa usunięto ze względu na „konieczność dostosowania drogi do stawianych wymagań technicznych” wymienionych w Rozporządzeniu Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 2 marca 1999 roku. Nowa jezdnia po przebudowie ma 5,5-6 metrów szerokości i metrowe pobocze z każdej strony. Jakie były wymiary drogi przed remontem? Informacji nie znalazłem w dostarczonych dokumentach, ale uprzejmy urzędnik odkopał ją z dokumentów. Jezdnia miała od 5-5,5 metra szerokości. Słowem: wycięto 262 stare drzewa, by poszerzyć drogę średnio o pół metra.

Czytam więc rozporządzenie, na które powołuje się urząd. Jeden z paragrafów mówi, że projekt i jego wykonanie powinno dążyć do zachowania stanu środowiska zgodnie z decyzją o środowiskowych uwarunkowaniach. Decyzja to dokument, który powinien objaśniać, jak wykonać inwestycję, by szkodzić przyrodzie jak najmniej. Czytam więc decyzję, ale nie znajduję w niej słowa o ochronie drzew, jest za to o spalinach w czasie trwania prac, segregowaniu śmieci i sanitariatach. Wygląda na to, że za najlepszą metodę ochrony drzew w tym przypadku uznano ich wycinkę.


Jan Rylke, architekt krajobrazu: Tak jak człowiek potrzebuje spotykać się z innymi ludźmi, drzewo potrzebuje się spotykać z innymi roślinami i zwierzętami.


 

I może najdziwniejsze: nigdzie w rozporządzeniu nie znajdziemy twardego nakazu mówiącego o tym, że droga musi spełniać stawiane wymagania techniczne. Wymagania są wyłącznie postulowane. „Rozporządzenie określa warunki techniczne, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne (...)”. Różnicę między „muszą” a „powinny” rozumie nie tylko językoznawca.

Jasne, remont był potrzebny. Asfalt był stary i popękany, miejscami było wąsko. Wzdłuż drogi nie było chodnika, więc piesi musieli iść jezdnią. Czy jednak nie dało się tego zrobić inaczej? Wieloletni biegły sądowy i inspektor nadzoru ds. ochrony zieleni zabytkowej Jarema A. Rabiński jest zdumiony, że w żaden sposób nie próbowano ochronić najcenniejszych drzew i siedlisk. Możliwych rozwiązań jest sporo. Drugą jezdnię można poprowadzić poza aleją, a istniejącą drogę dwukierunkową przekształcić w jezdnię jednokierunkową. Wtedy wszystkie drzewa i siedliska dałoby się uratować. Można było usunąć tylko jeden szpaler (ten, którego wartość przyrodnicza była mniejsza) i lekko przesunąć jezdnię. Można było poprowadzić drogę tak, by omijała najcenniejsze drzewa.

Prawo ponad prawem

Starosta powiatu na uroczystym otwarciu drogi mówił: „Jestem bardzo zadowolony, bo to jest taka duża pętla turystyczno-infrastrukturalna (...) raz, że tam przyjeżdża dużo turystów, a dwa że powstaje infrastruktura, powstają zakłady pracy (...) zbudowaliśmy moim zdaniem bardzo porządną drogę”. Czy pętla jest aż tak ważna, jak odmalował to starosta? Nawet w sezonie można przejechać cały odcinek, nie spotykając innego samochodu. A co z turystyką? Czy stare aleje nie są turystyczną wizytówką Kaszub tak samo jak bukowe lasy i piaszczyste plaże?

Myślę, że budując „bardzo porządną drogę” zniszczono bardzo piękny, skomplikowany ekosystem, którego nie odtworzymy za żadne pieniądze. Paradoks polega na tym, że fundusze unijne, z których realizuje się podobne przebudowy, idą także na programy takie jak np. „Drzewa dla zielonej infrastruktury Europy”, realizowany przez Fundację EkoRozwoju. Jego celem jest wspieranie dobrych praktyk dotyczących ochrony i utrzymania starych przydrożnych drzew.

Konieczność rozwoju infrastruktury to jedno z zaklęć w tomie „Zaklęcia modernizacji”. Rozwój infrastruktury brzmi dumnie, kłopot jednak w tym, że prowadzony jest po trupie środowiska przyrodniczego. Jedynie mocny, społeczny sprzeciw jest w stanie zatrzymać rozpędzonych modernizatorów. Tak było choćby w przypadku planowanej drogi przez torfowiska w Dolinie Rospudy. Wariant alternatywny, omijający cenne tereny, okazał się tańszy i lepszy, przy odrobinie dobrej woli dało się tam pogodzić interesy obu stron.


Stanisław Łubieński: Nie da się zapłacić topoli, by rosła szybciej. Często nie docenia się tej cierpliwej pracy natury, której nie kupi przecież za całe swoje pieniądze Jeff Bezos.


 

Takich alej jak ta moja jest na Pomorzu wiele, choć z każdym rokiem coraz mniej. Zwykle o stare drzewa nie ma kto się upomnieć. Miejscowi w większości chcą jeździć po wyremontowanych drogach i rzadko mają poczucie, że stare drzewa są cenne. Niektórym jest nawet szkoda, ale dominuje poczucie, że decyzja urzędu jest przemyślana i nie została podjęta pochopnie. Widać „jest jakiś powód”. Kłopot polega na tym, że powodu zwykle nie ma. Są za to pieniądze do wydania.

Interes publiczny rozumiany jest wąsko, wąziutko jako poprawa nawierzchni, jako konieczność zachowania bezpieczeństwa na drodze. Kłopot w tym, że organy, które podejmują nieodwracalne decyzje o wycinkach, kompletnie nie dbają o aleje, traktują je jako kłopotliwy bagaż przeszłości, przeżytek, problem, którego można się pozbyć przy okazji remontu czy przebudowy jezdni.

Dlaczego w interesie publicznym nie leży równie mocno zachowanie krajobrazu kulturowego i drzew traktowanych jako pomniki historii? Dlaczego rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Wodnej stawia się nielegalnie ponad Prawem ochrony środowiska, które mówi, że przy pracach budowlanych należy chronić środowisko, a w szczególności zieleń (artykuł 75, ustęp 1). Dlaczego akt niższej rangi stawia się ponad aktem rangi wyższej? Minister transportu i gospodarki wodnej wydaje się szarą eminencją polskiego porządku prawnego, skoro kasuje w całości obligatoryjny, konstytucyjny obowiązek „dbałości o przyrodę będącej dziedzictwem i bogactwem narodowym”.

Czy drzewa są winne?

W 2019 r. w zderzeniach z drzewem zginęło 13 proc. wszystkich ofiar wypadków drogowych. Główną przyczyną śmierci na drogach było niedostosowanie prędkości do warunków. Ale winą za wypadki najczęściej obarcza się drzewa. Szczególnie te stare, starsze niż asfalt i rozporządzenia ministrów. Drzewa potężne, pomnikowe, rosnące tuż przy jezdni. Posadzone w czasach, kiedy drogami jeździły wozy konne.

Jednak wbrew potocznemu przekonaniu wycięcie drzew nie sprawia, że wypadków jest mniej. Badania wskazują, że na odcinkach dróg pozbawionych drzew liczba wypadków jest wyższa. W takich miejscach kierowcy mają skłonność do szybkiej, brawurowej jazdy i ryzykownych manewrów. Szpalery czy aleje drzew wzdłuż jezdni sprawiają, że kierowcy jeżdżą spokojniej.

Aleje są ozdobą krajobrazu Kaszub, ale też Pomorza Zachodniego, Mazur i Warmii. Nie tylko upiększają, ale i porządkują. Chociaż sadzone przez człowieka, są ważne dla lokalnej przyrody. Są korytarzem umożliwiającym migrację zwierząt, siedliskiem życia porostów, miejscem, w którym zakładają gniazda ptaki. Drzewa w alejach są często znacznie starsze niż te rosnące w okolicznych lasach. Pełnią na swoje szczęście inną funkcję, niż drzewa będące tylko surowcem, których życie kończy osiągnięcie wieku rębności. Aleje chłodzą drogę latem i osłaniają od śniegu zimą. Chronią pola przed wiatrem. Zatrzymują spływ wody deszczowej, a więc ograniczają powodzie. Tłumią hałas. Oczyszczają powietrze.

Po mojej alei nie ma już śladu, leje po korzeniach zasypano, a stary, spękany asfalt przykryto nowym. Jezdnie poszerzono, z obu stron powstały piękne, przepisowe pobocza o szerokości metra. Zbudowano chodnik, wyłożony gustownie kostką bauma. Posadzono nawet szpaler robinii akacjowych o urodzie miotełek do kurzu. Mojej alei już nie ma. Wciąż jednak istnieje, pewnie nie na długo, w rzeczywistości wirtualnej. W serwisie Google Maps można włączyć Street View i się nią przespacerować. Proszę wpisać „Goszczyno, ulica Morska” i ruszyć za wiejskimi zabudowaniami. ©

Za konsultacje i cenne uwagi dziękuję pani Magdalenie Berezowskiej-Niedźwiedź i panu Jaremie A. Rabińskiemu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2020