Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Smok starodawny zerwał się z łańcucha i opuścił Czeluść. Czterech Jeźdźców znowu spięło ostrogą rumaki – białego i wroniego, trupio bladego i tego barwy ognia. Bestia podnosi łeb, Wielka Nierządnica idzie w tany. Zaroiło się od Fałszywych Proroków, pełno ich jak ziaren piasku na morskim brzegu – a nie masz anioła, co zatrąbiłby na trwogę.
Otwórz oczy, drogi Piołunie, i patrz! Jak świat długi i szeroki! Udręczona przez człeka natura obraca się przeciw temu, który zbyt dosłownie potraktował wezwanie, żeby czynić ją sobie poddaną. Wojna skrycie podpełzła do granic, które po wiek wieków miały trwać w pokoju. Krew płynie ulicami, po których lać miał się wyłącznie szampan. Miało nie być murów, a mury rosną, rosną i rosną! Jednym niedobrze robi się już od kawioru, podczas gdy inni zdychają z głodu – historia zaś niezbicie dowodzi, że koniec końców ta konfiguracja skończyć się musi jakąś krwawą łaźnią. Niby możni tego świata jeszcze prężą muskuły, ale dawno już lejce wyślizgnęły im się z rąk. Nieludzkie herezje, wierutne kłamstwa i słowa nienawiści, które mizerna ludzkość tyle razy przysięgała pogrzebać na zawsze – znowu powracają jako prawdy objawione i recepta na wszelkie bolączki. Ideologie, które nazbyt optymistycznie i pochopnie ogłoszono umarłymi – zmartwychwstają z grobu umysłów. Miało być tak pięknie, a wyjdzie jak zwykle! Kończy się dla diabła przymusowy post, szykujcie się na piekielny karnawał! Bacz tylko, marny człeku, żebyś z tych zabaw wyniósł i ciało, i duszę...
Wybacz, drogi Piołunie, że wpadłem może w nadmierną egzaltację, ale naprawdę jest się z czego cieszyć. Czy tym razem to będzie już kres ostateczny? Gdybym ja to wiedział… Ale nawet jeżeli znowu tylko na czas jakiś weźmiemy okrąg Ziemi w nasze władanie – i tak ubaw będzie po pachy.
Nie trzeba nam zresztą żadnych apokaliptycznych znaków, trąb, pieczęci i gwiazd spadających do morza. Tu wystarczy zwrócić uwagę na symptomatyczne szczegóły. Na drobne okruchy, które każdego dnia przynosi życie. Niedawno ujął mnie jeden z internetowych komentarzy po masakrze, którą w sercu Stetryczałego Kontynentu urządzili ci, co powołują się na zielony sztandar Proroka. Dokładnie rzecz biorąc, chodziło o to, że wielu spośród ich współwyznawców odżegnało się, ba – wręcz potępiło owych szahidów. W tym codziennym wirtualnym ścieku komentarz jednak wyraźnie odznaczał się in plus. Napisany gładko i potoczyście. Bez bluzgów. Z wtrąconym subtelnym archaizmem. Bez ortograficznych błędów, z wycyzelowaną interpunkcją. Od razu dostrzeżesz, że szanownemu autorowi nieobce są logiczne wnioskowanie i snucie misternych związków przyczynowo-skutkowych.
Komentarz zaś brzmiał tak – cytuję in extenso: „95 proc. psów też potępia te 5 proc. psów, które nagle rzucają się i zagryzają człowieka, bo sobie bezczelnie szedł. Ale to nie zmienia faktu, że z powodu owych 5 proc. całe 100 proc. psów ma nakaz chodzenia w kagańcu albo na smyczy, albo siedzenia za ogrodzeniem. I dokładnie te same zasady powinny muzułmanów dotyczyć”.
Nie ma wątpliwości, drogi Piołunie – autorem powyższego wywodu nie był pierwszy lepszy troll z gimbazy. To musiał być jakiś wykształciuch. Może inżynier z ambicjami? Oczytany urzędnik? Biały kołnierzyk? Nauczyciel? Katecheta? Uczelniany wykładowca? Szanowany docent?
Zresztą nomen omen pies mu mordę lizał. To nieważne, gdzie i na jakim stanowisku zarabia na życie. Ważne jest coś zupełnie innego. Jeżeli ludzie nieźle wykształceni i obyci zaczynają z podniesionym czołem głosić takie poglądy – znaczy to, drogi Piołunie, że faktycznie nadszedł nasz czas!
Twój kochający stryj Krętacz ©