Pewnego razu w Kapadocji

O filmach Ceylana mówi się, że to rzadki przypadek, kiedy kino dogania literaturę. Rzeczywiście, seans nagrodzonego Złotą Palmą „Zimowego snu” przypomina lekturę świetnej, opasłej powieści.

20.10.2014

Czyta się kilka minut

Haluk Bilginer w filmie „Zimowy sen” / Fot. MATERIAŁY PRASOWE
Haluk Bilginer w filmie „Zimowy sen” / Fot. MATERIAŁY PRASOWE

I nie tylko dlatego, że trwa ponad trzy godziny. To film o nadzwyczajnej psychologicznej gęstości, pełen rozlewnych „opisów przyrody”, niekończących się, mistrzowsko skonstruowanych dialogów dotykających spraw najważniejszych.

Tegoroczna Złota Palma dla Nuriego Bilge’a Ceylana na festiwalu w Cannes była kwestią czasu. Niemal każdym swoim filmem („Uzak”, „Klimaty”, „Trzy małpy”, „Pewnego razu w Anatolii”) turecki reżyser ocierał się o ten prestiżowy laur. Uhonorowanie „Zimowego snu” miało więc w sobie coś z nagrody za całokształt – za doprowadzenie do perfekcji (ale i do pewnej skrajności) uprawianego przez Ceylana modelu kina.

I tym razem twórca „Klimatów” wrzuca swoich bohaterów w anatolijski pejzaż. Starzejący się Aydin, niegdysiejszy aktor i aspirujący literat, jest właścicielem hoteliku w Kapadocji. Baśniowy krajobraz tufowych skał i wykutych w nich wiekowych domostw stanowi kontrapunkt dla prozy życia dzisiejszych mieszkańców wioski, a zarazem symbolizuje panujący tam zastój. Podobnie jak bohater „Uzaka” czy „Klimatów”, Aydin reprezentuje typ tureckiego intelektualisty: wyniosłego, aroganckiego, patriarchalnego w swojej potrzebie kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Kogoś, kto nawet gdy przyznaje się do błędu, robi to z moralną wyższością. Z takiej pozycji przemawia do młodej żony próbującej sił w filantropii, do krytycznie oceniającej go siostry, do podległych mu ubogich najemców, a nawet do czytelników swych felietonów publikowanych w lokalnej gazecie. Kiedy wygłasza kaznodziejskie tyrady, mamy wrażenie, jakby ciągle mówił z teatralnej sceny. Ma w sobie coś ze starego borsuka – zapadł w zimowy sen, z którego nie potrafi się obudzić.

W jesienno-zimowej, nieprzypominającej turystycznych folderów kapadockiej scenerii Ceylan rozgrywa pasjonujący dramat: obumarłego małżeństwa opartego na toksycznej zależności, biednych i bogatych w nieustającym pojedynku o władzę i ludzką godność, a wreszcie dramat samego Aydina – zaślepionego w swojej bucie, tragicznego w roli naprawiacza świata, przegranego w relacjach z innymi. Punktowe, często naturalne oświetlenie wydobywa bohaterów z tła, tworząc nastrój niezwykłej intymności. Z każdą chwilą ich relacje nabierają nowych odcieni. Coraz bardziej otwiera się przepaść między tym, czego od siebie nawzajem oczekiwali, a tym, co przyniosło im życie.

Rozmawiają językiem Dostojewskiego, Czechowa, Szekspira. Od pierwszego Aydin przejął wysoki, pryncypialny ton, a sam Ceylan skłonność do głębokich introspekcji i intensywnych konfrontacji postaw, jak w scenie jałmużny dawanej przez żonę Aydina. Melancholia „Trzech sióstr” przebija w postaci Necli, siostry Aydina, której dusza „usycha za Stambułem”. Zaś od twórcy „Zimowej opowieści” reżyser przysposobił nie tylko tytuł i pewne wątki, ale i znakomitą scenę w końcówce filmu, kiedy podczas przełomowej dla siebie nocnej popijawy Aydin przerzuca się z kolegą szekspirowską frazą.

Dyskomfort widza polega na tym, że trudno mu jednocześnie odbierać wszystkie sygnały – intelektualne, estetyczne, emocjonalne – jakich ten film dostarcza. Ważkie dialogi pędzą tu z szybkością karabinu maszynowego, czasem za bardzo rzecz dopowiadając (jak w oskarżycielskim monologu żony Aydina), podobnie jak pędzą obrazy o ładunku symbolicznym (uwolnienie dzikiego konia). Ceylan jest jednak mistrzem filmowego opowiadania i pewną ręką zawiaduje całą maszynerią. W nizaniu poszczególnych epizodów, przejściach między nimi, w operowaniu nastrojem i dygresją nie ma sobie równych. Stworzył kino jeszcze bardziej wymagające niż do tej pory i niemal tak osobiste jak „Klimaty” (scenariusz po raz kolejny współtworzyła żona reżysera). Dlatego warto się w nim roztopić, prześnić, a potem, już w konfrontacji z samym sobą, na zimno przepracować.


„ZIMOWY SEN” (Kiş uykusu) – reż. Nuri Bilge Ceylan, scen. Ebru Ceylan, Nuri Bilge Ceylan, zdj. Gökhan Tiryaki, wyst. Haluk Bilginer, Melisa Sözen i inni. Prod. Turcja/Francja/Niemcy 2014. W kinach od 24 października.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2014