Pętla

Dorota Nieznalska nie złago- dniała ani nie zrezygnowała ze sposobu obrazowania nawiązującego do religii. Wprost przeciwnie. Tyle tylko, że teraz uwolniła się od łatwych ideologii, usamodzielniła, dojrzała. Dziś staje się poważnym partnerem w dyskusji - i to nie wyłącznie tej, która dotyczy różnych sposobów "socjologicznego myślenia o religii.

15.05.2006

Czyta się kilka minut

Dorota Nieznalska, "Pozycja modlitewna", 2004 /
Dorota Nieznalska, "Pozycja modlitewna", 2004 /

Szkoda by było, gdyby nazwisko Doroty Nieznalskiej na stałe związało się ze skandalem sprzed kilku lat, kiedy to kontrowersyjna wizja "Pasji" (przedstawienie męskich genitaliów na krzyżu) doprowadziła artystkę, oskarżoną o obrazę uczuć religijnych, przed trybunał. Tamta praca - to prawda, banalna i chyba po prostu niepotrzebna - poddana została niemal wyłącznie ocenie paragrafów. Nie zaufano rzetelności krytyków, a i oni sami nie bardzo wiedzieli, jak rozciąć więzy narzucone przez politykę

(i to bez względu na jej kolor). Gdy sądowy finał "Pasji" wybrzmiał już w mediach, można było pomyśleć, że działalność Nieznalskiej - pozbawiona oceny merytorycznej, łatwo dająca się uwieść "martyrologicznej" wizji zbuntowanego twórcy - skończyła się, zanim na dobre się zaczęła. Innymi słowy: że artystka nie ma nic do powiedzenia.

Tymczasem pomiędzy "Pasją" (ale i innymi wczesnymi pracami tej artystki) a eksponowanym obecnie w Poznaniu "Posłuszeństwem" wyrasta przepaść. "Posłuszeństwo" bowiem to praca, która w duszę ludzką wchodzi o wiele głębiej, obrazując ludzkie lęki, zwątpienia, całą paletę różnych rodzajów rozpaczy i niemożności, poczucie bycia skazanym.

Różnica dotyczy także samej estetyki. Tym razem mamy bowiem do czynienia z dziełem gruntownie przemyślanym formalnie, dowodzącym, że konstrukcja może nieść potężny ładunek emocjonalności i dramatyzmu. Ba, że właśnie poprzez surowość objawiają się one pełniej, gwałtowniej, dźwięczniej.

W przestrzennej sali poznańskiej galerii panuje pustka. To z niej dopiero wyłania się to, co najważniejsze na tej wystawie (i bardzo różne od pozostałych obiektów): łańcuch składający się z wczepionych w siebie, osieroconych koron cierniowych. Wczepiony w szubieniczną pętlę, spływa bezwładnie ku ziemi. Kilka metrów dalej sporych rozmiarów fotografia - kobiecy półakt, uchwycony w modlitewnym geście, rytualnym, wymuszonym, może nawet ironicznym, na pewno jednak nie naturalnym, chcianym, pomocnym. Trudno powiedzieć, kim jest ta postać: obserwatorem czy uczestnikiem.

Jest w tej instalacji coś z szaleństwa średniowiecznych "tańców śmierci". Coś (z zachowaniem wszelkich proporcji) ze słynnej sceny w katedrze z Kafkowskiego "Procesu". Przed oczami pojawia się też wstrząsający cykl Georga Grosza "Ecce Homo" z 1923 roku (za który nota bene niemieckiemu twórcy wytoczono proces o obrazę moralności). Dalej pojawiają się skojarzenia z rzeźbami Louise Bourgeois, w równym stopniu nabrzmiałymi śmiercią, co kobiecością. Wreszcie, odniesienia najbardziej aktualne: tytuł ostatniego filmu Marka Koterskiego - "Wszyscy jesteśmy Chrystusami". Czyżby wśród polskich twórców różnych dziedzin i pokoleń narastało przekonanie, że teraz powinno się myśleć i mówić przede wszystkim o cierpieniu - właśnie w kontekście "chrystologicznym"?

"Posłuszeństwo" Nieznalskiej na pewno jest kolejnym powrotem dramatycznego pytania stawianego chrześcijaństwu na różne sposoby od samego początku (i to diametralnie różni tę pracę od "Pasji", która była wyłącznie niepogłębioną tezą, zrealizowaną zresztą dość prymitywnie). Jaki jest tak naprawdę sens cierpienia? Kto i dlaczego skazał nas na nie? Czy historia to nic innego jak tylko splot naszych indywidualnych cierpień, wobec których jesteśmy bezwolni i posłuszni? Czy ból Boga stanowi wystarczającą odpowiedź, wystarczające usprawiedliwienie dla naszego bólu?

Te pytania stawiane są przecież nie tylko przez tych, którzy nie utożsamiają się z chrześcijaństwem, ale także przez ludzi głęboko religijnych. Jeszcze jeden obraz, przychodzący na myśl przed instalacją Nieznalskiej. Wśród ludzi pamiętających ks. Józefa Tischnera powraca wspomnienie z czasów, kiedy był już bardzo chory. Nie mogąc mówić, napisał podobno na karteczce wstrząsające zdanie: "Nie uszlachetnia". Ciekawe, jak wyglądałaby jego rozmowa z młodą artystką. Na pewno kształt tego dialogu wynikałby ze świadomości, że krytyka i odrzucenie - o ile nie wiążą się z ideologią - to paradoksalne świadectwo bliskości.

Oczywiście można też odczytywać pracę Nieznalskiej na poziomie społecznym. Można prawomocnie interpretować ją tak, jak zrobiła to w "Gazecie Wyborczej" Dorota Jarecka, pisząc, że według artystki "życie prywatne, społeczne i polityczne można rozumieć jako ciąg relacji sadomasochistycznych. Zawsze ktoś dominuje, inny jest posłuszny, ktoś czerpie satysfakcję z władzy, inny jej się poddaje i próbuje pokochać swój ból". Jednak takie rozumienie poznańskiej prezentacji zakłada dystans i obcość.

Tymczasem w instalacji "Posłuszeństwo" - emocjonalnej, pełnej solidarnego buntu - te właśnie aspekty trudno odnaleźć. W tym sensie ostatnia praca Doroty Nieznalskiej daleko wykracza poza determinujący sztukę polską lat 90. problem opresji i relacji "władza - ciało" (zresztą od dłuższego już czasu realizacje tego tematu nasuwają na myśl węża zjadającego własny ogon). Przerażające "Posłuszeństwo" zdaje się odnosić do czegoś spoza mechanizmów porządkujących życie społeczne. Tak jakby wymuszająca i karząca obcość była poza światem, jakby działała z ukrycia. I w tym właśnie czai się groza bijąca z tej pracy. Groza - bo łańcuch cierpienia prowadzi tu do śmierci, która albo jest wyrokiem i karą, albo też świadomym wyborem samounicestwienia. Zaś opadający ku ziemi łańcuch koron cierniowych to w większym stopniu metafora wspólnoty ludzkich losów niż społecznych zazębień.

Społeczny kontekst wystawy jest jednak zauważalny. Najwyraźniej objawia się w przestrzennym zderzeniu galerii i wielkiego centrum komercyjnego, jakim jest poznański Stary Browar (przy wszystkich kontrowersjach związanych z jego powstaniem jest to zresztą znakomity przykład rewitalizacji nie tylko pojedynczego obiektu, ale całego kwartału). Galeria, umieszczona na dachu potężnego kompleksu, góruje nad zgiełkiem konsumpcji, a jednocześnie bardzo mocno jest weń wpisana. Żeby się tu dostać, trzeba przejść przez restauracje i pasaże handlowe kuszące produktami dobrych firm, ale jednocześnie wskazujące drogę aż do wyciszonej galerii - do innego porządku. Ta podróż, prowadząca do "Posłuszeństwa", okazuje się oczyszczająca. Łańcuch koron cierniowych i szubienica stają się u jej kresu nieoczekiwanym memento. Dwa piętra niżej, wśród neonów i reklam, znajduje się klasycyzująca, "mieszczańska" rzeźba Igora Mitoraja. Ciekawe, jaki kontekst instalacja Nieznalskiej zyskałaby (a jaki straciła), gdyby umieszczono ją właśnie tam.

Dorota Nieznalska, "Posłuszeństwo", Galeria Stary Browar, Poznań, kurator: Agata Jakubowska. Wystawa czynna do 28 maja br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2006