Pamięć, która jest ważna

Dorota Nieznalska od lat wraca do przeszłości, wydobywając z niej tematy zapomniane, pomijane lub też pamiętane inaczej. Nie są to jedynie historyczne wyprawy. Artystka nieustannie stawia pytanie, jakie znaczenie mają dla nas minione wydarzenia.

01.07.2019

Czyta się kilka minut

„Re-konstrukcja z dnia 16 grudnia 1981” Doroty Nieznalskiej w Europejskim Centrum Solidarności, Gdańsk, maj 2019 r. / KATARZYNA GRANACKA / ARCHIWUM ECS
„Re-konstrukcja z dnia 16 grudnia 1981” Doroty Nieznalskiej w Europejskim Centrum Solidarności, Gdańsk, maj 2019 r. / KATARZYNA GRANACKA / ARCHIWUM ECS

Wzaciemnionej sali krakowskiego Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK znalazła się monumentalna konstrukcja. Przypomina kształtem ikonostas, ale miejsce ikon ze świętymi wyobrażeniami zajęły fotografie Rusinów i górali podhalańskich. Są wśród nich zdjęcia grupy chłopców z Wróblika Królewskiego, Łemka w dawnym stroju z Nowej Wsi, mieszkanki Markowej czy grupy łemkowskich dziewcząt z okolic Krynicy. Ubranych często świątecznie, uroczyście, patrzących wprost w obiektyw aparatu.

Ofiary

Wszystkie te fotografie zostały wykonane dla powołanego w 1940 r. przez Hansa Franka w Krakowie Instytutu Niemieckiej Pracy na Wschodzie (Institut für Deutsche Ostarbeit), placówki pozornie naukowej (siedzibę miała na Uniwersytecie Jagiellońskim), w istocie polityczno-ideologicznej. Ważną rolę odgrywały w niej badania rasowe i ludoznawcze. Organizowano nadzorowane przez antropologów austriackich ekspedycje m.in. na Podhale, ziemię sądecką, do wsi łemkowskich, ale także do getta w Tarnowie.

Przeprowadzano badania rasowe, w tym wywiady medyczne, ankiety psychologiczne i socjologiczne. Szukano w ten sposób genetycznych dowodów na germańskość określonych grup, by w ten sposób znaleźć uzasadnienie dla zniemczenia zajętych terenów. Chodziło także o pozyskanie siły roboczej i dóbr nadających się do wykorzystania na rzecz III Rzeszy.

W połowie 1944 r. zbiory Instytutu ewakuowano do Bawarii. Tam przejęła je armia amerykańska, a następnie trafiły do słynnej Smithsonian Institution w Waszyngtonie. Dopiero w 2008 r. kolekcję Sektion Rassen- und Volkstumsforschung przekazano Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. Jest to bardzo obszerny zbiór, ponad 70 tys. stron dokumentów: kart antropometrycznych, ankiet socjologicznych, testów psychologicznych, kartotek z odbitkami daktyloskopijnymi palców i całych dłoni oraz 25 tys. zdjęć antropologicznych twarzy, głowy, dłoni i stóp.

Kolekcja Sektion Rassen- und Volkstumsforschung przeraża swą dwuznacznością. To tysiące dokumentów z naukową precyzją opisujących mieszkańców tego fragmentu Polski. Dzięki nim wiemy, jak wyglądali, żyli, jak sami siebie opisywali. Poznajemy ich kondycję fizyczną, obyczaje, kulturę. Zdjęcia wykonano w miejscu zamieszkania fotografowanych. Widzimy ich we własnym otoczeniu. To unikatowe źródło wiedzy.

Sam udział w badaniu był przymusowy, ale też na zdjęciach widać, że dla wielu przyjazd badaczy z Instytutu to niecodzienne wydarzenie. Jednocześnie samo badanie służyło wyjątkowo podłym celom: wyodrębnieniu pożytecznych i zbędnych, wręcz niepożądanych. Wyszukiwano m.in. dzieci „czyste rasowo” i zabierano je rodzicom, by następnie wychowywać je na Niemców.

Kobieta, za nia badacz z IDO, Nowa Wies, Krynica, powiat nowosadecki, Generalne Gubernatorstwo, 1940, Sektion Rassen- und Volkstumsforschung IDO, Archiwum Uniwersytetu Jagiellonskiego

Dzieje Instytutu Niemieckiej Pracy na Wschodzie wyjątkowo drastycznie pokazują możliwą degenerację nauki i jej podatność na polityczne oraz ideologiczne manipulacje (na wystawie jest też prezentowany film o dziejach tego Instytutu). Dorota Nieznalska przypomina o dwuznaczności (czy też wieloznaczności) badań naukowych, o rozmaitych uwikłaniach badaczy i instytucji. Jednak przede wszystkim przypomina same ofiary, ludzi, którzy byli traktowani jako przedmiot naukowych dociekań. Więcej, poprzez szczególną formę samej prezentacji, quasi-sakralną przestrzeń w której umieszczono specjalnie obrobione odbitki zdjęć, w pewien sposób uwzniośla ich los, nadaje im szczególny wymiar.

„Przemoc i pamięć” jest też dedykowana rodzinie artystki. Tej jej części, która była ofiarą przymusowych wysiedleń podczas akcji „Wisła”. Paradoksalnie bowiem ci, którzy byli ofiarami nazistowskiego reżimu, potem doświadczyli wiele złego od innego – komunistycznego. Przy czym rodzinna historia artystki pozostaje trochę w tle. Jak tłumaczyła w rozmowie z Przemysławem Chodaniem dla magazynu „Szum”: „Nie chodziło mi o to, by ujawniać historię rodziny, ona jest gdzieś tam w tle. Tak samo wcześniejsze projekty, które dotyczyły Prus Wschodnich, były momentem odbicia się od tego miejsca, jednak w szerszym kontekście przepracowaniem tematów – pamięci/zapomnienia, miejsc pamięci, niechcianego dziedzictwa”.

Biograficzny wątek jest jednak stale obecny w twórczości Doroty Nieznalskiej. W 2013 r. z wygoloną głową, w stroju bliskim narodowcom, pojechała w Święto Niepodległości do Warszawy i na grobie Romana Dmowskiego złożyła wieniec z żyta, ozdobiony biało-czerwoną kibolską flagą. Swą pracę zatytułowała: „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie”. To cytat z autora „Myśli nowoczesnego Polaka”, a zarazem jednego z przodków artystki. Kilka dni wcześniej złożyła inny wieniec. Tym razem w Sopocie, na grobie prababki Rozalii z domu Dmowskiej.

Przyglądając się przeszłości

W 2003 r. Dorota Nieznalska została skazana za obrazę uczuć religijnych na sześć miesięcy ograniczenia wolności i wykonywanie robót publicznych. Do tej pory jest utożsamiana przede wszystkim z pracą „Pasja”, która była powodem tych oskarżeń. Tzw. sprawa Nieznalskiej miała ogromny wpływ na sytuację sztuki współczesnej w Polsce. Wytoczony artystce proces oraz ostre ataki na jej twórczość zwróciły uwagę części mediów, zwłaszcza deklarujących przywiązanie do liberalnych zasad, na problem wolności artystycznej i swobody wypowiedzi. Przestano uznawać działania artystów wyłącznie za fanaberie, a w pisaniu o ich pracach dostrzegać jedynie skandaliczny wymiar.

Sprawa Nieznalskiej – obok m.in. sukcesu komercyjnego odniesionego przez Wilhelma Sasnala i kilku innych młodych artystów – przyczyniła się do zmiany klimatu wokół powstającej dziś sztuki. Zachęciła do uważniejszego i bardziej życzliwego przyglądania się jej. Ale też wśród twórców pojawiły się elementy autocenzury, sama sztuka straciła na swej drapieżności, a Nieznalska zapłaciła ogromną cenę. Chociaż ostatecznie w 2009 r. została uniewinniona, to jednak długo nie mogła wystawiać w publicznych galeriach (jednym z nielicznych miejsc, które odważyły się ją zaprezentować, była założona przez Grażynę Kulczyk poznańska Galeria Stary Browar), wręcz została zepchnięta na margines.

Wystawa w MOCAK-u pokazuje inny wizerunek artystki. Nienowy, bo Dorota Nieznalska od lat przygląda się wnikliwie nie tylko polskiej przeszłości. Do tego podejmuje tematy rzadko przez innych twórców zauważane. W projekcie „Suur-Suomi (Wielka Finlandia)” z lat 2012/2013 zajmowała się fińską wojną domową w 1918 r. i jej rolą w kształtowaniu tamtejszej tożsamości narodowej. „Tannenberg-Denkmal” (2014) poświęciła dziejom monumentalnego pomnika upamiętniającego wielką bitwę w 1914 r., jednego z kluczowych miejsc niemieckiej pamięci – to tu w 1935 r. został pochowany feldmarszałek Paul von Hindenburg, który dowodził niemieckimi wojskami podczas tej bitwy, później prezydent Niemiec (to on umożliwił Hitlerowi objęcie pełnej władzy), a sam obiekt zostaje uznany za honorowy pomnik III Rzeszy. Z kolei w instalacji „Lebensborn e.V.” (2017) wykorzystała inne dokumenty ze zbiorów Instytutu Niemieckich Prac na Wschodzie. Opowiedziała o sieci sierocińców na terenie III Rzeszy, w których umieszczano dzieci odebrane rodzicom, ponieważ sklasyfikowano je jako „czyste rasowo”.

Instalacja „Lebensborn e.V.” czy projekt „Przemoc i pamięć” są przykładami istotnego zjawiska w sztuce współczesnej, określanego jako „archiwistyczny zwrot”. Artyści sięgają po dokumenty, stare zdjęcia, filmy, przekopują archiwa i biblioteki. Praca badawcza staje się częścią procesu twórczego. Przykładów można podać wiele. Henrik Olesen przyglądał się losom genialnego brytyjskiego matematyka Alana Turinga, zasłużonego podczas II wojny światowej, ale potem prześladowanego z powodu swej orientacji seksualnej. Maria Eichhorn badała losy dóbr kultury zrabowanych przez nazistów: skonfiskowanej w 1939 r. kolekcji Alexandra Fiorino, żydowskiego kolekcjonera z Kassel, czy zbiorom wybitnego wrocławskiego kolekcjonera Davida Friedmanna z przedwojennego Wrocławia. Z kolei Goshka Macuga śledziła dzieje gobelinu według „Guerniki” Picassa, wykonanego na zamówienie Nelsona Rockefellera, a następnie umieszczonego w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku.

Polskie doświadczenie

W 2011 r. na podstawie archiwalnych zdjęć i rozmów ze świadkami Nieznalska odtworzyła pierwotny wygląd Bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej po staranowaniu jej czołgiem T-55 w stanie wojennym. „Re-konstrukcja z dnia 16.12.1981” jest dziś częścią stałej ekspozycji Europejskiego Centrum Solidarności. Sześć lat później z archiwalnych materiałów zmontowała film „Zaczęło się w Gdańsku” o początkach Solidarności. Jej ojciec Bogusław Nieznalski fotografował strajk w Stoczni w 1980 r. i późniejsze wydarzenia (wykonane przez niego zdjęcie „No pasarán!” stało się jednym z symboli stanu wojennego). Z kolei przed gmachem MOCAK-u stoi fragment muru z cegieł zebranych przez Dorotę Nieznalską z terenu stoczni. Przypomina o opowieści o przeskoczeniu przez Lecha Wałęsę w sierpniu 1980 r. stoczniowego muru, by dołączyć do strajkujących. Swą pracę artystka zatytułowała: „Dar Gdańska dla Krakowa”.

Dziewczynka ze wsi łemkowskiej z okolic Krynicy, Generalne Gubernatorstwo, 1940, Archiwum Uniwersytetu Jagiellonskiego

Prace artystki wpisują się w aktualne polskie spory o przeszłość. Są w niej istotnym głosem i jednocześnie zaprzeczeniem przekonania, że jest to sfera całkowicie zawłaszczona przez prawicową stronę. „Przywołując historię w gruncie rzeczy jesteśmy bardzo blisko teraźniejszości” – tłumaczyła Dorota Nieznalska w wywiadzie dla „Szumu”. I dodawała: „Mam nadzieję, że moje wystawy budzą refleksję o tym, jakie zagrożenie niesie z sobą nienawiść, dzielenie na lepszych, gorszych, na rasy, ograniczanie wolności, łamanie praw, przemoc, zabijanie”.

Od pewnego czasu artystka zajmuje się Stanisławem Pyjasem oraz krakowskim środowiskiem skupionym wokół Studenckiego Komitetu Solidarności. Badała zgromadzone w IPN-ie dokumenty dotyczące śmierci krakowskiego studenta, ale też działalność agenta Służby Bezpieczeństwa Lesława Maleszki (TW Ketman). Dwóch postaci będących swoistymi symbolami tego czasu i podejmowanych wówczas wyborów.

W listopadzie w Europejskim Centrum Solidarności otworzy swoją wystawę poświęconą Stanisławowi Pyjasowi. Niedawno zaś przypomniała jego słowa z 18 stycznia 1977 r.: „trzeba skończyć z zajmowaniem się sztuką, teatrem, literaturą, różnymi pięknymi rzeczami, i trzeba zająć się polityką. Trzeba walczyć”. ©

 

Dorota Nieznalska, PRZEMOC I PAMIĘĆ, Kraków, Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, kuratorka Monika Kozioł, wystawa czynna do 18 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2019