Paul Simon, „Surprise"

Faktycznie - niespodzianka. Bardzo miła niespodzianka.

31.07.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Że Paul Simon ma szansę na powrót do łask słuchaczy i rozgłośni radiowych, wydawało się od dłuższego czasu przesądzone. Wskazywała na to ogromna popularność tak zwanego urban folk czy alternative country w wykonaniu chociażby Devendry Banharta, Neko Case, Calexico czy

16 Horsepower: renesans autorskich ballad o wyrafinowanych literacko tekstach, wykonywanych przy akustycznym akompaniamencie. Wystarczyłoby tylko powrócić do melancholijnych piosenek w rodzaju "The Boxer" czy "The Sound of Silence"...

Simon wybrał jednak drogę trudniejszą, nie po raz pierwszy myląc tropy, zaskakując fanów i zmuszając przeciwników do rewizji ocen. Najnowsza płyta wydaje się czerpać z tego, co w jego dorobku najlepsze: piękne, subtelne melodie i jedyny w swoim rodzaju, ciepły głos (wydaje się, że nic nie zmieniło się od czasów współpracy z Artem Garfunkelem) sąsiadują tu z eksperymentami rytmicznymi i oryginalnymi aranżacjami, jakimi Simon zadziwiał słuchaczy w latach 80.

Produkcji albumu podjął się Brain Eno, co zrazu może wydawać się wyborem szokującym; tłumaczy się jednak wspólnymi dla obu artystów fascynacjami world music, zwłaszcza w wydaniu afrykańskim. Eno jest współautorem części piosenek, odpowiada za instrumenty elektroniczne i ambientowe "dźwiękowe krajobrazy". Pierwszym zaskoczeniem przy słuchaniu albumu jest więc spora ilość elektroniki, a zwłaszcza użycie elektronicznej perkusji. Syntetyczny beat wcale nie wydaje się tu jednak ciałem obcym. Wręcz przeciwnie: nadaje części piosenek charakter zbliżony do... ostatnich dokonań Petera Gabriela.

Typowe dla płyty utwory, takie jak "Everything About It Is a Love Song", "Sure Don't Feel Like Love" czy "Outrageus" opierają się na elektronicznym beacie wzmocnionym partią basu (świetny Pino Palladino), czasami nieco chłodnym i "odhumanizowanym", czasami ciepłym, zbliżającym się do funku czy reggae. Na tym szkielecie rytmicznym pojawiają się dodatkowe instrumenty: partie gitar (akustycznych lub elektrycznych, także w mistrzowskim wykonaniu Billa Frisella), fortepianu (Herbie Hancock), a nawet... sitar. I oczywiście głos Simona, któremu w pełnym pasji hymnie antywojennym "Wartime Prayers" towarzyszy chór gospel, co nadaje całości charakter zbliżony nieco do utworów Rogera Watersa. Skomplikowana kompozycja, bogate brzmienie i gęste aranżacje wyróżniają także "Once Upon a Time There Was an Ocean". Właściwie jedynie ostatnią piosenkę - "Father and Daughter" - uznać można za klasyczną "Simonowską balladę", o tradycyjnej konstrukcji, choć i tu pojawia się elektroniczna perkusja, a w tle ukryte są dziwne efekty w rodzaju puszczanej wstecz taśmy...

W klimacie płyty - zarazem kameralnej i pełnej rozmachu, konfesyjnej i żarliwej - są też teksty. Paul Simon zawsze przykładał do nich dużą wagę i starał się za wszelką cenę uciekać od popowego banału (któż inny ryzykowałby komercyjne samobójstwo, czyniąc bohaterem piosenek René Magritte'a czy Franka Lloyda Wrighta?). Tym razem postawił sobie zadanie jeszcze trudniejsze, koncentrując się na codzienności: tej prywatnej (starzenie się, rodzina), ale i tej publicznej (gwałtowny sprzeciw wobec obecnej amerykańskiej polityki). Niezwykle szczera i pełna emocji, a zarazem całkowicie wolna od sentymentalizmu i nostalgii płyta.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006