Brzmienie ciszy

Gopichand. Brzdęk tego jednostrunowego, indyjskiego instrumentu rozpoczyna najnowszą, znakomitą płytę Paula Simona „Stranger to Stranger”. Najnowszą i ostatnią. Właśnie zapowiedział zakończenie muzycznej kariery.

04.07.2016

Czyta się kilka minut

Paul Simon w Hyde Parku, Londyn, 5 lipca 2012 r.  / Fot. Jim Dyson / GETTY IMAGES
Paul Simon w Hyde Parku, Londyn, 5 lipca 2012 r. / Fot. Jim Dyson / GETTY IMAGES

74-letni Paul Simon spędził na scenie ostatnie 61 lat życia. Razem z kolegą ze szkolnej ławy o imieniu Arthur występował na okolicznościowych uroczystościach, naśladując popularny wtedy duet The Everly Brothers (znany z przeboju „All I Have To Do Is Dream”). Swoją pierwszą piosenkę – „The Girl for Me” – Paul Simon napisał mając 13 lat. Rękopis utworu znajduje się dziś w Bibliotece Kongresu jako pierwszy utwór duetu Simon and Garfunkel. 20 lat później w nowojorskim Central Parku ich koncertu słuchało ponad pół miliona ludzi.

Paul Simon i Art Garfunkel nagrali razem pięć albumów, które przyniosły im dziesięć nagród Grammy. „Sound of Silence” i „Mrs. Robinson” – kompozycje znane z filmu Mike’a Nicholsa „Absolwent” – czy ostatni, wydany w 1970 r. album „Bridge Over Troubled Water” to kanon muzycznej popkultury, hymny, które echem odbijają się do dziś. By nie szukać daleko, napisany pół wieku temu „Sound of Silence”, od pięciu tygodni, tym razem w wykonaniu metalowego zespołu Disturbed, notowany jest w czołówce Listy Przebojów Trójki.

Oprócz tworzenia muzycznego duetu z Artem Garfunkelem Paul Simon mógł spokojnie nie robić nic. Chciał jednak czegoś dokładnie przeciwnego.

Pod afrykańskim niebem

W latach 70. nagrywał autorskie płyty, zagrał w filmie Woody’ego Allena „Annie Hall”, ale przede wszystkim słuchał. W jego głowie mieszały się pieśni gospel amerykańskiego Południa, angielskie melodie folkowe, jamajskie reggae, muzyka Ameryki łacińskiej czy dźwięki Afryki.

W 1986 r. na sklepowe półki trafił album „Graceland” – efekt podróży Simona do Republiki Południowej Afryki. W wynajętym studio nagraniowym w Johannesburgu Amerykanin przez dwa tygodnie gościł lokalnych muzyków – na czele z Josephem Tshabalalą, liderem grupy wokalnej Ladysmith Black Mambazo. Tak powstał album, na którym rockowy sznyt przeplata się z pieśniami a capella i nieznanymi dotąd w świecie zachodniej popkultury tradycyjnymi afrykańskimi brzmieniami gatunków zydeco, isicathamiya czy mbaqanga.

Wydając „Graceland”, Simon złamał polityczny bojkot realizującej politykę apartheidu RPA. Zamiast z ostracyzmem, muzyk spotkał się z uznaniem afrykańskich artystów na wygnaniu: trębacza i aktywisty Hugh Masekeli oraz wybitnej, zaangażowanej śpiewaczki Miriam Makeby. Oboje dołączyli do jego zespołu, wspólnie prezentując muzykę swej ojczyzny podczas amerykańskich i europejskich tras koncertowych z „Graceland”. Muzyka Simona połączyła afrykańskich artystów z różnych plemion i przeciwnych stron barykady. W styczniu 1992 r., dwa lata po uwolnieniu Nelsona Mandeli – tym razem przy pełnym poparciu ONZ – Paul Simon wrócił do Johannesburga, by wraz z zespołem Graceland wystąpić dla niego i 40 tysięcy fanów.

Bez pośpiechu

Paul Simon nagrał zaledwie 13 solowych płyt – to niewiele jak na przeszło cztery dekady od rozwiązania duetu z Artem Garfunkelem. Muzyk ten jednak nigdy się nie spieszył – nawet gdy skutecznie grał z popularnymi gustami – choćby zapraszając gwiazdora amerykańskiej komedii Chevy’ego Chase’a do udziału w teledysku „You Can Call Me Al” (warto przypomnieć, że tytuł utworu wziął się z incydentu na przyjęciu, podczas którego imieniem „Al” zwrócił się do Paula Simona wybitny dyrygent i kompozytor Pierre Boulez). Ostatnim komercyjnym flirtem artysty była wspólna trasa koncertowa ze Stingiem.

Lecz kiedy należy podpisać album własnym nazwiskiem, Simon nie idzie na kompromisy – przeciwnie: rozpoczyna eksperymenty. Na wydanym właśnie „Stranger to Stranger” znać fascynację wokalisty muzyką współczesną. Nie jest ona tajemnicą – wszak w jego zespole od kilkunastu lat gra na gitarze Mark Stewart, podpora kolektywu Bang on a Can All-Stars, dla którego muzykę piszą najważniejsi amerykański kompozytorzy, tacy jak Julia Wolfe, Michael Gordon czy David Lang. Tym razem obok instrumentów tradycyjnych Azji, Afryki i obu Ameryk na płycie brzmią muzyczne wynalazki amerykańskich awangardzistów, kompozytorów i konstruktorów Harry’ego Partcha i jego ucznia Deana Drummonda. Obaj wypracowywali własne muzyczne języki, w których mówić są w stanie jedynie ich własne instrumenty, takie jak Quadrangularis Reversum, Zymo-Xyl czy Chromelodeon. Obok nich na „Stranger to Stranger” klaszczą artyści flamenco, na basie gra Carlos Henriquez z orkiestry Wyntona Marsalisa Jazz at Lincoln Center, a wszystko okrasza elektroniką włoski producent Clap! Clap! Z drugiej strony nad brzmieniem czuwał też 81-letni Roy Halee, który realizował pierwsze nagrania duetu Simon & Garfunkel. Wszystko to jednak stanowi tylko tło. To głos Paula Simona, jego muzykalność, wrażliwość, poczucie humoru i bystre spojrzenie na współczesny świat są tematem tego albumu.

Anioły ulicy
 

„Wristband” – singiel promujący płytę – na pozór opowiada zabawną, autoironiczną, choć ponoć fikcyjną historię starszego muzyka, który przed koncertem postanowił wyjść na papierosa, a gdy zatrzasnęły się za nim drzwi, zorientował się, że nie ma tytułowej opaski na nadgarstku i z tego powodu ochroniarz nie chce go wpuścić na jego własny koncert. Dykteryjka przeradza się w narzędzie krytyki współczesnej konsumpcji i podziałów na zaradnych bogatych i nieudolnych biednych. Wcześniej, w otwierającym album utworze „Werewolf” Simon stwierdza gorzko: „Życie jest loterią, a więc większość musi przegrać”.

Na płycie są też wspomnienia dzieciństwa, jak przywoływany w jednym z utworów Cool Papa Bell – baseballista, najszybszy gracz w czarnoskórej lidze, którego młody Simon podziwiał, gdy razem z ojcem chodzili na mecze. Jest miłość do kobiety i serce dla bezdomnego szaleńca – anioła ulicy – z którymi nikt nie chce rozmawiać. Tytuł „Street Angel” usłyszeć miał Simon, słuchając od tyłu pochodzącego z 1939 r. nagrania gospel w wykonaniu Golden Gade Quartet. Ledwie 38-minutowy album zamyka kołysanka dla bezsennych „Insomniac’s Lullaby”.

Za sprawą „Stanger to Stranger” po 20 latach muzyka Simona wróciła na szczyt list przebojów po obu stronach Oceanu, a sam artysta jest pewniakiem do kolejnej nominacji do nagrody Grammy.

Budowniczy mostów

28 czerwca na łamach „New York Timesa” ukazał się artykuł Jima Dwyera, w którym Paul Simon powiedział: „Odejście jest dla mnie aktem odwagi. Chcę zobaczyć, co się wtedy stanie. Sprawdzić, kim jestem – czy tylko tym facetem, którego definiuje wyłącznie to, co zrobił? A jeśli tego zabraknie? Kim wtedy będę?”. Simon zamierza ponoć dokończyć amerykańską i europejską trasę promującą „Stranger to Stranger” i pod koniec roku zakończyć karierę.

Nie minęły 24 godziny od publikacji, a z wielu miejsc na świecie zaczęły spływać prośby, by nie schodził ze sceny. Chyba najdobitniej poprosił o to na łamach brytyjskiego „Guardiana” Jim Farber: „W czasach Donalda Trumpa i Brexitu zniuansowana wizja USA otwartych na świat potrzebna jest bardziej niż kiedykolwiek”. To fakt – gdy amerykański milioner chce budować mur odgradzający Stany Zjednoczone od Meksyku i zakazać wstępu wszystkim muzułmanom, Statua Wolności zdaje się odpływać głębiej w stronę morza – jak śpiewał Simon w „American Tune”. Nie dziwi więc, że inną swoją piosenkę, „America”, podarował lewicowemu kandydatowi na urząd prezydenta – Berniemu Sandersowi.

Paul Simon od zawsze jest „mostem nad niespokojnymi wodami” Ameryki. Z Artem Garfunkelem śpiewali o bohaterach z ulicy, gdy najważniejsi przywódcy Ameryki – John F. Kennedy i Martin Luther King – ginęli z rąk zamachowców. To jego wykonanie utworu „Boxer” otworzyło pierwsze po zamachach z 11 września wydanie legendarnego programu komediowego Saturday Night Life. Na widowni w Studiu 8H w wieżowcu 30 Rockefeller Plaza zasiedli strażacy, którzy parę dni wcześniej pracowali w strefie Ground Zero. Później, podczas koncertu charytatywnego „Tribute to Heros”, zaśpiewał „Bridge Over Troubled Water” – a dziesięć lat później, w miejscu, a którym stały dwie wieże, zabrzmiało jego „Sound of Silence”.

Przede wszystkim jednak przez całą swoją karierę Simon jest człowiekiem wolnym od uprzedzeń – muzycznych, rasowych, ludzkich. Jest ciekaw Innego – chce go posłuchać, poznać, zaprosić do swego świata i stanąć na wspólnej scenie. Według prezydenckich sondaży połowa Amerykanów chce innego świata. Podobnie większość głosujących w niedawnym referendum w Wielkiej Brytanii.
30 czerwca na niewielkim stadionie w rodzinnej, nowojorskiej dzielnicy Queens Paul Simon zakończył amerykańską część swojej trasy koncertowej. W październiku i listopadzie będzie można go posłuchać w niemal każdej zachodnioeuropejskiej stolicy od Pragi po Madryt. Trasa nie objęła jednak Polski.

Pozostaje nam powtórzyć za przyjacielem artysty, kompozytorem Philipem Glassem: „Kto, jeśli nie ty, napisze nową piosenkę Paula Simona?”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2016