Patryk Pufelski istnieje. Lektor czyta „Pawilon małych ssaków”

Jest listopad, depresyjny miesiąc kurczących się dni. Lektura „Pawilonu...” krzepi.

21.11.2022

Czyta się kilka minut

 /
/

Czy możemy pisać o autorach, których znamy? Dyskusja na ten temat co jakiś czas powraca – sam nie widzę przeciwwskazań, byle to, co się pisze, było uczciwe i nie wiązało się z ukrytymi uwikłaniami.

Tym razem znajomość z autorem się przydaje, pozwala bowiem rozwiać wątpliwości podejrzliwego czytelnika. Niedoszły hungarysta opiekujący się w zoo pingwinami, gej objeżdżający ze swoją fretką imieniem Klusek lokalne oddziały Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, nauczyciel dzieci w żydowskiej szkółce niedzielnej mający przyjaciół starszych o kilka pokoleń – czy ktoś taki rzeczywiście istnieje? Zapewniam: istnieje, naprawdę nazywa się Patryk Pufelski i krąży między rodzinnym Trójmiastem, Krakowem a Wrocławiem, gdzie teraz mieszka ze swoim partnerem, odwiedza też ogrody zoologiczne w różnych częściach świata. Praca wśród zwierząt była od dzieciństwa jego marzeniem, historie żydowskich i kaszubskich przodków zbiera z pasją, a jego dziennik nie jest fikcją, choć jak każda autobiograficzna wypowiedź – trochę autokreacją.

Co najważniejsze – Patryk Pufelski umie pisać. A tę umiejętność łączy z wrażliwością, obejmującą cały świat istot żywych. Pierwszy zapis: „Umarł dziś mój jeż, Tadeusz”. Zapis następny dotyczy ukochanej babci, która właśnie zapisała się na fitness. I tak będzie dalej. „Mam 32 lata – mówi teraz autor Oldze Wróbel z „Dwutygodnika” – ale dziennik zaczyna się, kiedy mam 23. Nie miałem wtedy świadomości ani narzędzi, żeby rozgryzać sprawy międzyludzkie”. Zostawmy narzędzia, wspomnijmy o niebezpieczeństwach, których debiutant skutecznie unika: protekcjonalnego tonu wobec swoich wiekowych przyjaciółek i czułostkowości w relacjonowaniu przygód ze zwierzętami. Telefony babci Wusi to źródło zaskoczeń i zachwytu, a obserwacja życia codziennego stadka pingwinów łączy się z – jak by to ująć – szacunkiem dla ich odrębności. Kotikom można ofiarować torcik rybny na święto chanuki, ale od nich już zależy, czy ten prezent przyjmą.

Jest listopad, depresyjny miesiąc kurczących się dni. Lektura „Pawilonu...” krzepi, choć tamta dekada radosna nie była: pandemia, nasza wojenka domowa, szczucie na osoby LGBT, haniebne traktowanie migrantów na Podlasiu. Teraz za ścianą mamy wojnę prawdziwą. Uchodźców z Ukrainy na szczęście przyjmujemy, a są z nimi też zwierzęta. Siedmioletnia dziewczynka uciekająca z rodziną z Kijowa przywiozła 76 afrykańskich ślimaków z rodzaju Lissachatina – trafiły do Patryka. ©℗

Patryk Pufelski PAWILON MAŁYCH SSAKÓW,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2022, ss. 200.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 48/2022