Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Uzasadniali to przestrzeganiem praw pracowniczych i interesem drobnych kupców, którzy chcąc sprostać większej konkurencji musieli otwierać sklepy nawet wówczas, gdy wiara czy przyzwyczajenie skłaniałyby ich do świętowania. Po kilkunastu tygodniach zakaz zniósł... rynek. Zarządy hipermarketów zaczęły ostrzegać, że dalsze straty zmuszą ich do zwolnienia nawet 20 proc. kadry; o stratach zaczęli też mówić właściciele małych sklepów.
Do pracy w wolne dni są zmuszani nie tylko pracownicy wielkich sieci handlowych z obcym kapitałem, ale także sieci mniejsze z kapitałem jak najbardziej rodzimym, czy wreszcie - nasi przedsiębiorcy (a dobrze pamiętać, że przytłaczająca większość z nich prowadzi małe firmy, w których nie ma związków, o porozumienie zaś równie łatwo jak o wywarcie presji, by pracować także w dni wolne). Jeśli jeszcze wziąć pod uwagę, że utarg w dni świąteczne dochodzi nawet do 30 proc. tygodniowych obrotów, a w przypadku zamknięcia sklepów i centrów trzeba byłoby zwolnić nawet 15 proc. zatrudnionych, pewne jest jedno: to nie jest sprawa dla polityków. Problem pracy w wolne dni powinni rozwiązać między sobą pracodawcy i pracownicy - w takim dialogu o wiele łatwiej będzie znaleźć konieczny kompromis. Wystarczy do tego kodeks pracy i determinacja pracowników w obronie swoich praw. Fakt powstania związków zawodowych w dużych sieciach handlowych czy obrony interesów ich pracowników w sądzie, to najlepsze dowody na to, że nie potrzeba im politycznego wsparcia.