Pasterz wraca

Zamiast często padającego z ambon słowa "zagrożenie", abp Henryk Hoser mówi jak Jezus do uczniów o zajęczym sercu: "Niech się nie trwoży serce wasze".

01.07.2008

Czyta się kilka minut

Biskup wkroczył do katedry przy ogłuszającym wyciu syren. Być może ingresowi towarzyszyło także bicie dzwonów, ale w kościele słyszało się tylko syreny. Katedra świętych Michała i Floriana była wypełniona ludźmi, na zewnątrz stały poczty sztandarowe. Licznie stawiło się duchowieństwo (koncelebransi wypełnili niemal całą boczną nawę), w procesji szło ponad 20 biskupów w mitrach i ornatach. Nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk, kard. Józef Glemp, abp Kazimierz Nycz, poprzednicy: biskup senior Kazimierz Romaniuk i abp Leszek Sławoj Głódź, metropolita gdański; abp Robert Sarah, sekretarz Kongregacji Ewangelizacji Narodów, członkowie Kolegium Konsulatorów oraz duchowni innych wyznań.

Na tym tle arcybiskup Henryk Hoser wyglądał najskromniej: jedyny w tym pochodzie hierarcha bez mitry i ornatu, w fioletowej sutannie i birecie. Ale - co oczywiste - właśnie on przyciągał wzrok wszystkich.

Arcybiskupa powitał administrator, kierujący diecezją w czasie wakatu bp Stanisław Kędziora. Nuncjusz odczytał urzędowy akt nominacji, potem odczytano również protokół z objęcia diecezji, pod którym kolejno podpisywali się członkowie Kolegium Konsulatorów. Następnie abp Kowalczyk wręczył nowemu biskupowi znak władzy - pastorał. Wszystko odbyło się w dobrym rytmie, niemal bez zakłóceń. Niemal, bo kiedy Konsulatorzy stali w kolejce do stolika z protokołem, w połowie głównej nawy jakaś kobieta zaczęła wykrzykiwać - sądząc z tonu - protesty czy zniewagi. Co krzyczała - choć się znajdowałem stosunkowo blisko - nie zdołałem zrozumieć. Wołała najpierw głośno, potem ciszej, wreszcie ucichła; chyba nawet nie wyprowadzono jej z kościoła. Grupa radiomaryjna wznosiła co jakiś czas w górę obrazki Matki Bożej Częstochowskiej.

Po otrzymaniu pastorału (czytaj: otrzymaniu władzy) arcybiskup Hoser ubrał się w szaty liturgiczne i zasiadł na biskupim tronie (dotąd siedział na niskim foteliku z boku prezbiterium). Przyszedł czas na przemówienia. Arcybiskup Głódź - poprzednik - zapewnił następcę, że "duchowieństwo jest tu dobre, scalone, bez rozwichrzonych spojrzeń na wiele spraw", a "lud przywiązany do Kościoła, do swojej historii i jasnej, czytelnej tożsamości". Nuncjusz z kolei wychwalał zasługi poprzedników na stolicy prasko-warszawskiej, zwłaszcza ostatniego, krótko przedstawił życiową drogę nowego biskupa, którą określił jako "dar i tajemnicę". Inni zapewniali o radości z nominacji i deklarowali chęć współpracy.

"Homagium na znak czci i posłuszeństwa" (określenie z wydanej na ingres książeczki) składali przedstawiciele różnych kategorii duchowieństwa, a także przedstawiciele władz samorządowych (z panią prezydent Warszawy), służb mundurowych (straż pożarna, wojsko, policja), świata pracy (lekarz, nauczyciel, aktor, robotnik) oraz rodzin. Warto dla uniknięcia nieporozumień zaznaczyć, że jeśli się tu mówi o posłuszeństwie, to w przypadku ludzi świeckich dotyczy ono spraw duchowych.

Homilię arcybiskup Hoser wygłosił z ambony: "O chwalebnej i zarazem tragicznej historii [Pragi] często mówili moi czcigodni poprzednicy (...). Dzisiaj natomiast stawiamy sobie pytanie o przyszłość Polski, Europy i świata". W tych słowach zawarty był jeśli nie program, to filozofia podejmowanej posługi: zamiast często padającego z ambon słowa "zagrożenie", które sprawia wrażenie, że Kościół jest prorokiem nieszczęścia, arcybiskup wybiera słowa, które Jezus powiedział "uczniom o zajęczym sercu": "Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we mnie wierzcie". Powiedział z mocą: "Nie są to słowa klęski i zwątpienia".

Oklaski kilkakrotnie przerywały mówcy. Klaskano, kiedy wspomniał "żołnierza Chrystusowego" arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia, klaskano, gdy wspominał "znanego, kochanego i szanowanego" biskupa Kędziorę. Długo klaskano, słysząc, że "po 33 latach ich biskup wraca do siebie", oklaskami przyjęto deklarację gotowości "lojalnej współpracy z administracją rządową i samorządową, organizacjami, instytucjami i osobami dla dobra wspólnego". Prawdziwa owacja nastąpiła, kiedy skończył. On jednak, nie czekając aż umilknie, zaraz zszedł z ambony.

Rozdawanie Komunii trwało długo; dłużej niż Komunia wiernych trwała Komunia koncelebransów.

Przed końcowym błogosławieństwem życzenia nowemu arcypasterzowi złożył w imieniu diecezji prałat Jerzy Gołębiewski. Nie mówił "ekscelencjo", ale "nasz Pasterzu" i zapewnił: "nie jesteś sam, my z Tobą jesteśmy".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2008