Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W historii chrześcijaństwa tylko dwóch papieży odwiedziło meczet: Jan Paweł II i Benedykt XVI. W przypadku Jana Pawła, który uczynił to w 2001 r., ten gest raczej nie dziwił, skoro nastąpił po modlitewnym spotkaniu przywódców religijnych w Asyżu (1986 r.) czy po pocałunku złożonym na Koranie (1999 r.). Wizytę Benedykta w meczecie w listopadzie 2006 r. trudno uznać za krok dla niego charakterystyczny. Zaledwie trzy miesiące wcześniej oburzył muzułmanów jego słynny wykład w Ratyzbonie, a 20 lat wcześniej prefekt Kongregacji Nauki Wiary krytycznie odniósł się do koncepcji spotkania w Asyżu. Twierdził wówczas, że nie może być ono modelem dialogu międzyreligijnego, bo zdaje się zrównywać chrześcijaństwo z innymi religiami, i nie wziął udziału w tym wydarzeniu.
Kontynuacja, nie kopia
To, że obecny papież nie zamierza się trzymać linii poprzednika, wyraźnie ukazało się w marcu 2006 r., kiedy Papież włączył Papieską Radę ds. Dialogu Międzyreligijnego (PRDM) do Papieskiej Rady ds. Kultury (PRK). Wiele osób zaangażowanych w dialog międzyreligijny nie kryło rozczarowania. Mówiono, że to krok wstecz w relacjach z innymi religiami i dowód obniżenia rangi tego dialogu w hierarchii spraw ważnych dla Watykanu.
Napiętą sytuację starał się uspokoić kard. Paul Poupard, przewodniczący PRK, podkreślając, że dialog z innymi religiami jest jednym z priorytetów Benedykta XVI. Dodał jednak istotną uwagę: "Obecny papież bazuje na stanowisku Jana Pawła II, niemniej robi to w swoim własnym stylu. Kontynuuje, ale nie kopiuje dzieła poprzednika". Diagnozy tej nie zmienia fakt, że w 2007 r. Benedykt XVI przywrócił samodzielność PRDR - był to gest dobrej woli ze strony Papieża w odpowiedzi na poratyzboński kryzys.
Włączenie PRDM do PRK pokazało, że obecny papież widzi inne religie (pomijając judaizm) jako rzeczywistość bardziej związaną z kulturą, tj. z rozumem, niż z wiarą. To perspektywa bliska słynnej deklaracji "Dominus Iesus", podpisanej przez kard. Ratzingera w 2000 r. Innym religiom - według tego dokumentu - nie przysługuje miano "wiary" (łac. fides, ang. faith), a jedynie "wierzenia" (credulitas, belief), bo są one "tworami" naturalnymi, przyrodzonymi, dziełem mądrości czysto ludzkiej. Nie są, jak chrześcijaństwo, odpowiedzią na Boże objawienie. "Wierzenie jest doświadczeniem religijnym, poszukującym dopiero absolutnej prawdy i niewyrażającym jeszcze przyjęcia objawiającego się Boga". Tym samym pełnia prawdy znajduje się tylko po stronie chrześcijaństwa, a konkretnie Kościoła katolickiego. Inni co najwyżej mogą być na nią otwarci, a obowiązkiem Kościoła jest "wychodzić naprzeciw ich pragnieniu, aby im ją zanieść".
Zadziwienie tym, co wspólne
Stanowiska Benedykta XVI i Jana Pawła II są oczywiście wspólne w założeniu, że chrześcijaństwo jest religią jedyną i wyjątkową, bo założoną i podtrzymywaną przez Jezusa - Zbawiciela świata. W nauczaniu papieża Wojtyły bez trudu znajdziemy także wypowiedzi o naturalnej czy przyrodzonej naturze innych religii, w przeciwieństwie do nadnaturalnej czy nadprzyrodzonej natury chrześcijaństwa.
Ale myśl Jana Pawła II nie była wolna od pewnych niejednoznaczności i napięć. Momentami szedł on dalej, przekraczał tradycyjne stanowisko. Nie wahał się widzieć innych religii jako czegoś więcej niż dzieła tylko ludzkiej mądrości i przyjmował, że uobecnia się w nich Duch Święty, czyli zbawcza łaska. Co ważniejsze: zdarzało się, że dopuszczał możliwość, iż są one w jakimś sensie ludzką odpowiedzią na Boże objawienie, a tym samym, że posiadają przynajmniej elementy autentycznej wiary. Wydaje się, że właśnie dlatego papież Wojtyła zdecydował się na bezprecedensowe spotkanie w Asyżu, i to wbrew oporom Kurii Rzymskiej.
Jan Paweł II w relacjach z innymi religiami starał się akcentować to, co wspólne. Do historii przejdą jego słowa z książki "Przekroczyć próg nadziei": "zamiast dziwić się, że Opatrzność dopuszcza tak wielką różnorodność religii, można raczej dziwić się temu, że znajdujemy w nich tyle wspólnych elementów". Ten międzyreligijny optymizm dochodził do głosu szczególnie w relacjach z islamem. Przykładowo, w 1981 r. na Filipinach powiedział: "Drodzy muzułmanie, moi bracia, (...) my, chrześcijanie, tak jak wy, szukamy fundamentu i modelu miłosierdzia w samym Bogu, w tym Bogu, którego wasza Księga określa przepięknym imieniem al-Rahman, podczas gdy Biblia nazywa Go al-Rahum, Miłosierny". Cztery lata później, zwracając się do młodych muzułmanów w Casablance, mówił: "Wierzymy w tego samego Boga, Boga jedynego, Boga żywego, Boga, który stwarza świat i prowadzi swoje stworzenie do doskonałości".
Nowa wizja
Poszukiwanie i akcentowanie tego, co wspólne w różnych religiach, było znamienne nie tylko dla stanowiska Jana Pawła II. To rys charakterystyczny dla dialogu międzyreligijnego w ogóle, stawiającego w ostatnich dekadach swoje pierwsze kroki. Oczywiste różnice między religiami schodziły w tym dialogu na dalszy plan, niekiedy rodząc wrażenie ich bagatelizowania. Stąd oskarżenia - nie tylko po stronie chrześcijańskiej - o relatywizowanie prawdy.
Benedykt XVI zdecydował się otworzyć nową fazę w dialogu Kościoła z innymi religiami. Po optymistycznym etapie skupiania się na tym, co łączy, sytuacja dojrzała do tego - uważa obecny Papież - by przejść do różnic i drażliwych kwestii, które się z nimi wiążą, a których rozwiązanie ma kapitalne znaczenie i dla losów religii, i dla losów świata.
Klarownie tę nową wizję zaprezentował w kwietniu kard. Jean-Louis Tauran, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Dialogu Międzyreligijnego. W stolicy Kenii podczas konferencji na temat perspektyw tego dialogu powiedział: "Kościół katolicki uważa partnerów w dialogu za równych w godności jako osoby ludzkie.
Nie oznacza to jednak, że »wszystkie religie są mniej więcej takie same«. Do tej pory dyskusje i praktyka koncentrowały się na wspólnych duchowych więziach, które łączą chrześcijan z wyznawcami innych religii. Akcentując te więzi, Paweł VI i Jan Paweł II budowali mosty zrozumienia między chrześcijaństwem i innymi religiami.
Dostrzegalnym kierunkiem, który obrał Benedykt XVI, jest ten, by - bazując na dziele swoich poprzedników - poprowadzić Kościół do przekroczenia tego mostu. Podczas gdy inni podkreślają wspólne elementy, które nas łączą, Papież pragnie, by akcentować - za pomocą rozumu - odmienność wiary chrześcijańskiej. Razem z wyznawcami innych religii dążymy do osiągnięcia prawdy. Winniśmy być przygotowani do zadawania trudnych pytań. Partnerzy w dialogu muszą być otwarci na rozmowę o tych problemach, które nieczęsto porusza się przy stole dialogu: wolność religijna, wolność sumienia, wzajemność - np. jeśli wyznawcy islamu cieszą się wolnością praktyk w świecie chrześcijańskim, to winni tym samym odpłacać chrześcijanom w swoim świecie - nawrócenie, religijny ekstremizm".
Jest oczywiste, że wyliczone przez kard. Taurana problemy dotyczą szczególnie relacji chrześcijańsko-islamskich. W październiku 2007 r. 138 intelektualistów i przywódców muzułmańskich skierowało do Kościołów chrześcijańskich list z propozycją zacieśnienia dialogu i pogłębienia wzajemnej znajomości. Pod koniec listopada Benedykt XVI zaprosił delegację autorów listu do Watykanu, a w marcu br. utworzono Forum Katolicko-Muzułmańskie, w którego skład weszło po 24 przedstawicieli stron. Od razu stanęło ono przed pytaniem o zakres tematyczny rozmów (które rozpoczną się w listopadzie). Pierwotny projekt, nie bez trudu, uzupełniono o sprawy społeczne i polityczne, a więc te, w których różnice ujawniają się najbardziej. Jezuita Samir Khalil Samir, wybitny egipski znawca islamu, komentując narodziny Forum, powiedział: dialog katolicko-islamski "będzie długą drogą, może trwać dekady", ale "jest to naprawdę piękna droga, która doprowadzi nas do wzajemnego uznania siebie za braci, nawet w naszych religijnych, kulturowych i duchowych różnicach".