O co walczył Benedykt XVI

Jak napisał Marco Politi, wybór kard. Josepha Ratzingera w kwietniu 2005 r. na papieża stanowił wyraz przekonania, że Kościołowi potrzebna jest „chwila spokoju po pontyfikacie gigantycznym”. I nowy biskup Rzymu starał się o spokój. Nieskutecznie.

31.12.2022

Czyta się kilka minut

Vandeville Eric/Abaca/East News /
Vandeville Eric/Abaca/East News /

Pragnął przyhamować Kościół, rozpędzony po Soborze Watykańskim II, rozdyskutowany, w ogniu sporów, po omacku szukający nowych dróg dla siebie i do świata. Świata równie niespokojnego, w strachu przed atomowym samozniszczeniem i terroryzmem, gdzie – jak pisał w 2009 r. – „pod wpływem nowych technologii cyfrowych ulegają zmianie podstawowe modele komunikacji i relacje międzyludzkie”. Papież z Niemiec pragnął dać Kościołowi czas do zadumy i namysłu. Dlatego szybko postawił na liturgię, na nowe odczytanie istoty soborowych reform. I równie szybko okazało się, że ściągnął na Kościół nowe burze.

Napięcia i spory

Wystarczy rzut oka na trzech ostatnich biskupów Rzymu, by uzmysłowić sobie, jak bardzo się różnili. Jan Paweł II był papieżem Soboru Watykańskiego II, miłośnikiem wielkich zgromadzeń, globalnym pielgrzymem, papieżem upadku komunizmu, rachunku sumienia Kościoła i Bożego miłosierdzia, nieugiętym wobec tradycjonalistów spod znaku abp. Marcela Lefebvreʼa, papieżem nadziei ekumenicznej, teologicznego dialogu międzyreligijnego, modlitewnych spotkań przedstawicieli różnych religii w Asyżu, pocałunku złożonego na Koranie…

Z kolei Benedykt XVI, chociaż w Kurii Rzymskiej pozostawał u boku Jana Pawła II, doradzał mu i służył, poszedł inną drogą; ba, innymi drogami chadzał już jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary. Był papieżem nowego spojrzenia na Sobór, papieżem piękna i ciszy liturgii, powrotu liturgii „trydenckiej” i miłosierdzia dla schizmatyków lefebrystów, zdystansowanym do ekumenizmu. Papieżem wykładu w Ratyzbonie, który zachwiał relacjami Kościoła z islamem, papieżem kulturowego, a nie teologicznego dialogu z innymi religiami.

A Franciszek? To papież Jezusowego przesłania o biednych, Kościoła ubogiego i dla ubogich, wiary z trudnościami, radosnej ewangelizacji, wychylony ekumenicznie i międzyreligijnie. W ocenie Soboru Watykańskiego II bliższy chyba papieżowi z Polski.

Rzymski centralizm

Niektóre szczególne rysy pontyfikatu Benedykta XVI łatwiej uchwycić, badając częstotliwość pojawiających się w jego dokumentach słów i tematów. Takich jak Sobór Watykański II, ubodzy i ich miejsce w Kościele, synodalność lub kolegialność (odpowiedzialność za Kościół wszystkich razem biskupów, na czele z biskupem Rzymu; oba pojęcia uwydatniają uprawnioną różnorodność kościelnych praktyk, poglądów, stanowisk, duchowości, tradycji, liturgii itp.). Także: ekumenizm i inne religie, o których traktuje głośny dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2000 r. „Dominus Iesus”.


Benedykt XVI: serwis specjalny z najważniejszymi tekstami poświęconymi papieżowi


 

Rysy i aspekty wyjątkowe dla pontyfikatu Benedykta XVI ujawniają się, gdy „statystycznie” potraktujemy jego ostatnią encyklikę – czyli „Lumen fidei” (o wierze), nieukończoną z powodu rezygnacji z urzędu i podpisaną już przez jego następcę. Franciszek swoim podpisem wyraził zasadniczą jedność z pontyfikatem poprzednika, ale w programowej adhortacji „Evangelii gaudium” zarysował specyfikę własnej drogi.

Podkreślmy znaczenie przynajmniej trzech wybijających się braków. Po pierwsze – brak encykliki „Lumen fidei” w programowej adhortacji Franciszka. Po drugie – nieobecność w niej deklaracji „Dominus Iesus”, opublikowanej, gdy prefektem Kongregacji Nauki Wiary był kard. Ratzinger, i uznanej (także przez część biskupów i teologów katolickich) za wyraz braku wrażliwości ekumenicznej oraz otwarcia na dialog z innymi religiami. Po trzecie – brak w „Lumen fidei” słów i fraz o charakterze „kolegialnym” i „synodalnym”, mocno obecnych w adhortacji Franciszka.

Benedykt XVI wydał trzy encykliki i cztery adhortacje. Znajdziemy tam wypowiedzi o Konferencjach Biskupów (episkopaty) i słowa do nich skierowane, ale papież z Niemiec nie cytował ich wypowiedzi i nie powoływał się na ich dokumenty, orędzia i analizy. Już jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary stał na stanowisku, że Konferencje Biskupów nie są ciałami kolegialnymi, ale tworami kolektywnymi: to nie collegia, ale kolektywy. „Należy pamiętać – mówił w słynnym „Raporcie o stanie wiary” w 1985 r. – że Konferencje Episkopatów nie mają teologicznych uzasadnień i nie są częścią nieusuwalną Kościoła, spełniają tylko funkcje praktyczne. (…) Żadna Konferencja Biskupów nie posiada sama z siebie misji nauczania. Także jej dokumenty nie mają jakiegoś specjalnego znaczenia, ale takie, jakie nadają im poszczególni biskupi”. Niejeden biskup polemizował z takim stanowiskiem.


Wydawało mu się, że może być jednocześnie subtelnym teologiem i obdarzonym wielką władzą urzędnikiem Kościoła. To przekonanie stało się przyczyną wielu nieporozumień, także wtedy, gdy został papieżem i przyjął imię Benedykt XVI. Zmarł papież Benedykt XVI


 

Tymczasem Franciszek w „Evangelii gaudium” nie tylko przywołuje bliskie mu pojęcia synodalności i kolegialności, ale także i przede wszystkim cytuje wypowiedzi siedmiu Konferencji Biskupów z różnych kontynentów: Indii, Ameryki Łacińskiej i Karaibów, Stanów Zjednoczonych, Francji, Brazylii, Filipin i Konga.

Pytanie o synodalność, kolegialność i episkopaty dotyczy newralgicznej dla Kościoła kwestii: jego jedności i różnorodności. Ta kwestia stała się przedmiotem jednego z najgorętszych i najbardziej pasjonujących publicznych sporów teologicznych w… samej Kurii Rzymskiej, między kardynałami z Niemiec: Ratzingerem i Walterem Kasperem oraz między zwolennikami ich stanowisk. Kościół charakteryzuje zarazem różnorodność i jedność – co do tego zgadzają się wszyscy. Brak zgody dotyczy rozłożenia akcentów: jedność w różnorodności czy raczej różnorodność w jedności? A może jedność i różnorodność winny być równe sobie?

Od odpowiedzi na te pytania zależy wiele praktycznych rozwiązań w życiu Kościoła w różnych regionach świata. Choćby sprawa komunii dla katolików rozwiedzionych, pozostających w powtórnych związkach cywilnych, sprawa święceń kapłańskich dla żonatych mężczyzn czy stosunek do feminizmu. Także – pojmowanie i realizacja misji ewangelizacyjnej, rodzaj dialogu z innymi religiami, jakość tłumaczeń łacińskich tekstów liturgii na języki narodowe i w ogóle kształt liturgii. Nawet obraz Boga.

Joseph Ratzinger i jako kardynał, i jako papież zawsze podkreślał prymat jedności nad różnorodnością, akcentując samodzielną rolę papieża i Kurii Rzymskiej w podejmowaniu ostatecznych decyzji co do konkretnych problemów w życiu Kościoła na różnych poziomach i w różnych regionach świata. W oczach części biskupów, jak Walter Kasper, miało to prowadzić – wbrew Soborowi Watykańskiemu II – do odradzania się rzymskiego centralizmu.

Franciszkowi bliższe wydaje się stanowisko kard. Kaspera, akcentujące równowagę między jednością a różnorodnością. W „Evangelii gaudium” pisze: „Nie jest stosowne, żeby papież zastępował lokalne episkopaty w rozeznaniu wszystkich problemów wyłaniających się na ich terytoriach. W tym sensie dostrzegam potrzebę przyjęcia zbawiennej »decentralizacji«. (…) Przesadna centralizacja zamiast pomagać, komplikuje życie Kościoła oraz jego dynamizm misyjny”.

Pytanie o Sobór

Wedle Benedykta XVI kryzys Kościoła naszych dni wiąże się przede wszystkim z faktem, że „program odnowy, zaproponowany przez Sobór Watykański II, był niekiedy opacznie interpretowany”. W kluczowym dla zrozumienia jego pontyfikatu przemówieniu do pracowników Kurii Rzymskiej z 22 grudnia 2005 r. przyrównał sytuację Kościoła po ostatnim soborze do potężnego kryzysu, który wybuchł po Soborze Nicejskim w IV w. Zacytował wówczas słowa św. Bazylego Wielkiego, świadka tamtych czasów: „Ochrypłe wrzaski tych, którzy skłóceni występują przeciw sobie; niezrozumiała gadanina, bezładny zgiełk krzyczących bez ustanku wypełnił już cały Kościół, zniekształcając – przez nadgorliwość lub uchybienia – prawdziwą naukę wiary”.


Rozmowa z Benedyktem XVI: Znakiem czasów jest dla mnie coraz bardziej dominująca idea miłosierdzia Bożego. Począwszy od siostry Faustyny, której wizje odzwierciedlają współczesne pragnienie Bożej dobroci.


 

Papież rozróżnił dwa podejścia – dwie, jak to ujął, hermeneutyki – w spojrzeniu na Sobór: „hermeneutykę nieciągłości i zerwania” między Kościołem przedsoborowym i Kościołem soborowym oraz „hermeneutykę ciągłości i reformy”. Pierwsza tak bardzo podkreśla doktrynalny przełom dokonany na Vaticanum II, że zatraca istotną prawdę o tożsamości Kościoła. Nie można jej przyjąć, bo w życiu i doktrynie Kościoła niezbędna jest ciągłość między „starym” i „nowym”. Właściwa może być wyłącznie hermeneutyka ciągłości i reformy, czyli „odnowy zachowującego ciągłość jedynego podmiotu-Kościoła, który dał nam Pan; ten podmiot w miarę upływu czasu rośnie i rozwija się, zawsze jednak pozostaje tym samym”.

Owszem, niekiedy konieczna jest „rewizja” czy „korekta pewnych decyzji z przeszłości”, ta jednak nie może sięgać tego, co istotne. Innymi słowy, Benedykt XVI – jak napisał amerykański teolog Richard R. Gaillardetz – nie liczył się z możliwością, że Sobór Watykański II dokonał istotnej, substancjalnej zmiany nauczania Kościoła, czyli z możliwością „takiej zmiany, która skierowuje dotychczasową tradycję na nowe tory”.

Historia Kościoła zna przykłady nauczania głoszonego przez wieki, z którym Kościół wziął rozbrat. Wspomnijmy doktryny, wedle których dyskryminacja narodu żydowskiego jest uprawniona, zabijanie niewiernych jest drogą do zbawienia, niewolnictwo pochodzi z ustanowienia Bożego, małżonkowie współżyjący seksualnie dla przyjemności postępują bezprawnie, zysk za pożyczkę jest zakazany, a w badaniu Pisma Świętego nie można stosować metody historyczno-krytycznej…

Cień niektórych porzuconych już doktryn przeszłości dostrzec można w tekstach liturgii przedsoborowej – w Mszale „trydenckim”, który Benedykt XVI przywrócił do łask. Jednocześnie papież otworzył drzwi Kościoła, i to bezwarunkowo, dla tradycjonalistów spod znaku abp. Marcela Lefebvreʼa, którzy do dzisiaj oskarżają Sobór Watykański II o herezje – w odniesieniu do nauczania o kolegialności biskupów, ekumenizmie, innych religiach czy wolności religijnej.

Rewolucja liturgiczna

Ci, którzy znali poglądy Josepha Ratzingera z czasów, gdy był kardynałem, nie byli zaskoczeni, że jako papież szybko zajął się sprawami liturgii. Zaskakujący okazał się jednak radykalizm podjętych przez niego kroków. Papież zaczął – listem apostolskim „Summorum pontificum” – od tzw. uwolnienia Mszy „trydenckiej”, nazywając ją „nadzwyczajną formą liturgii”. To, co dla Jana Pawła II było wyłącznie wyjątkiem od reguły: warunkowa możliwość sprawowania starej liturgii dla tradycjonalistów, teraz zostało uznane za normalne i w pełni uprawnione.

Benedykt XVI napisał, że liturgia stara (Mszał Piusa V) i liturgia nowa (Mszał Pawła VI) stanowią „podwójne używanie jednego i tego samego rytu”. Jeszcze w 2001 r. jako kardynał mówił o dwóch rytach: „to, co było aż do 1969 r. właściwą liturgią Kościoła, czymś najświętszym dla nas wszystkich, nie może po 1969 stać się – na mocy niewiarygodnego pozytywizmu – czymś nie do przyjęcia. (…) w jaki sposób jednak uregulować używanie obu rytów?”. Już jako papież rozwiązanie tej trudności znalazł w uznaniu ich za jeden ryt, tyle że w dwóch odsłonach (tzw. „używaniach”).


Tomasz P. Terlikowski: Prawda o Benedykcie


 

To absolutne novum w dziejach liturgii. Jak ujął to jezuita Andrew Cameron-Mowat, liturgista z Uniwersytetu Londyńskiego: „Wcześniej dozwolone było celebrowanie rytów rzymskiego, mozarabskiego czy ambrozjańskiego (by ograniczyć się do najsłynniejszych), nie zaś »używań«, które są wariantami jednego rytu”.

Determinacja Benedykta XVI doprowadziła go do nieznanej wcześniej formy papieskiej ingerencji w liturgię Kościoła – i to wbrew zastrzeżeniom, które sam formułował jeszcze jako kardynał, w książce „Duch liturgii”: „Po Soborze Watykańskim II powstało wrażenie, że w sprawach liturgii papież może właściwie wszystko, szczególnie jeśli działa w imieniu soboru powszechnego. Ostatecznie w świadomości Zachodu idea odgórności liturgii, która nie jest podatna na dowolne jej »robienie«, w dużym stopniu zanikła. (…) Pełnomocnictwo papieża nie jest nieograniczone (…)”. Teraz zdecydował się na krok bez precedensu, do tego nie konsultując go z episkopatem światowym.

Dla niejednego biskupa „uwolnienie” starej liturgii rodziło poważne problemy. Każda liturgia konserwuje określoną teologię i eklezjologię, a tym samym konkretną wizję Kościoła. Co począć – pytano – z wizją Kościoła, która kryje się za liturgią „trydencką” z okresu burzliwych czasów kontrreformacji? Czy może ona odpowiadać sytuacji Kościoła naszych czasów, Kościoła zreformowanego przez Sobór Watykański II?

Benedykt XVI pisał w liście do biskupów: „Nie ma żadnej sprzeczności między jednym a drugim wydaniem Mszału Rzymskiego [Piusa V i Pawła VI]”. W odpowiedzi jednak wyrażano co do tego wątpliwości, choćby w odniesieniu do ekumenizmu, narodu żydowskiego czy innych religii.

Stawiano pytania w rodzaju: która koncepcja ekumenizmu jest właściwa – starego Mszału, gdzie katolicy modlą się za innych chrześcijan jako »schizmatyków i heretyków«, czy Mszału odnowionego, w którym uznaje się ich za »braci wierzących w Chrystusa«? Która teologia judaizmu jest normatywna: starej liturgii, z modlitwą, by Bóg „oświecił ich [Żydów], aby poznali Jezusa Chrystusa” (modlitwa w kształcie już po korekcie – a jednak korekta! – dokonanej przez Benedykta XVI, wcześniej modlono się o nawrócenie Żydów jako „ludu zaślepionego”), czy nowej liturgii, gdzie modlimy się, by Bóg „pomógł im wzrastać w miłości ku Niemu i w wierności Jego Przymierzu”? Która teologia innych religii jest obowiązująca: starego Mszału, który ich wyznawców nazywa „poganami” i „bałwochwalcami”, z „nieprawością w sercach” czczących „swoje bałwany”, czy nowego Mszału, w którym modlimy się, „aby niewierzący w Chrystusa, postępując zgodnie z sumieniem, znaleźli prawdę; i abyśmy przez wzrost we wzajemnej miłości (…) stali się w świecie doskonalszymi świadkami Twojej miłości”?

Można pytać i o inne kwestie. W liturgii „trydenckiej” świeccy są biernymi uczestnikami Mszy odprawianej przez kapłana – liturgia zreformowana z założenia traktuje laikat jako aktywny współpodmiot celebracji. W liturgii starej praktycznie nie ma Starego Testamentu, w nowej często rozbrzmiewają teksty Pierwszego Przymierza.

Decyzje Benedykta XVI dotyczące liturgii „trydenckiej” i powrotu lefebrystów do Kościoła wywołały opór. Dwa i pół roku po jego wyborze na papieża abp Malcolm Ranjith, ówczesny sekretarz Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, mówił o narodzinach „rebelii przeciwko papieżowi. (…) Istnieją diecezje i kraje, a nawet wysocy dostojnicy kościelni, którzy nie posłuchali Benedykta XVI”. Niewykluczone, że ten bunt również przyczynił się do podjęcia przez papieża Ratzingera w lutym 2013 r. decyzji o abdykacji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]