Pan od historii

W każdym zakątku mediów i internetu na straży narodowej dumy czuwa Reduta Dobrego Imienia. Jej założyciel ma spore doświadczenie: zaczynał 11 lat temu od... obrony Lecha Wałęsy.

25.07.2016

Czyta się kilka minut

Maciej Świrski protestuje przed biurem niemieckiej telewizji ZDF przeciwko emisji serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” zorganizowała Reduta Dobrego Imienia, która domagała się przeprosin na ręce Światowego Związku Żołnierzy AK; Warszawa, kwiecień 2013 r. / Fot. Rafał Guz / PAP
Maciej Świrski protestuje przed biurem niemieckiej telewizji ZDF przeciwko emisji serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” zorganizowała Reduta Dobrego Imienia, która domagała się przeprosin na ręce Światowego Związku Żołnierzy AK; Warszawa, kwiecień 2013 r. / Fot. Rafał Guz / PAP

W tle pulsuje hip-hopowy rytm. „Bój się, Polaku, bój się. Wraca IV RP” – intonuje Kuba Wojewódzki. „Zamarli na Helu, zamarli na Wawelu. A Jarek na to po trupach do celu, po trupach do celu” – rymuje Michał Figurski. Tak zaczyna się „Poranny WF” na antenie Eska Rock.

To był kwiecień 2010 r., tuż po pogrzebie Lecha i Marii Kaczyńskich na Wawelu. Nagranie z radiowego studia opatrzono logiem sponsora, czyli Coca-Coli, i opublikowano w internecie. Bloger znany jako „Czarnowidz” postanowił wytoczyć wojnę błaznom. Zaczął od interwencji w polskim oddziale koncernu.

– Prowadziłem korespondencję z panią, która odpowiadała za komunikację publiczną Coca-Coli. Był we mnie opór przed ujawnieniem tożsamości. Nie kryję, że to pokłosie PRL-u – mówi dzisiaj w rozmowie z „Tygodnikiem”. Gdy, jak dodaje, pisanie do polskiego oddziału nic nie dało, zwrócił się do centrali w Atlancie. – Podziękowano mi za informacje, a potem zdjęto reklamy. Udało się. Być może dlatego Figurski i Wojewódzki wkrótce potem stracili program w Eska Rock – domyśla się.

Wrzawa wokół skandalizującej piosenki zatoczyła jednak dużo szerszy krąg. Dzisiejszy dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski, wtedy zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, wysunął wówczas zarzut: Coca-Cola włącza się w kampanię prezydencką. W atmosferze niesmaku koncern zażądał wycofania swojego logo.

– Rok 2010 r. to początek drogi i orientowania się, jak należy takie akcje prowadzić – mówi Maciej Świrski, człowiek, który krył się za pseudonimem „Czarnowidz”. Jego nazwisko nie było już wtedy nieznane, bo w latach 2006-09 był wiceprezesem Polskiej Agencji Prasowej, zastępcą konserwatywnego publicysty Piotra Skwiecińskiego.

Dziś Świrski jest jednym z najbliższych współpracowników wicepremiera i ministra kultury Piotra Glińskiego, jako doradca ds. polityki historycznej. Został też członkiem powołanej przez szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego Rady Dyplomacji Historycznej, która ma programować działania polskiej dyplomacji na zagranicznym froncie polityki historycznej.

Zdaniem prof. Andrzeja Nowaka Świrski zdobył już doświadczenie praktyczne. Polityki historycznej – podkreśla historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego – w ramach Rady Świrski kreować nie będzie sam, „tylko we współpracy z innymi, być może lepiej przygotowanymi teoretycznie, ekspertami”.

Clinton i Gross na celowniku

Maciej Świrski w swoim podejściu do rozmowy o historii jest bezkompromisowy. Prof. Janowi Tomaszowi Grossowi chce odbierać Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi RP przyznany 10 lat temu przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Właśnie za sprawą Świrskiego, który opublikował petycję do prezydenta w tej sprawie, Andrzej Duda poczuł się w obowiązku wszczęcia procedury. Na razie wszystko tkwi w zawieszeniu, bo Kancelaria Prezydenta czeka na rekomendację MSZ, a ministerstwo tłumaczy jej brak oczekiwaniem na wyniki prokuratorskiego śledztwa. Ma ono wykazać, czy prof. Gross znieważył naród polski, twierdząc, że Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców. MSZ i Kancelaria zdały sobie poniewczasie sprawę z tego, jak gorącego kartofla mają w dłoniach i jak silnym międzynarodowym echem odbić się może odebranie orderu.

Ostatnio Świrski stara się z kolei dać odpór Billowi Clintonowi. „Polska i Węgry (...) uznały, że jest za dużo kłopotów z tą demokracją i chcą przywództwa jak Putin” – stwierdził były prezydent USA podczas obecnej kampanii wyborczej. Świrski odpisał mu, że jest niedoinformowany: „Niech pan i pańskie otoczenie nie ulega fałszywej propagandzie. Powinien pan przeprosić Polaków za swoje niesprawiedliwe i krzywdzące słowa” – napomniał Clintona.
Prof. Nowak: – Wypowiedź Clintona uważam za arogancką i głupią. Pozwolił sobie potraktować Polskę i Węgry jak swój folwark. Odpowiedź z Polski, ze strony społecznej organizacji, wydaje mi się słuszna.

Redutowe sito

Formalnie nie są to indywidualne działania Macieja Świrskiego, ale fundacji Reduta Dobrego Imienia – Polska Liga Przeciw Zniesławieniom, której jest prezesem. RDI działała początkowo wespół z Towarzystwem Patriotycznym Jana Pietrzaka, a od 2013 r. już samodzielnie. W jej radzie zasiadają m.in. wicepremier Gliński, prof. Nowak, Tadeusz Płużański i Jan Pietrzak.

Organizacja zatrudnia, w zależności od ilości pracy, 5-8 pełnoetatowych pracowników, a skupia ok. 100 działaczy.

– Ostatnio jesteśmy bardzo widoczni, więc osób przybywa. Zwłaszcza tych, które nam donoszą o zniesławieniach, mamy więc coraz gęstsze sito. Momentami nawet nie jesteśmy w stanie podjąć wszystkich zgłoszeń – opowiada Maciej Świrski. Redutowcy komunikują się głównie w sieci i tam tropią przypadki domagające się interwencji.

Aby owo sito się nie zatkało, Świrski zwrócił się do kontrolowanego przez Skarb Państwa PKO BP z prośbą o darowiznę. W marcu tego roku fundacja banku przekazała Reducie 120 tys. zł (fundacja potwierdza, że wspiera RDI finansowo, ale kwoty nie podaje, zasłaniając się tajemnicą handlową).

Od początku działalności RDI wszczęła około setki dużych spraw – np. przeciw niemieckiej telewizji ZDF za serial „Nasze matki, nasi ojcowie”. Proces ruszył właśnie przed krakowskim Sądem Okręgowym. Powodami są 92-letni żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. RDI finansuje im przejazdy i zakwaterowanie, prowadzi też kampanię informacyjną wokół procesu. Wcześniej – gdy film wchodził na antenę ZDF, a prokuratura nie chciała się nim zająć – Świrski zaalarmował wszystkich szefów klubów parlamentarnych. Na list odpowiedział tylko Mariusz Błaszczak z PiS. Od początku swojego działania RDI żądaniami przeprosin reaguje na przypadki użycia frazy „polskie obozy koncentracyjne”.

Świrski ma też na koncie lżejsze gatunkowo interwencje. Nie umknęła mu reklama wódki Extra Żytniej, w której wykorzystano historyczne zdjęcie przedstawiające zastrzelonego Michała Adamowicza – ofiarę strajku Solidarności w Lubinie w 1982 r. Kiedy Maciej Stuhr został ambasadorem pewnej marki samochodowej, też protestował, bo aktor zagrał główną rolę w filmie „Pokłosie”. Gdy Olga Tokarczuk stwierdziła, że „robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów” – podniósł larum, a w internecie wezbrała fala hejtu, z groźbami śmierci wobec pisarki włącznie.

W TVP z kolei, zanim wyemitowano „Idę” Pawła Pawlikowskiego, przekonywał, że po obejrzeniu filmu widz „nieznający historii Polski wyjdzie z wrażeniem, że to Polacy są sprawcami Holokaustu”. Film opatrzono więc specjalnym komentarzem historycznym powtarzającym argumentację Reduty.

Czerwień miecza

Maciej Świrski jest historykiem i informatykiem. Pierwszy fakultet ukończył na Uniwersytecie Warszawskim, broniąc pracę pt. „Obraz Indian w relacjach polskich podróżników po Stanach Zjednoczonych w XIX w.”.

Historia nie okazała się jednak jego powołaniem. W autobiograficznej książce „Tytuł zastępczy, czyli Pan Zbyszek i początki kapitalizmu” pisał: „Gdy jeszcze nie byłem Szczurem Biurowym, lecz całkiem zwyczajnym studentem piątego roku [historii, specjalność nauczycielska], zobaczyłem, że jeśli nic nie zrobię ze sobą, to perspektywy są marne. (...) wziąłem urlop dziekański, wysupłałem resztę dojczmarek i kupiłem komputer. 386, zegar 25 Mhz, dysk 120 MB. Cudo. Do tego drukarkę”.

Tak zaczął biznes w branży poligraficznej, a potem internetowej – ale to później, od roku 1996. Wcześniej próbował się w roli belfra: – Zawsze chciałem być nauczycielem. Gdy w 1988 r. odbywałem praktyki, okazało się, że nauczycielka historii rozchorowała się, więc zostałem na półroczne zastępstwo.

Potem Świrski był wśród założycieli społecznego liceum w Warszawie, gdzie uczył historii: – Po kilku latach przeprowadzałem się z rodziną na Suwalszczyznę, gdzie zostałem dyrektorem wiejskiej szkoły podstawowej. Gdy wróciliśmy do Warszawy, zająłem się branżą internetową – wspomina. Był jednym z jej pionierów na polskim gruncie.

Jako bloger „Czarnowidz” (używał też nicka „Były Jasnowidz”) był radykalny. W lipcu 2010 r., gdy wojna o krzyż smoleński przed Pałacem Prezydenckim osiągała apogeum, pisał: „Jestem talibem, bo tak jak prawdziwi talibowie, jestem przywiązany do mojej wiary i tradycji, fundamentu polskiej cywilizacji i nie godzę się na to, co się wyprawia z moją cywilizacją. Dlatego jestem talibem. Dość już tego. (...) Innej drogi jak radykalizm religijny nie ma. W tych czasach zagrożenia podstawowych wartości nie można być letnim. Trzeba być gorącym jak rozgrzany do czerwoności miecz”.

Specjalista od psucia marek

W kilka dni po nieudanej próbie przeniesienia krzyża spod Pałacu Prezydenckiego przez duchownych krytykował biskupów, pisząc, że „owce są bez pasterzy”. Jego wpisy były emocjonalne, bo na Krakowskim Przedmieściu pijani ludzie nękali modlących się: „Zbliżamy się do pewnego kresu tej cywilizacji, która do tej pory była nazywana cywilizacją polską”. Z czasem – pod nazwiskiem – zaczął na swoim wideoblogu publikować wywiady z prawicowymi politykami, takimi jak Antoni Macierewicz czy Mariusz Kamiński. W tych okolicznościach zetknął się w 2012 r. z Piotrem Glińskim, który został wtedy kandydatem PiS na „premiera technicznego”.

– Prof. Glińskiego poznałem, gdy tylko pojawił się na scenie politycznej. Robiłem z nim wywiad z myślą o wideoblogu. Po miesiącu poprosił mnie, abym był rzecznikiem jego i projektu [debat z cyklu „Alternatywa” – red.]. Zawiązaliśmy wtedy ścisłą współpracę i tak jest do dzisiaj – wspomina.

Sam się zresztą przyczynił do awansów swojego zwierzchnika w polityce, bo współtworzył jego kampanię wyborczą. Jeździł na konwencje partii, ale członkiem PiS nie jest. Był za to jednym z pierwszych działaczy bliskiego PiS-owi Ruchu Kontroli Wyborów.
Zapalczywość, publicystyczny temperament i prowokacyjny ton to jego cechy charakterystyczne. Widać to choćby we wpisach na Twitterze. Według Świrskiego prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński „hasa jak pijany zając”. „Gazetę Wyborczą” ma za „komunistów i dzieci komunistów”. Przemówienie Jarosława Kaczyńskiego sprawia, że „trzęsą się łydki pętakom”. Francisowi Fukuyamie radzi szukać bardziej wiarygodnych źródeł niż „Foreign Policy”. Zdjęcie prof. Grossa z napisem „najgorszy sort Polaków” komentuje słowami: „Nomen omen. Gross to nie Polska”. Sugeruje, że w związku z kryzysem imigracyjnym trzeba na granicy z Polską przeprowadzać egzaminy z „Ojcze nasz” i historii Polski. Gdy do niemieckich miast pociągami przyjeżdżają uchodźcy, pisze: „Selekcja w Niemczech, no cóż Niemcy mają doświadczenie w selekcji ludzi przywiezionych pociągami”. Czasami kpi: „Dlaczego Antoni Macierewicz jest nieodpowiedzialnym politykiem? Bo przyjął Michnika do KOR-u”. Przewiduje też, że Donald Tusk będzie „mułłą Kalifatu Europejskiego”. I jeszcze jeden cytat, o Reducie: „Jesteśmy specjalistami od marek. Potrafimy zepsuć każdą”.

Pokrzywdzeni.pl

Współpraca z Glińskim to jednak nie pierwszy flirt z polityką. Otarł się o nią lata wcześniej. W 2005 r., jeszcze jako „Szczur Biurowy”, założył stronę Pokrzywdzeni.pl. Sprawą zainteresowała się telewizja TVN24 w programie „Prześwietlenie”, co zapewniło inicjatywie rozgłos. Cel był prosty: po tym, jak Bronisław Wildstein wyniósł z Instytutu Pamięci Narodowej katalog osobowy, nazwany przez „Gazetę Wyborczą” „ubecką listą”, Świrski chciał stworzyć miejsce, w którym osoby uważające się pokrzywdzone przez publikację mogłyby ogłosić, że nie były agentami Służby Bezpieczeństwa. Bo – pisał Świrski – na liście znalazły się nazwiska osób, o których z całą pewnością wiedział, że nie były TW, a nawet uzyskały status pokrzywdzonego.

Lech Wałęsa nawiązał z nim kontakt. Były prezydent przesłał Świrskiemu korzystny dla siebie wyrok sądu lustracyjnego z 2000 r. i świeżo uzyskane zaświadczenie z IPN o statusie pokrzywdzonego. Maciej Świrski opublikował te dokumenty, a o Wałęsie pisał, że jest „legendą”, „bohaterem narodowym”, którego „zawsze szanował”. I że pod jego przywództwem naród „dokonał jednego z najbardziej heroicznych wyczynów w historii”. Upublicznił też dokumenty udostępnione przez prof. Jadwigę Staniszkis i prof. Wojciecha Roszkowskiego.

Dziś Świrski jest po przeciwnej stronie barykady niż Wałęsa. „Po tym, co wyszło z papierów ukrytych u Kiszczaka, powinien zamilknąć na zawsze” – ocenia. W niedawnym tekście pisał o „Wałęsie i innych komunistycznych konfidentach”. Od telewizji, w której wypłynął, stroni. „Po co chodzić do TVN? To tak jak karmić trolla” – mówi.
Świrski skończył nie tylko z telewizją z ul. Wiertniczej, ale i z III RP. Na Twitterze już obwieścił, że jej kres nastąpił wraz z pierwszym posiedzeniem Sejmu obecnej kadencji: „Kornel Morawiecki marszałkiem seniorem. Komunistów w Sejmie nie ma. Kiszczak, Jaruzelski i Kulczyk w ziemi. Koniec III RP”.

A jeszcze 11 lat temu Świrski trzymał kciuki za PO-PiS, chwaląc tę pierwszą partię za liberalne podejście do gospodarki, a drugą za radykalny antykomunizm. Oskarżenie dziadka Donalda Tuska o bycie ochotnikiem do Wehrmachtu nazywał „sk...em”. Chciał koalicji. By skłonić formacje do współpracy, założył internetową stronę „Pogódźcie się!”. Nie wyszło. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński koncertowo się pokłócili.

Małosolna dyplomacja

Świrski za to konsekwentnie zbliża się do PiS. W ramach nowej rady powołanej przez ministra Waszczykowskiego będzie walczył z „wadliwymi kodami pamięci” o Polsce, które mają funkcjonować na świecie.

Ale działania Świrskiego to nie tylko kampanie wśród zagranicznych środowisk opiniotwórczych czy intensywna publicystyka twitterowa. Przed Światowymi Dniami Młodzieży RDI opracowała, a MSZ wydało – omawianą w „TP” przed tygodniem – książeczkę „Ambasador polskości. 1050. rocznica Chrztu Polski”. Ma instruować Polaków, jak powinni gościć cudzoziemskich pielgrzymów. Broszurę otwierają przedmowy prezydenta Dudy, ministra Waszczykowskiego i wiceministra Jana Dziedziczaka.

W zamykającym publikację „Słowie do Polaków” Świrski pisze niemal o ewangelizowaniu polskością. „Chcieliśmy poprowadzić was w tej książeczce przez dzieje narodowe, abyście mogli sobie sami przypomnieć, kim jesteśmy, i przekazać to waszym gościom. To ważne, bo musimy tę naszą polskość wydobyć spod pyłu przyzwyczajenia i codzienności, by jeszcze raz (a może po raz pierwszy) się nią zachwycać. By nasi goście też się zachwycali”. Są też rady dla Polaków: rozmawiaj, nie bądź nadgorliwy i nie narzekaj – to trzy pierwsze. Najoryginalniejsza jest jednak ta, aby wraz z gośćmi nastawić ogórki małosolne i wspólnie je zjeść.

Obok tej humoreski w broszurze dyplomatycznie zapisano jednak to, co jak mantra przewija się w wypowiedziach Świrskiego i stanowi fundament jego działalności: „Przekazana gościom wiedza o Polsce zaowocuje przychylnością dla naszego kraju”. Tłumacząc na codzienny język: przeciwko Polsce toczy się wojna hybrydowa, a wypaczanie historii („polskie obozy śmierci”) są jej elementem. Jeśli Polacy – sądzi Świrski – będą w oczach przywódców państw NATO „spadkobiercami morderców z Auschwitz”, to Sojusz zignoruje w przyszłości agresję na Polskę. „W obronie narodu morderców nikt się nie ujmie i nie wyśle wojsk. Nie trzeba nawet wysyłać delegacji na pogrzeb ich prezydenta, który zginął w dziwnych okolicznościach” – pisze doradca Glińskiego.

Prof. Andrzej Paczkowski: – Historia to czasami kapitał, a czasami kula u nogi. Nie można jednak przesadzać. W świecie liczy się nie soft, ale przede wszystkim hard power: ekonomia i polityczna siła. A historia? To często broń obosieczna.
Maciej Świrski ruszył z tą rozgrzaną do czerwoności bronią na wojnę. Prewencyjną. ©

JACEK GĄDEK jest dziennikarzem Wirtualnej Polski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2016