Pałuby tańczące

Nie pamiętam czasów, kiedy Teatr STU był teatrem młodym, awangardowym, walczącym, prowokującym kulturalnych krakowian. Dobrze że w roku jubileuszu Teatru pojawił się spektakl, który może przypomnieć o jego przeszłości.

13.02.2006

Czyta się kilka minut

Barbara Wysocka jako Panna Młoda /
Barbara Wysocka jako Panna Młoda /

Wbrew opinii niektórych krytyków żaden gwałt na klasyce nie ma w tym wypadku miejsca - gdyby Michał Zadara wystawiał spektakl pour épater le bourgeois, posłużyłby się znacznie ostrzejszymi środkami. I zapewne wybrałby sobie inny - znacznie bardziej klasyczny w formie i poczciwo-afirmatywny w treści - dramat. "Wesele" nie wymaga doprawiania skandalem. Wystarczy po prostu odrzucić szkolne interpretacje sztuki i przestać zastępować wizję Stanisława Wyspiańskiego estetyką Jana Styki, a okaże się, jak niepokojący i wciąż nowatorski to utwór.

Interpretacja Michała Zadary to oczywiście wybór, redukcja - dlatego na scenie znajduje się tylko ośmioro aktorów; wiele scen i postaci zostało wykreślonych, akcja skupia się wokół Poety i innych młodych bohaterów dramatu. Ale to wybór bardzo konsekwentny. Unikatową strategię Wyspiańskiego - pozostawianie głównej sceny akcji poza zasięgiem wzroku i słuchu odbiorcy i skupianie się na tym, co "za kulisami" - Zadara wyostrzył i uwspółcześnił. Wybielona izba, która w dramacie pełniła funkcję (używając współczesnego języka klubowego) chillout zone dla bawiących się gości weselnych, na scenie Teatru STU staje się po prostu nowoczesną łazienką. Dwie pary drzwi prowadzą z niej do dalszych pomieszczeń: toalety i sali, w której toczy się zabawa weselna. Możliwość podglądania tego, co dzieje się w obu miejscach (coraz bardziej ponura zabawa w mrocznej sali wśród pękających baloników i rozpaczliwych ucieczek w odosobnienie ubikacji), dają ekrany.

Agresywne, ekshibicjonistyczne, kabotyńskie zachowania pijanych uczestników wesela Lucjana Rydla, uwiecznione i przetworzone artystycznie przez Wyspiańskiego, Zadara przełożył na zachowanie grupy dzisiejszych trzydziestolatków zebranych na poślubnej imprezie kolegi. Zatarty został podział miasto-wieś, choć agresywny, rosły Czepiec, który lubi "huknąć Żyda w pysk", na pewno przynależy do innego świata niż młodzi intelektualiści: Poeta, Dziennikarz, Gospodarz, Pan Młody, wyemancypowane Maryna i Panna Młoda czy kontestująca Rachela.

Podobnie jak ich młodopolscy rówieśnicy-dekadenci, bohaterowie spektaklu - "generacja nic" czy "pokolenie wielkich spóźnialskich" (etykietka absolutnie nieistotna) - to młodzi, elokwentni, błyskotliwi, prawdopodobnie utalentowani ludzie, którzy odgrywają przed znajomymi komedię własnej wielkości, oryginalności, nonszalancji, buntowniczości (z tą drobną różnicą, że muzyka The Velvet Underground, Lou Reeda i Nicka Cave'a zastępuje sztukę Burne-Jonesa, zaś poncz, papierosy i skręty - absynt i wódkę). Wesele staje się katalizatorem, momentem, w którym dokonują rewizji swoich wielkich marzeń i nadziei, bilansują dokonania i z niepokojem spoglądają w przyszłość. Podsumowanie dla każdego z nich (państwa młodych nie wyłączając) okazuje się przygnębiające.

Zadarze świetnie udało się oddać pulsującą melodię "Wesela", zmienny rytm zabawy i odpoczynku, gadulstwa i milczenia, chorobliwego podekscytowania i równie chorobliwej apatii. Protagoniści spektaklu Zadary, o tak dobrze uchwyconych rysach bywalców krakowskich pubów, "Pauzy" czy "Pięknego Psa", okazują się w gruncie rzeczy "pałubami na Plantach tańczącymi" (autorski tytuł słynnych "Chochołów"). "Piękni trzydziestoletni" usiłują kształtować swoje życie jak dzieło sztuki, nadawać mu wymarzoną formę, ale spod masek co chwila wygląda kształt dosyć nieciekawy, jeżeli nie ohydny. Trudno nawet powiedzieć, czy kłamstwo, w którego uprawianiu tak dobrze się wyspecjalizowali, to wciąż jeszcze świadoma strategia, czy może mimowolny odruch obrony w gruncie rzeczy bezbronnych, słabych, przerażonych własną małością ludzi. Nawet erotyka jest niczym innym, jak kłamstwem maskującym niemożność porozumienia, używką pomagającą leczyć samotność.

Prawda objawia się w swojej pełni dopiero w starciu z widmami, które u Zadary mają twarze kolegów. Demony, przed którymi bohaterowie próbowali się ochronić, powracają i atakują ze zdwojoną siłą. Te demony to także - a może przede wszystkim - kwestia polskości. Zagadnienie wyparte ze świadomości młodych klerków - jest przecież ktoś inny, kto zajmuje się za nas problemami społecznymi. Gdy słowem "Polska" wycierają sobie gęby prymitywni demagodzy, łatwo przychodzi odcięcie się z poczuciem wyższości od tych problemów i obrażenie się na kraj, który nie dał nam władzy, pozycji, pieniędzy, sławy, na które - we własnym mniemaniu - zasługujemy. Od demonów nie da się jednak całkowicie uwolnić, próby wytworzenia wokół siebie próżni grożą samozagładą.

Pojawiający się na weselu posłaniec - Wernyhora - na próżno usiłuje wezwać pijanych gości do czynu. Trudno się dziwić - to śpiewnie zaciągający prowincjusz w przyciasnym garniturze i z żelem na włosach, który przynosi złoty róg w reklamówce z wyprzedaży, wraz z puszką piwa i cytrynami. Zapomniany róg rozwinie się w ręku Gospodarza w pstrokatą szmatę z lumpeksu. Kosa to tylko antyk zawieszony nad drzwiami, nawet realna groźba ze strony Czepca zostanie szybko obrócona w wygłup. Nie pojawi się Chochoł, bo nie musi - jego rolę spełniają bohaterowie-pałuby. Ironia Wyspiańskiego zmienia się u Zadary w bezwzględny sarkazm. Przy słowach piosenki Brygady Kryzys - "czekamy na sygnał..." - bohaterowie pozostają znieruchomiali na scenie, samotni, zdrętwiali, z gorzką świadomością zmarnowanej szansy. Reżyser nie pozostawia żadnej nadziei: "Wyzwolin ten doczeka się dnia, kto własną wolą wyzwolony...".

STANISŁAW WYSPIAŃSKI, "WESELE", adaptacja i reżyseria: MICHAŁ ZADARA, scenografia: Thomas Harzem, ruch sceniczny: Tomasz Wygoda, premiera w Teatrze Scena STU w Krakowie 3 lutego 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2006