Palikot – zgrzany zacier

Paradoks pierwszy: w sprawie Janusza Palikota wszyscy mają trochę racji. Pisarz Eustachy Rylski, który broniąc go, zarzuca hipokryzję innym, bo to, co mówi Palikot, skrycie myśli wielu Polaków.

13.07.2010

Czyta się kilka minut

Rację ma prezydent Bronisław Komorowski, gdy w zawoalowanej formie też go broni i mówi w "Gazecie Wyborczej", że pewne pytania trzeba zadać. Rację mają też ci przeciwnicy PiS, których nie cieszy to, iż lądują w jednym worku z Palikotem (Niesiołowskim i Wojewódzkim), bo nie tak sobie wyobrażają dyskusję. Ich zdaniem istnienie Palikota usprawiedliwia istnienie Jacka Kurskiego i innych bulterierów prawicy. Rację ma również Grzegorz Schetyna - gdy mówi, że dla pewnych wypowiedzi w PO nie może być miejsca; i ci politycy PO, którzy domagają się wyrzucenia Palikota z PO, bo jego działalność zniechęca do partii centrowego wyborcę i tych wszystkich, którzy mają dość politycznego cyrku. Rację wreszcie mają zwolennicy PiS, których wypowiedzi Palikota obrażają i dla których są one dowodem, że rządząca partia o żadnej zgodzie narodowej nawet nie myśli, a Palikot jest jej po prostu użyteczny. Mogą mówić - popatrzcie na waszego Palikota, wcale nie jesteście lepsi od nas.

Paradoks drugi: koniec strachów przed IV RP to koniec Palikota, który z nią walczy. Palikot walczył z braćmi Kaczyńskimi, ale gdy jednego już nie ma, a drugi przegrał wybory, sam musi ciągle o nich mówić. Kilka lat temu specjaliści od PR twierdzili, że poseł z Lublina swymi happeningami walczy o rozpoznawalność, a gdy ją uzyska, spoważnieje i zawalczy o poważne funkcje w polityce. Nie spoważniał, a rozpoznawalność już przeradza się w niechęć. Palikot chyba już nigdy nie uwolni się od "gęby" błazna. Jego kłopot w tym, że staje się ona coraz mniej potrzebna Platformie (na pewno mniej niż wytężona praca w komisji Przyjazne Państwo, o której coś ucichło).

Palikot staje przed dylematem: jak utrzymać zainteresowanie sobą jako politykiem realnym, a nie - plastikowym. Choć dla tych, którzy żyją strachem przed IV RP, pozostanie mężem sprawiedliwym, to dla większości (również w PO) jest polskim odpowiednikiem politycznego błazna (pojawiają się tacy i w krajach Zachodu), który budzi zainteresowanie, bo potwierdza przekonanie, że polityka to cyrk, gra pozorów i jedno wielkie oszustwo. Czy Palikot jest więc potrzebny realnej polityce? Im szybciej on sam, ale też PO odpowiedzą sobie na to pytanie, tym lepiej. Nie dla Jarosława Kaczyńskiego, ale polskiego życia politycznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2010