Ostatnie słowa

Ojcze! odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią. Łk 23, 34 Te słowa wystarczają za całą Biblię.

30.03.2010

Czyta się kilka minut

Luis de Morales, Chrystus niosący krzyż, ok. 1560 r. / Alinari archives/Corbis /
Luis de Morales, Chrystus niosący krzyż, ok. 1560 r. / Alinari archives/Corbis /

Człowiek wyklęty i przeklęty, niesprawiedliwie osądzony i bestialsko mordowany, zanim skona, usprawiedliwia swoich oprawców u Boga niby matka niesfornego syna przed nauczycielem: "Widzi pan, ten mój chłopak sam nie wie, co robi, stąd te wagary". Rzeczywiście, ci, którzy Jezusa aresztowali, osądzili i wykonali na nim wyrok, nie wiedzieli, co robią, choć sądzili, że wiedzą. Kierowała nimi troska o Boga, honor i ojczyznę, powiedzielibyśmy dzisiaj. A jednak dopuścili się morderstwa.

Odrzucony i śmiertelnie skrzywdzony Jezus nie zmienia jednak nastawienia do oprawców. Nie myśli o wymierzaniu winowajcom sprawiedliwej kary, a cóż dopiero o zemście. To bezwarunkowe dochowywanie wierności niewiernym pozwala wierzyć, że Bóg Biblii zrobi wszystko, by nikt z nas nigdy nie zginął, i że takie nastawienie Boga względem nas nie jest chwilowe, ale jest stałą cechą Bożego charakteru.

II. Kobieto, oto Twój syn. Oto twoja matka! J 19, 26-27

Bóg najmniej troszczy się o siebie, za to nieustannie o człowieka. Aż tak śmiertelnie się w nim zakochał. Ta miłość dotyczy zarówno życia, jak i śmierci, obejmuje całe ludzkie CV, a nie jedynie jakiś fragment, gdyż wtedy byłaby jedynie złudzeniem. Umiera człowiek, umiera również Bóg, jeśli zjednoczenie w Jezusie ziemi i nieba ma być wiecznotrwałym wydarzeniem.

Matką Jezusa jest oczywiście Maryja, ale nie tylko. To ziemia się otwiera i rodzi Zbawiciela. I tak oto ostateczne rozstanie Jezusa z Matką i Janem staje się również spotkaniem pierwszym i na zawsze, dziejącym się jeszcze w czasie i przestrzeni, i równocześnie poza czasem i poza przestrzenią, jeśli taki podział rzeczywistości ma jeszcze sens. To pozwala wierzyć, że cała rzeczywistość, również ta bezsensowna, obrzydliwa, posiada sens, skoro dopiero szubienica i śmierć Boga-człowieka odsłania przed nami ten rys rzeczywistości i twarzy Boga, który nie był nam ukazany ani w Nazarecie, ani w Betlejem, ani gdzie indziej.

Słowem Boga, jak widać, jest nie tylko mowa, ale również wydarzenia. Mówi się, że ostatnia rozmowa Jezusa z Matką i uczniem odsłania jeszcze jedną prawdę o Bogu. Zatem Maryja, przedstawicielka tego, co było, bierze za syna Jana, czyli przedstawiciela tego, co jest, i tego, co nadchodzi. Jan zaś, dając Maryi miejsce pod swoim dachem, ocala przeszłość. Czas zostaje zbawiony, staje się Bożym błogosławieństwem. Niczego już nie niszczy, ale wszystko zakorzenia w wieczności. Jezus łączy przeszłość z przyszłością, tworząc tym samym wieczną teraźniejszość.

III. Zapewniam cię: dzisiaj ze Mną będziesz w raju. Łk 23, 43

Razem z Jezusem umierało na krzyżach dwóch innych ludzi. W ten łańcuch śmierci trzeba też włączyć Judę z Iskariotu, gdyż to on zapoczątkował ten ciąg nieszczęść. Jego też Jezus spotkał jako pierwszego, gdy zstąpił do Szeolu. Zanim to nastąpiło, Juda musiał przecisnąć się przez ciasną bramę rozpaczy. Musiał, gdyż śmierci przypadek nie dotyczy. Za nim tą samą drogą pójdzie jego Mistrz. Tę samą drogę zwątpienia, beznadziei, śmiertelnego strachu przemierzy również Piotr i pozostali apostołowie. Z tym, że tylko Juda z Iskariotu na zawsze pozostanie tym, który z jednej strony ośmiela, a z drugiej ostrzega: Uważajcie, miłość jest śmiercią, a śmierć miłością. W tym momencie, gdy traci się wszystko, Bóg jest najbliżej.

Wygląda więc na to, że rozpacz też może być miłością, a śmierć ocaleniem nadziei. Dlatego nie naszą rzeczą jest rozstrzygać o czyimkolwiek losie po śmierci. To należy do Boga - świadczy o tym los Dobrego Łotra, ale i Judy z Iskariotu, syna Boga, który zna rozpacz.

IV. Eli, Eli, lema sabachthani! Mt 27, 46

Jezus, opuszczony przez ludzi, został podobnie potraktowany przez Boga Ojca. Opuszczony przez wszystkich, opuszcza też sam siebie, gdyż nie znajduje już oparcia ani w wierze, ani w nadziei, ani w miłości. Jezus pozbawiony wszystkiego, co mogłoby Mu przynieść najmniejszą ulgę, nie ma żadnego powodu, aby komukolwiek cokolwiek zawdzięczać. Nawet sobie samemu, gdyż zejść z krzyża nie potrafi, jest człowiekiem, a cuda wobec śmierci zakrawają na naigrawanie się z cierpienia i śmierci innych umierających. Poza tym, dlaczegóż wyjątkiem miałby być Ten, który jest jednym z nas?

Ta bezradność człowieka i Boga wobec śmierci własnej i cudzej nie jest jednak wspólną przegraną, ale największym skarbem i krzyżem. Skarbem, ponieważ nie pozwala sprowadzać Boga jedynie do roli zbawiciela, herosa odważnie walczącego ze złem. Nie można patrzeć na Niego tylko przez Jego działanie: Bóg jest Miłością. Nie można Bożego działania ograniczać do zbawienia, do zajmowania się złem, gdyż to nie grzech był na początku, przed wszystkim, ale Miłość. Dlatego taki Bóg potrafi ze zła wyprowadzić dobro. Ale też taki Bóg będzie zawsze ciężarem nie do udźwignięcia, a więc krzyżem. Ciężko żyje się z Bogiem, który wszystkie pewniki, dogmaty i paradygmaty stawia pod znakiem zapytania, a swoje dzieci posyła tam, gdzie najtrudniej i najbardziej niebezpiecznie, który swoje dzieci nieustannie odziera ze złudzeń.

V. Pragnę! J 19, 28

Pragnę wody, to znaczy pomocnej dłoni, ulgi w bólu, w cierpieniu, pragnę człowieka i pragnę Boga. Ta obecność i pomoc na niewiele się zda, bo i tak przez umieranie, przez tę najciaśniejszą bramę będziemy musieli przejść w pojedynkę. Przedsmak tej wędrówki już znamy. Owszem, zdarza się nam iść przez cudne manowce, ale najczęściej nasza ścieżka mozolnie pnie się pod górę, gubi w piargach, znika w topieli morskiej, w ciemnościach. Bywa też, że naraz nas, Bogu ducha winnych, osaczą wrogowie i nie ma nikogo, kto by przybiegł na ratunek. Wtedy, wzorem Jezusa, Pierwszego spośród nas, spróbujmy poprosić o wodę, chleb czy słowo któregoś z wrogów. Na tym bowiem polega miłość nieprzyjaciół, że daje się im szansę na zrobienie czegoś dobrego.

Poza tym nie każdy, kto nas przybija do krzyża, jest do końca podłym oprawcą. Weźmy dowódcę plutonu egzekucyjnego, setnika. Widząc, w jaki sposób Jezus umiera, zobaczył w Nim kogoś więcej, niż się spodziewał. Dopiero śmierć ukazała mu, czego pragnął, nie wiedząc, czego pragnie - innego świata niż ten, w którym przyszło mu żyć.

VI. Wykonało się! J 19, 30

Śmierć Jezusa jest tryumfem zła. Kłamstwo, zdrada, zazdrość, głupota, pycha, czyli fałszywa pokora, dopięły swego. Raz na zawsze likwidują Tego, w którym widziały swoje odbicie i to wcale nie lustrzane, ale w całej jaskrawości i wymiarowości. To zwycięstwo wstrząsnęło ziemią, przyćmiło blask słońca i księżyca, postrząsało gwiazdy z firmamentu niebios. Przestał przecież istnieć Ktoś, kto miał być odblaskiem Światłości. Po niedługim czasie okaże się jednak, że ten tryumf jest wielce wątpliwy.

Otóż ten sam Jezus, który w piątkowe popołudnie przestał istnieć, tak naprawdę jedynie skończył pracę i idąc za przykładem Ojca, zaczął świętować szabat. Jak Ojciec, tak i Syn widząc, że wszystko wykonał, jak na Boga przystało, zaczyna radować się owocami swego trudu. Przypomniał i potwierdził odwieczną prawdę - szczęściem Boga jest człowiek i z tego szczęścia Bóg nigdy nie zrezygnuje. Prawdziwym Bogiem jest tylko ten, którego szczęście jest w ludziach. Nie istnieje też żadna siła, która mogłaby oderwać Boga od tego, co Go uszczęśliwia.

Jeśli patrzącym na śmierć Jezusa pociemniało w oczach, to jednak nie blask i groza tryumfu zła ich oślepiły, ale blask Miłości, które nie potrafi przestać być Miłością.

VII. Ojcze, w Twoje ręce oddaję mojego ducha. Łk 23, 46

Po czasie, po owych symbolicznych trzech dniach oznaczających dzieje ludzkości i Kosmosu, okaże się, że człowiek dopiero wtedy, gdy już nikomu nic nie jest winien, staje się jak Bóg. W pełni wolny, bezinteresowny, hojny bez miary, czyli kochający. Niemającemu nic, śmierć nie może niczego zabrać. A on sam, nie mając niczego do podarowania, może dać już tylko siebie. Wobec takiego człowieka śmierć bezradnie staje i zaczyna odkrywać swoją najgłębszą naturę. Okazuje się, że nigdy nie była jedynie służką Złego, czyli nicości. Tak Bóg zbawia śmierć ode Złego. Przyznaje też rację tym, którzy buntują się przeciwko jej uzurpatorskiej wszechmocy i wszechwładzy utożsamianej z unicestwieniem.

Oto ten, którego opuścił Bóg i który ginie z ręki braci, nie zmienia do nich swego nastawienia; mówiąc inaczej: kocha, nie będąc kochanym. I tak śmierć staje się wyznaniem najczystszej miłości. Wielki Piątek zaś Wielką Niedzielą.

VIII. Lecz Jezus zawołał donośnie i oddał ducha. Mk 15, 37

Ewangelista Marek pisze, że ostatnim głosem, dźwiękiem, jaki Jezus z siebie wydobył, był głośny krzyk, jęk nieukształtowany w słowo, niewyartykułowany, pozawerbalny. Czytając Markowy opis śmierci Jezusa, przypomniałem sobie trzy podobne dźwięki.

Pierwszy - głos młodej kobiety podczas pogrzebu jej męża. Drugi - głos kozicy spadającej z Krzesanicy w przepaść, i trzeci - głos dziewczynki osuwającej się po śniegu w ośnieżoną czeluść Zawratu. Wszystkie te dźwięki miały w sobie coś ze zwierzęcego skowytu, wycia, skomlenia, a zarazem coś z ludzkiego płaczu, szlochu, a nawet śmiechu, chichotu. Łączyły w sobie śmiertelny zwierzęcy strach i ludzkie wołanie o ratunek. W tym świetle Jezusowy okrzyk zdaje się mówić: Ja i wy, Stwórca i stworzenie, stanowimy nierozerwalną jedność, skoro zarówno w życiu, jak i w umieraniu jesteśmy do siebie we wszystkim podobni.

A może Jezusowe ósme nieme słowo wypowiedziane przecież u progu szabatu, zawiera w sobie te siedem słów Boga Ojca, w których On pod wieczór każdego dnia stworzenia wyrażał swój niemy zachwyt nad pięknem Stworzenia? Co by znaczyło, że oto Syn podejmuje dzieło Ojca - stwarza i zbawia jednocześnie Wszystko.

Znaczyłoby jeszcze coś więcej - że Bóg ostatniego słowa jeszcze nie wypowiedział, skoro życie i śmierć, kolebka i grób wciąż pozostają księgą do odczytania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2010