Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W niedzielę 13 czerwca ks. Adam Boniecki obchodził jubileusz 50-lecia święceń kapłańskich. Uroczystość miała charakter liturgiczno-kulinarny. Najpierw w godzinach popołudniowych odprawiona została Msza koncelebrowana z homilią w kościele św. Floriana w Krakowie. Potem licznie zgromadzeni parafianie, wychowankowie, przyjaciele, współpracownicy oraz czytelnicy redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" przenieśli się do ogrodów parafialnych, by jubilatowi móc osobiście złożyć życzenia i przy okazji popróbować przekąsek przygotowanych przez restaurację "Pod Aniołami".
Podczas homilii jubilat zrobił przegląd zadań, jakie mu Pan Bóg wyznaczył w ciągu półwiecza kapłaństwa. Święcenia otrzymał 11 czerwca 1960 r. w katedrze włocławskiej. Po nich na rok trafił do Grudziądza, gdzie pracował jako katecheta ("Był to czas upojenia, zachłyśnięcia się potrzebnością kapłańską" - powiedział). Od 1961 do 1964 r. studiował na KUL nauki społeczne, uzyskując stopień magistra. Po studiach na prośbę biskupa krakowskiego Karola Wojtyły został skierowany do pracy w redakcji "Tygodnika Powszechnego". Jednocześnie został duszpasterzem akademickim przy kościele św. Anny, "pod okiem sługi Bożego biskupa Jana Pietraszki". Z czasem został także koordynatorem pracy Duszpasterstwa Akademickiego w archidiecezji krakowskiej.
Jak go postrzegali ówcześni studenci z DA, dowiedzieć się można z wydanej na jubileusz ks. Adama przez wychowanków duszpasterstwa księgi pamiątkowej pt. "Zaczęło się u św. Anny". "Nosił okulary, a na ramionach rodzaj długiej czarnej peleryny. Dla mnie był osobą lekko zagadkową, trochę zamkniętą i tajemniczą, ważącą słowa, czym na pewno mocno mnie onieśmielał" - czytamy w jednym ze wspomnień. W innym: "Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z kapłanem, który miałby takie poczucie wewnętrznej wolności, która wypływała, co wyraźnie czułam, z głębokiej wiary i ufności do Boga".
Czego uczyli się podczas Mszy akademickich, dni skupienia, wyjazdów wakacyjnych, akcji pomocy w budowaniu kościołów czy opieki nad chorymi oraz na słynnych spotkaniach w domu u Turowiczów na Lenartowicza, gdzie ks. Adam mieszkał jako sublokator? "Uczył nas takiego sposobu myślenia o Bogu i Kościele, który akcentuje wolność - »Bóg mówi do ciebie: Jeśli chcesz...«". (Zwrot "jeśli chcesz" pojawia się w wielu wspomnieniach). "Docieraliśmy do istoty chrześcijaństwa". "Jeśli z owych polemik i sporów pozostało w nas doświadczenie inności i niepowtarzalności drugiego człowieka - to duża w tym zasługa księdza Adama".
Czas pracy w "TP" został przerwany na dwa lata (1972-74) wyjazdem do Francji, gdzie ks. Adam doświadczył "innego sposobu bycia Kościołem". Tych dłuższych wyjazdów było kilka. W latach 1979-91 na prośbę Jana Pawła II organizował w Rzymie i redagował polskie wydanie "L’Osservatore Romano". W roku 1993 został wybrany na sześcioletnią kadencję generałem zakonu marianów. Jako przełożony generalny zwizytował placówki zakonu prawie na całym świecie. Odwiedził 32 kraje, w tym Brazylię, Kazachstan, Rwandę i Alaskę.
Po powrocie do Polski w 1999 r. i po śmierci Jerzego Turowicza został, za jego sugestią i przy aprobacie Jana Pawła II, wybrany przez zespół redaktorem naczelnym pisma. Funkcję tę pełni do chwili obecnej. Mieszka - z woli kard. Franciszka Macharskiego - przy krakowskiej parafii św. Floriana, gdzie codziennie odprawia Mszę i przez godzinę spowiada.
W homilii jubilat przyznał: "Pytanie, po co jest potrzebny ksiądz, nigdy mnie nie dopadło - dopiero teraz je sobie stawiam". Ksiądz, realizując kapłaństwo służebne, jest przyjacielem grzeszników. Naśladując Jezusa, w żadnej sytuacji nie ma obowiązku nikogo potępiać. Sam przecież jest grzesznikiem. Jednocześnie, doświadczając przyjaźni ludzi, którym służy, ma poczucie, że więcej otrzymuje, niż daje. Ma też świadomość, że w wielu sytuacjach zawodzi. Ale i tak skutki jego kapłańskich działań zawsze go przerastają.
Jeden z młodych księży w ogrodach floriańskich tak skomentował homilię: "Szczęśliwy Adam, że dopiero po 50 latach kapłaństwa zadał sobie pytanie, po co jest potrzebny ksiądz. Ja sobie je zadaję codziennie". Widać, nastały trochę inne czasy.