Osiem cztery dwa pięć

Zdaję sobie sprawę, że biorąc za punkt wyjścia nową rubrykę w kwietniowym Znaku: Rok 1984, postępuję ryzykownie. Bo to rubryka pokolenia dwudziestolatków, których redakcja zaprosiła do wypowiedzi na temat ich samych. Co miałby tu do powiedzenia człowiek o dwie generacje starszy?.

25.04.2004

Czyta się kilka minut

Ostrzeżeniem mógłby być już choćby ostatni felieton “tygodnikowy" Jacka Podsiadły, kwitujący w zakończeniu pożytek płynący dla młodocianych bohaterów tych felietonów ze “stuletnich staruszków", którym poza demencją nic nie doskwiera (nb. rozczula mnie fakt, że admiratorką autora okazała się ostatnio - na łamach “Więzi" - znakomita poetka właśnie z pokolenia seniorów...). Radzi, że owe “dzieci" sprzed ekranów internetowych namawiane są do wielkodusznej tolerancji wobec nas, pewnie powinniśmy siedzieć cicho. Ale ja nie piszę w niczyim imieniu poza własnym. I na dwugłos z kwietniowego “Znaku" reaguję równoległym wspomnieniem czasu, kiedy to moje pokolenie dobiegało dwudziestu lat. Było to tuż po potopie, w roku zakończenia drugiej wojny światowej.

No tak, wystarczy przypomnieć: nic nie było wtedy podobne do dnia dzisiejszego. Dosłownie nic. Świat dopiero zaczynał się odnajdywać, zrujnowany, pokawałkowany, pełen ran i śmierci. Nikt nie miał swojego miejsca i swojego otoczenia - wszystko było ruchome i obce. Powroty, które powrotami nie były, rozgrzebywanie gruzów, pustka po nieobecnych. Granice w innych miejscach, sny, których nie chce się śnić. Zbieranie ułamków pamiątek. Droga przed siebie, z nieznajomością celów. A w dwudziestoletnim człowieku, który przeżył, poczucie upartej nadziei wbrew wszystkiemu. Niewyobrażalna waga czasu, który jest oto do przeżycia i może okazać się czasem do wygrania. Musi się taki okazać, bo wola życia jest silniejsza od przebytych śmierci. Pozostaje pamięć wszystkich miłości i wielkości, nawet gdy poległy. Pozostają wielkie imiona, choć się ich już nie wymawia głośno...

Stąd ówczesny brak potrzeby wgłębiania się we własne przeżycia i smakowania ich. Rozczulania się nad sobą, nawet przyglądania sobie. Nie ma luster, przed którymi można by stanąć i zadawać pytania o siebie. Lustra zostały potrzaskane - na szczęście. Jest za to ogromna świadomość ceny czasu i wiara, że się wszystko potrafi, skoro zniosło się to, co już minęło. I poczucie, że trzeba się śpieszyć żyć. Żyć nie jakoś tam i nie wiadomo po co. Trzeba żyć na serio, bo jest tyle do zrobienia - w pojedynkę i razem z innymi, jeśli Pan Bóg dał ich koło nas blisko.

Porównuję to swoje przywołane doświadczenie sprzed dwóch już pokoleń - z wynurzeniami autorów rubryki “1984" i mam wrażenie, że ani jedno słowo nie jest nam wspólne. Najtrudniej mi zrozumieć właśnie potrzebę tak widoczną u obu autorów “znakowych": zaglądania sobie jak najgłębiej we wnętrzności - i nazywania tego możliwie jak najbrutalniej.

Oczywiście - nie wiem, czy rozmowa na temat obu tych głosów toczona ponad dwoma pokoleniami mogłaby się komukolwiek na coś przydać. W gruncie rzeczy oni są bezdyskusyjnie najważniejsi, bo świat będzie zależał już zaraz od nich, nie ode mnie. I ten dzisiejszy, i ten, który po nich zostanie. Więc tylko chciałoby się, aby temu światu, mającemu miliardy ludzkich twarzy, poświęcili bodaj tyle uwagi, co samym sobie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2004