Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Choć zalecana usilnie przez ostatnich papieży – rzadko niestety bywa przeżywana. Obraz stu pięćdziesięciu kapłanów spowiadających naraz – i to nie w miejscach dyskretnych, ale wokół płyty boiska, „na widoku” kilkunastotysięcznej rzeszy „widzów” (?), był wydarzeniem niesłychanym. Żyjemy przecież w czasach prywatnej pokuty za prywatne grzechy, sekretnego wyznawania grzechów w zaciemnionym konfesjonale, cichego rozgrzeszenia i zadośćuczynienia i najczęściej niewidocznej dla innych modlitwy/ / pokuty. Grzech przestaje być prywatny jedynie tam, gdzie chodzi o odpowiedzialność – tę chcielibyśmy rozłożyć możliwie na wszystkich.
Tymczasem Kościół starożytny traktował grzech i pokutę zgoła inaczej. Na początku praktyki pokutnej Kościoła znajduje się publiczne wyznanie grzechów wobec zgromadzonej wspólnoty (tajemnicę spowiedzi usankcjonował ostatecznie dopiero Sobór Laterański IV w roku 1215). Później, gdy w V w. odstąpiono od publicznej spowiedzi, pokuta nadal pozostała sprawą publiczną. Kanon jedenasty Soboru w Nicei (325 r.) wyróżnia cztery grupy pokutujących. Pierwsza grupa to tzw. „opłakujący” (swoje grzechy) – ich miejsce jest poza drzwiami kościoła. Druga to „słuchający” – stoją w przedsionku kościoła i muszą opuścić wspólnotę po Liturgii Słowa. Kolejna grupa to „klęczący” – nie wolno im modlić się w pozycji stojącej, czyli w postawie wolnych dzieci Bożych. Gdy zgromadzenie wstaje do modlitwy, oni muszą uklęknąć. W kościele zajmują miejsce na końcu nawy. Ostatnia grupa to „współstojący”. Mają oni miejsce we wspólnocie, ale nie mogą przystępować do Komunii świętej.
Poza tymi ostatnimi, jak widać, pokutujący byli ludźmi w sposób widoczny wydzielonymi ze wspólnoty. Czy tego chcieli, czy nie, ich pokuta była publiczna, a ich wina odkryta. Dlaczego? Dla większego przygnębienia? Dla lepszego samopoczucia pozostałych?
„Pokutujący niech upadnie do stóp prezbiterium i uklęknie przed tymi, którzy są bliscy Bogu, aby wszyscy bracia stali się jego orędownikami przed Bogiem”, pisał Tertulian. Pokuta publiczna, a więc w jakimś sensie także wspólna celebracja sakramentu pojednania, ma wielki sens. Przez nią człowiek zyskuje nie naśmiewców, ale „orędowników przed Bogiem”. Celebrując wspólnie sakrament pojednania Kościół ukazuje się jako wspólnota braci i sióstr, którzy ufają sobie na tyle, by nie kryć przed sobą nawzajem swych problemów, i którzy mają w sobie tyle miłości, aby je wspólnie rozwiązywać.