Okiem kosmity

Kino Herzoga złożone z odmieńców, wariatów i "galerników wrażliwości" przemawia nie tylko głosem filozofującego eseju o naszej planecie, bywa też raportem ze spotkania na krańcach świata tych wszystkich, którzy swoją innością zmuszają nas do przedefiniowania człowieczeństwa.

18.05.2010

Czyta się kilka minut

Wydanie zestawu DVD z 14 filmami dokumentalnymi Wernera Herzoga to gest nieco przekorny wobec rozlicznych deklaracji reżysera, który już dawno w swoim kinie unieważnił podział na fabułę i dokument. Ten ostatni od lat wypełnia twórczym zmyśleniem, a tytuły w rodzaju "Fitzcarralda" (ewidentnie fabularne, z aktorami i skomplikowaną inscenizacją) z pełnym przekonaniem ogłasza jednymi z lepszych swoich filmów dokumentalnych. "Kino to kino" - zwykł mawiać w wywiadach. Żeby raz na zawsze uciąć pytania o zawartość fabuły w jego dokumentach i na odwrót, opublikował w 1999 roku słynną "Deklarację z Minnesoty", rozróżniającą wyraźnie fakt od prawdy, która w kinie ma charakter "ekstatyczny" i ujawnia się często na przekór faktom. Ową "prawdę ekstatyczną" z upodobaniem przeciwstawiał prawdzie powierzchownej, "buchalteryjnej", której hołdują dokumentalni puryści spod znaku cinéma vérité. Dla Herzoga film ma być przede wszystkim dziełem poetyckim, intymnym dziennikiem duszy. I cokolwiek by rzec o jego ekstatycznym manifeście, jedno jest pewne: to właśnie w kinie dokumentalnym (tym pisanym w cudzysłowie czy bez) osiągnął twórca "Stroszka" najwięcej w ostatnich trzech dekadach.

Trans hipnotyzera

W finale "Ech mrocznego imperium" (1990) jest scena, która doskonale oddaje istotę Herzogowskiej filozofii patrzenia. Szybko orientujemy się, że nie oglądamy dokumentalnej biografii Bokassy - środkowoafrykańskiego cesarza, który spłodził ponoć 54 dzieci i był istnym krwiopijcą, a nawet kanibalem w znaczeniu dosłownym. W filmie tym dziennikarz Michael Goldsmith, który uznany za szpiega był niegdyś torturowany przez samego cesarza, podąża jego tropem, próbując z relacji świadków i bliskich Bokassy złożyć wiarygodny obraz. Tymczasem słyszy niemal wyłącznie anegdoty, plotki, domysły, plemienne wierzenia i historie niesamowite, które nawet wzbogacone o archiwalne materiały filmowe budują bardziej legendę aniżeli rzeczywisty portret satrapy. Odsłania się przed nami fenomen władzy w jej najbardziej zdegenerowanej, demonicznej wręcz postaci. Ale przy okazji ujawnia się coś więcej: w jaki sposób mit władzy żyje w głowach poddanych, jak rozpala ich wyobraźnię, jak skutecznie żeruje na ich lękach.

Taki filmowy esej mógłby nakręcić inny "poeta na froncie", czyli Ryszard Kapuściński, (który przymierzał się zresztą do współpracy z Herzogiem). A już na pewno scenę ostatnią, w której Goldsmith odwiedza zrujnowany w czasie wojny afrykański ogród zoologiczny, gdzie Bokassa zwykł rzucać zwierzętom na pożarcie skazańców. Mieszka tam w ciasnej klatce szympans nauczony przez żołnierzy palenia papierosów. Reporter częstuje zwierzę, które chwyciwszy papieros fachowo pomiędzy palce, wypala go na oczach ekipy. Choć uzależniona od nikotyny małpa to autentyk, cała ta milcząca scena, jak również późniejsza bardzo osobista wymiana zdań między Herzogiem i Goldsmithem były przez reżysera ustawione, czego on sam nigdy nie ukrywał. A jednak oglądającego nieodmiennie przeszywa dreszcz - udało się tu dotknąć jakiejś bolesnej prawdy, która mówi o naturze człowieka znacznie więcej niż wszystkie zgromadzone na planie relacje i uczone komentarze.

Bohaterowie dokumentów Herzoga często sprawiają wrażenie natchnionych bajarzy. Czy to obecność kamery działa na nich tak prowokująco, czy może sam reżyser niczym hipnotyzer wprowadza swoich bohaterów w osobliwy trans, by wydobyć z nich coś więcej, niż pierwotnie zamierzali powiedzieć? W filmie "Dzwony z głębi. Wiara i przesądy w Rosji" (1993) niemiecki twórca zgromadził przed kamerą różnej maści hochsztaplerów i jurodiwych: uzdrawiaczy, szamanów, nawiedzonych dzwonników, mniej lub bardziej fałszywych proroków czy wieśniaków wierzących w istnienie pod zmarzniętą taflą jeziora zatopionego miasta Kiteż. Herzog zobaczył w nich jednak nie tyle menażerię anachronicznych dziwolągów, ile ludzi rozpaczliwie poszukujących duchowości w świecie pozbawionym wzniosłości, całkowicie odczarowanym. Oglądając ich egzaltowane performanse, często mamy wrażenie, jakby doskonale wiedzieli, czego od nich oczekuje przybysz z kamerą. Odgrywają więc swoje role najlepiej, jak potrafią, ale i tak odsłania się w nich mimowolnie coś więcej - i celem reżysera jest właśnie to "coś" uchwycić.

Herzog, który pracował chyba wszędzie, od Antarktydy po amazońską dżunglę, od Sahary po Indie, uwolnił kino dokumentalne od czysto etnograficznego spojrzenia. Nawet stawiając siebie jako narratora na pierwszym planie, nie ma nic wspólnego z szalejącym reporterem "National Geographic". Bliżej mu do wędrującego filozofa szukającego odpowiedzi na dręczące go pytania w najdalszych zakątkach świata, a w surowym, nieruchomym pejzażu odnajdującego najbardziej niepokojące odbicia swojej duszy.

W "Fatamorganie" (1971) oddał głos sędziwej Lotcie Eisner, z którą żył w głębokiej przyjaźni. Pierwsza dama niemieckiej myśli filmowej odczytuje zza kadru fragmenty świętej księgi Indian "Popol Vuh", podczas gdy Herzog nakłada je na obrazy pustyni, która staje się w filmie metaforą stworzenia świata. Już za chwilę ten czysty obraz zostaje zmącony obecnością człowieka, jego twórczą ingerencją, ale i destrukcją. Nie dostaniemy jednak podróżniczego eseju z ekologicznym przesłaniem. "Fatamorgana" to muzyczno-wizualna medytacja na temat świata, który wydany na pastwę człowieka uległ zniszczeniu, lecz sprawia wrażenie, jakby ciągle pozostawał w stanie zawieszenia i czekał na kolejne odsłony aktu stworzenia. Podobnie jak wiele innych tytułów w dorobku Herzoga dziejących się gdzieś na antypodach naszej cywilizacji, "Fatamorgana" nie opowiada o spotkaniu z obcością. Reżyser ogarnia świat szerszym spojrzeniem, w którym dziwność i egzotyka zamieniają się w coś bardzo nam bliskiego, ledwie przeczuwanego, niedostrzeganego w naszym przeładowanym rzeczami i ideami świecie.

Krajobraz po bitwie

Największą wartość mają te spośród dokumentów Herzoga, w których mistrz próbuje wyjść na chwilę z roli biblijnego proroka wieszczącego śmierć naszej zdegenerowanej kultury i obnaża paradoksy swojego patrzenia. Tak jak we wczesnym filmie "Pod wulkanem" (1977),

gdzie ekipa przybyła na Gwadelupę, by sfilmować wybuch groźnego wulkanu La Soufriére. Oglądamy "czekanie na nieuniknioną katastrofę", która wcale nie chce nastąpić. Sfilmowaną przez Herzoga apokaliptyczną ciszę i pustkę przerywają spotkania z nielicznymi tubylcami, którzy mimo wszystko zdecydowali się pozostać na wyspie.

"Życie i śmierć są wieczne, nie czuję lęku" - powie koczujący w miasteczku mężczyzna z kotem. Te spotkania uświadamiają twórcy filmu, jak bardzo patetyczna i sztuczna była jego wyjściowa postawa. Dni spędzone pod wulkanem będą zaledwie "próbą generalną" przed rzeczywistym końcem, który nastąpi w sobie tylko znanym momencie. Dla odmiany, w "Rekolekcjach na temat mroku" (znanych u nas jako "Lekcje ciemności", 1991) apokalipsa już się dokonała. Zdjęcia z Kuwejtu spustoszonego przez pierwszą wojnę w Zatoce Perskiej przedstawiają krajobraz po bitwie ostatecznej: bielejące na pustyni kości, wraki pojazdów, szkielety domów, kobiety i dzieci oniemiałe ze zgrozy, gorejące szyby naftowe, pozostawione przez oprawców narzędzia tortur... Jednak po latach Herzog porzuci ów złowieszczo-apokaliptyczny ton. W "Spotkaniach na krańcach świata" (2007; ten film został niedawno wydany na osobnym DVD) pokaże groźbę globalnej zagłady w groteskowym skrzywieniu, z punktu widzenia dziwacznych pracowników pewnej antarktycznej stacji naukowej, którzy chcieliby znaleźć schronienie przed katastrofą tam, skąd ona najprawdopodobniej nadejdzie.

Kino Herzoga złożone z odmieńców, wariatów i "galerników wrażliwości" przemawia nie tylko głosem filozofującego eseju o naszej planecie, bywa też raportem ze spotkania na krańcach świata tych wszystkich, którzy swoją innością zmuszają nas do przedefiniowania człowieczeństwa. Jak odrażający bohaterowie fabularnego filmu "Nawet karły były kiedyś małe" (1970). Albo jak Fini Straubinger z "Krainy ciszy i ciemności" (1971), która mówi, że nawet gdyby wybuchła wojna światowa, pewnie by tego nie zauważyła, bo od kilkudziesięciu lat nie widzi i nie słyszy. Porozumiewając się przy pomocy alfabetu dotykowego, Fini staje się aktywną działaczką na rzecz ludzi w podobnej sytuacji życiowej - pomaga im wyjść z ciemnej, dźwiękoszczelnej kapsuły. Herzog wykonuje ruch odwrotny: pozwala nam, zdrowym i sprawnym, do tej kapsuły zajrzeć. Nie po to jednak, by bezkarnie podpatrywać.

Spotkanie z dojrzałym mężczyzną, który przez wiele lat żył w chlewie zamknięty tam przez rodzinę utożsamiającą niepełnosprawność ze zwierzęcością, to dla każdego widza moment boleśnie zawstydzającej konfrontacji. Zapowiada tajemnicze światy innych wykluczonych: Kaspara Hausera, Stroszka czy Woyzecka, których różne wcielenia odnaleźć można w wielu fabularnych i dokumentalnych filmach Herzoga. W dokumencie "Mój ukochany wróg" (1999) opowiada o swej chorobliwej, mającej najrozmaitsze odcienie zażyłości z Klausem Kinskim. Wybuchowa chemia pomiędzy aktorem i reżyserem brała się nie tylko z różnicy temperamentów i wyrazistych, egotycznych osobowości - przecież każda z ról zagranych przez Kinskiego u Herzoga (Nosferatu, Aguirre, Fitzcarraldo...) była w jakimś stopniu odpryskiem twórczego szału samego reżysera, tak chętnie w swoich karkołomnych przedsięwzięciach filmowych porównywanego do Don Kichota, barona Münchausena czy Fitzcarralda właśnie.

Requiem

Dokumentalne filmy Herzoga to nie tylko "lekcje ciemności", ale i lekcje pokory, skuteczna odtrutka na ludzką arogancję, przywracająca właściwą proporcję rzeczy. W "Odległej błękitnej planecie" (2005) oglądamy nasz świat z perspektywy obcego, szukającego miejsca na Ziemi - a może tylko szaleńca, który ocalał z katastrofy i udaje, że przybył do nas z innej galaktyki? Planeta obcego właśnie umiera, ale i Ziemia okazuje się miejscem wymarłym. Z towarzyszeniem tak ukochanych przez reżysera polifonicznych sardyńskich śpiewów uczestniczymy w requiem, w którym kino dokumentalne podbite naukowym komentarzem i materiałami zarejestrowanymi przez NASA przeobraża się w porywającą "fantazję science fiction". Obcy, okrążając naszą planetę, był świadkiem całej historii ludzkości, od neolitu aż po próby kolonizacji Kosmosu. Największym marzeniem ludzkości okazało się... postawienie potężnych centrów rozrywkowo-handlowych w różnych miejscach układu słonecznego. "Tytułowy bohater »Zagadki Kaspara Hausera« to ktoś, kto jakby spadł na Ziemię z innej planety" - czytamy w wywiadzie z reżyserem pomieszczonym w mającym się ukazać wkrótce tomie "Herzog. Przewodnik Krytyki Politycznej".

Podobne spojrzenie zdumionego kosmity towarzyszy wielu dokumentom Herzoga: usypywaniu buddyjskiej mandali z piasku w "Kole czasu" (2003), dziwacznym rytuałom godowym ginącego plemienia saharyjskich nomadów w "Wodaabe, pasterzach słońca" (1989), konstruowaniu sterowca, który ma przelecieć nad tropikalnymi lasami Gujany, w "Białym diamencie" (2004). "Co jest środkiem wszechświata" - pyta reżyser Dalajlamę we wspomnianym filmie o buddyjskim święcie Kalaczakry. Pyta człowiek, który zajrzał w każdy niemal zakątek, spenetrował kosmos i dna oceanów. Odpowiedź będzie najprostsza z możliwych, ale oglądając filmy Herzoga, ma się wrażenie, że niemiecki reżyser doskonale ją zna.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2010