Oferta Johnsona

Wielka Brytania uruchomiła program imigracyjny dla mieszkańców tracącego autonomię Hongkongu. Gniewem Pekinu brytyjski rząd wydaje się nie przejmować.

08.02.2021

Czyta się kilka minut

Demonstracja solidarności z Hongkongiem na Leicester Square w Londynie, 12 grudnia 2020 r. / YASUYOSHI CHIBA / AFP / EAST NEWS
Demonstracja solidarności z Hongkongiem na Leicester Square w Londynie, 12 grudnia 2020 r. / YASUYOSHI CHIBA / AFP / EAST NEWS

Od 31 stycznia każdy Hongkończyk, który posiada tzw. brytyjski paszport zamorski, może osiedlić się w Wielkiej Brytanii, pracować tam czy studiować. Nie jest wymagana znajomość języka ani uzyskanie odpowiedniej liczby punktów, jak przy wizach pracowniczych. Jednak pragnący skorzystać z programu muszą mieć środki na utrzymanie się przez pierwszych sześć miesięcy. Po pięciu latach mieszkania na Wyspach przybysze będą mogli wnioskować o prawo stałego pobytu, a po kolejnym roku o brytyjskie obywatelstwo.

Specjalny program wizowy przygotowano po tym, jak latem ubiegłego roku Chiny, które od 1997 r. sprawują kontrolę nad Hongkongiem, narzuciły tam drakońskie prawo, nazwane ustawą o bezpieczeństwie narodowym. Dopuszcza ona karę dożywocia za działania uznane za terrorystyczne lub separatystyczne, a także za „zmowę z obcymi siłami” – jednocześnie pozwalając na tak szeroką interpretację, że możliwe jest kryminalizowanie nawet pokojowych demonstrantów. Ustawa to oręż przeciw ruchowi demokratycznemu – w gruncie rzeczy kładzie ona kres autonomii Hongkongu.

Wyjechać z miasta chcą dziś nie tylko uczestnicy protestów, ale też inni mieszkańcy, którzy obawiają się, że Pekin będzie likwidować tam ostatnie swobody.

Z paszportem na Wyspy

Brytyjski paszport zamorski wprowadzono właśnie po tym, jak w 1997 r. Wielka Brytania przekazała Hongkong Chinom. Dotyczy osób urodzonych przed tą graniczną datą i ocenia się, że prawo do tego dokumentu mają trzy miliony Hongkończyków. Przy czym, razem z ich rodzinami, daje to już ponad pięć milionów – niemal 70 proc. z ponad siedmiomilionowej populacji miasta.

Postępujące ograniczanie swobód w Hongkongu wpłynęło na popularność tych paszportów. Tygodnik „Economist” podaje, że przed serią demonstracji posiadało go 170 tys. osób, w sierpniu 2020 r. ponad 610 tys. (prawo o bezpieczeństwie wprowadzono w lipcu). W październiku wydano rekordowych kolejnych 60 tys.

Teraz, w reakcji na uruchomienie programu wizowego przez Wielką Brytanię, Chiny i zależne od nich lokalne władze Hongkongu zapowiedziały zgodnie, że nie będą uznawać brytyjskiego paszportu zamorskiego jako dokumentu podróży. Nie powinno to jednak przeszkodzić Hongkończykom w podróży na Wyspy: do przekroczenia granicy i opuszczenia Hongkongu wystarczy im miejscowy paszport.

Spodziewana fala

Zapewne nie wszyscy posiadacze paszportów zamorskich będą chcieli odbyć taką podróż w jedną stronę. Przypuszczalnie będą to głównie młodzi i wykształceni, niebojący się zaczynania od nowa w obcym jednak kraju.

Potwierdza to raport organizacji Hongkongers in Britain: według niego statystyczny Hongkończyk pragnący osiedlić się na Wyspach ma 37 lat, dochody wyższe niż krajowa średnia i wyższe wykształcenie. Pracuje jako przedsiębiorca lub w finansach. Ponad 80 proc. nie będzie mieć problemów z pokryciem kosztów brytyjskiej wizy (są one płatne) ani z utrzymaniem się w początkowym okresie pobytu.

Szacuje, że w pierwszej grupie będą głównie osoby zagrożone represjami. W drugiej dziennikarze, prawnicy, nauczyciele, urzędnicy – słowem profesje, w których łatwo wejść w konflikt z chińskimi władzami. Trzecią grupą mają być rodziny z dziećmi, które będą chciały zapewnić im edukację w wolnym kraju.

Trudno przewidzieć liczbę imigrantów – w skrajnych scenariuszach dopuszcza się, że może ich być nawet milion w ciągu pięciu lat. Bardziej realne jest jednak, według brytyjskich władz, że w ciągu pierwszego roku napłynie 150 tys., a w ciągu pięciu lat ok. 320 tys. Na ich decyzję będą mieć wpływ działania Pekinu, ale też perspektywy na Wyspach. Na razie czynnikiem zniechęcającym może być epidemia – w takim czasie trudno w nowym miejscu szukać pracy.

Imigrant idealny

Brytyjski program wywołał wściekłość Pekinu, który zarzuca Londynowi łamanie prawa międzynarodowego, wtrącanie się w sprawy Chin i „robienie z Hongkończyków brytyjskich obywateli drugiej kategorii”. Londyn ripostuje, że to Chiny złamały ustalenia z 1997 r.: autonomia Hongkongu miała obowiązywać przez 50 lat.

Premier Boris Johnson podkreśla „głębokie więzy historii i przyjaźni” z dawnym brytyjskim terytorium. „Stanęliśmy w obronie wolności i autonomii – wartości cenionych zarówno w Zjednoczonym Królestwie, jak i w Hongkongu” – mówi. Na Wyspach program dla Hongkończyków nie wzbudza sprzeciwu ani wśród polityków, ani zwykłych ludzi. Powodów jest wiele: od tego, że to moralne zobowiązanie, aż po wizerunek Hongkończyka jako imigranta idealnego – wykształconego, pracowitego i często z zasobami finansowymi; kogoś, kto już na wstępie kupi dom i założy firmę.

Są oczywiście i tacy potencjalni imigranci, którzy nie mają pieniędzy i nie znają języka. Tych może być jednak mniej: szacuje się, że środków na utrzymanie się przez pierwszych sześć miesięcy nie ma 16 proc. z tych, którzy chcą skorzystać z programu.

Imigracja z Hongkongu może mieć też skutki ekonomiczne: ci, którzy są w trakcie przesiedlania się lub to planują, sprzedają teraz wszystko, czego nie mogą zabrać, likwidują lokaty w bankach i polisy. Wraz z nimi może odpłynąć z Hongkongu 27 mld funtów, a korzyści dla brytyjskiej gospodarki w ciągu pięciu lat mogłyby sięgnąć 2,4-2,9 mld funtów, głównie w postaci podatków. To też działa zapewne Pekinowi na nerwy.

Sieć wsparcia

Brytyjska oferta jest atrakcyjna, ale może nie wystarczyć: potrzebny jest też program pomocy dla osiedleńców – w szukaniu pracy, mieszkania do wynajęcia, miejsc w szkołach. Przygotowują się do tego organizacje pozarządowe i mieszkający tu już Hongkończycy. Winston Marshall, gitarzysta zespołu Mumford & Sons, i mieszkający w Londynie hongkoński fotograf Jim Wong założyli wspólnie inicjatywę Hong Kong Link Up, która ma pomóc przybyszom w znalezieniu przyjaciół i tzw. asystentów – ci ostatni pomagaliby na początku w sprawach życiowych.

Program wizowy dotyczy tylko posiadaczy paszportów zamorskich, czyli osób urodzonych przed 1997 r., a także ich rodzin. Tymczasem wielu demokratycznych działaczy i uczestników protestów, zagrożonych represjami, to ludzie młodsi. Jeśli nie mają rodziców z brytyjskimi paszportami, nie będą mogli skorzystać z oferty Londynu – choć to oni potrzebują najbardziej pomocy. Dla nich pozostaje ubieganie się azyl.

Znając nastawienie rządu do Chin, nie wydaje się jednak, by mieli z tym kłopot. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2021