Odyseja na Europę

Ludzkość rusza na księżyc Jowisza w poszukiwaniu życia. Czy staniemy się kosmicznymi najeźdźcami?

03.04.2016

Czyta się kilka minut

Europa – księżyc Jowisza / Fot. NASA
Europa – księżyc Jowisza / Fot. NASA

Statek kosmiczny „Leonow” ucieka przed falą uderzeniową towarzyszącą przekształceniu Jowisza w minigwiazdę przez miliony tajemniczych monolitów. Pędząc w stronę Ziemi, mija Europę – jowiszowy księżyc, na którym wcześniej załoga odkryła chlorofil i, co za tym idzie, życie. Astronauci otrzymują od monolitów przestrogę: „Wszystkie te światy są wasze z wyjątkiem Europy. Nie próbujcie tam lądować”. To kulminacyjna scena filmu „2010: Odyseja druga” wg powieści Arthura C. Clarke’a. W roku 2016 na tę przestrogę ludzkość odpowiada: „akurat”.

Europa to jedno z najbardziej fascynujących miejsc w Układzie Słonecznym. Astronomowie, którzy od lat czekali na szansę przyjrzenia się jej z bliska, wreszcie się doczekają. Z bardzo bliska. Bo NASA na Europie ma wylądować.

I to akurat wielu naukowców... martwi.

Gościnny glob

8 stycznia 1610 r. wypatrzył ją Galileusz. To była astronomiczna rewolucja: od starożytności nikt nie odkrył na niebie niczego nowego. Ale w kolejnych dziesięcioleciach inne, większe odkrycia przyćmiły Europę na tyle, że nawet jej imię zostało zapomniane. Tytułowano ją katalogowym numerem „Jupiter II”.

Aż w 1979 r. sfotografowała ją sonda Voyager. Europa okazała się światem, jakiego ludzkość jeszcze nie widziała. Gładka, biało-ruda kula lodu. Z danych Voyagera i o dwie dekady późniejszej sondy Galileo wynikało jasno: ten świat może być najbardziej obiecującym kandydatem na siedlisko pozaziemskiego życia. Życie, jakim je znamy, wymaga trzech elementów: budulca, energii i wody. Europa ma je wszystkie. W ogromnych ilościach.

Woda? Odkrycie wody w stanie ciekłym na Marsie uznano za naukową rewelację, bo daje nadzieję, że marsjańskie mikroby mają wciąż – spartańskie, ale jednak – warunki do życia. Ale w porównaniu z Europą nawet Ziemia wygląda na wysuszoną. Szacuje się, że nieco mniejszy od ziemskiego Księżyca glob pokrywa nawet stukilometrowa warstwa wody. Ciekłej H2O może tam być nawet dwu-trzykrotnie więcej niż na Ziemi. Choć istnieje niewielka obawa, że woda pod lodową skorupą to raczej breja.

Energia? Na pierwszy rzut oka stanowi problem, bo Jowisz jest na tyle daleko od Słońca, że dawka jego energii, która tu dociera, nie zdołałaby zasilić całego ekosystemu. Ale pod powierzchnią oceanu sprawy mają się zupełnie inaczej. Europa okrąża macierzystą planetę na tyle blisko, że grawitacja Jowisza stale rozciąga ją jak ciasto. Te siły powodują nagrzewanie skał, a to może skutkować istnieniem na dnie europejskiego oceanu kominów geotermalnych – takich jakie na Ziemi utrzymują bardzo złożone ekosystemy niemal całkiem niezależne od energii słonecznej.

I wreszcie budulec – czyli związki organiczne. Np. dostarczone na powierzchnię Europy w zderzeniach z asteroidami i kometami.

Naukowy błąd

„Przychodzi mi do głowy – pisze na blogu astronom Mike Brown, odkrywca karłowatych planet Eris i Sedna, który na początku tego roku ogłosił, że daleko poza orbitą Plutona może istnieć kolejna, ogromna planeta – wizja skalistego dna oceanu na Europie, które wygląda jak miniaturowa Ziemia: z płytami tektonicznymi, rowami i kominami geotermalnymi. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by zacząć się zastanawiać, czy bogata chemiczna zupa w oceanie Europy nie mogłaby doprowadzić do powstania jakiejś formy życia, żywiącej się energią generowaną w jądrze globu. Jeśli szukamy wielorybów na Europie, a i ja, i wielu moich kolegów często żartujemy, że właśnie tym się zajmujemy, to właśnie w takim miejscu powinniśmy ich szukać”.

Dotąd Europę badaliśmy nieco przypadkiem, przy okazji badań Jowisza. Ale od dawna wiadomo było, że to miejsce tak ciekawe i tak potencjalnie ważne, że prędzej czy później doczeka się własnej misji. Problemem zawsze było to „prędzej”: największym wrogiem europejskiej misji jest odległość, która przekłada się i na czas lotu – prawie dwa lata – i na koszty sięgające miliardów dolarów.

Ale amerykański Kongres właśnie zabudżetował pieniądze na misję. Przygotowania ruszają pełną parą. Jest tylko jeden problem. Otóż Kongres domaga się, żeby misja zawierała także lądownik, który z bliska zbada powierzchnię.

„Architekci misji chcieliby najpierw przygotować grunt – mówił na konferencji szef NASA, były astronauta Charlie Bolden. – Kongres chce wartej wiele miliardów dolarów misji, która posadzi na powierzchni lądownik już podczas pierwszego lotu. Naszym zdaniem to z naukowego punktu widzenia błąd”.

Bo na razie nie wiemy nawet, gdzie lądować. Choć Europa zdaje się kulą lodu, to z bliska jest bardzo urozmaicona – od dziesięciometrowych lodowych szpikulców na równiku, przez wielkie rysy na powierzchni, po „chaotyczne” obszary, gdzie lód wygląda jak przemielony, stopiony i ponownie zamarznięty. Gdzie będzie bezpiecznie? Gdzie znajdzie się coś ciekawego? Nie wiemy. A dotąd niemal wszystkie misje zakładające lądowanie na jakimś ciele niebieskim poprzedzały długie obserwacje.

Tu NASA ma ciekawy plan. Misja nie wejdzie na orbitę Europy, lecz wykorzysta grawitację Jowisza do wykonania, na przestrzeni paru lat, kilkudziesięciu bliskich przelotów. A to dlatego, że Europa leży w pasie bardzo silnego promieniowania: astronauta na jej powierzchni w jeden dzień przyjąłby jego śmiertelną dawkę. Elektronika sondy wytrzymałaby najwyżej kilka miesięcy. Zaś dzięki takiemu manewrowi pojazd w strefie niebezpiecznej będzie przebywał minimalnie krótko. Ale lądownik może zostać umieszczony na „orbicie parkingowej” – i czekać, aż zasadnicza sonda rozpozna teren.

Drugi problem spędza sen z powiek astrobiologom. Chodzi o ryzyko, że niechcący staniemy się śmiercionośnymi kosmicznymi najeźdźcami.

Kataklizm dla wielorybów

– Ziemskie organizmy przyniesione na lądowniku mogą uznać takie pełne wody miejsce za zdatne do życia. Spowoduje to nieodwracalne zanieczyszczenie pozaziemskiego habitatu, a biedne europejskie organizmy mogłyby nawet zostać zjedzone przez ziemskiego najeźdźcę – tłumaczy „Tygodnikowi” dr Anna Łosiak z Instytutu Nauk Geologicznych PAN. – Obecnie nie mamy technicznych możliwości dokładnego wysterylizowania statków kosmicznych w taki sposób, żeby nie uszkodzić sprzętu. Więc na każdej sondzie podróżuje kilku pasażerów na gapę. A z badań astrobiologicznych wiemy, że niektóre stworzenia są w stanie przeżyć długotrwałą podróż kosmiczną.

Jak dodaje geolożka, jeżeli statek wyląduje tylko na powierzchni Europy, szanse na zanieczyszczenie są minimalne. – Temperatury sięgają tam -220 st. C, więc ziemskie organizmy długo tam nie przetrwają – mówi. – Jednak niektóre projekty misji zakładają, że w europejskim oceanie ma pływać... łódź podwodna. Wtedy zanieczyszczenia nie da się uniknąć.

To byłby kataklizm dla europejskich wielorybów. Filmowy monolit miał powody, żeby nas przestrzegać przed lądowaniem. Ale z wizytą na Europie wiążą się gigantyczne nadzieje – na przełamanie naszej kosmicznej samotności. I chyba przeważą one szalę. Nawet jeśli ryzyko jest tak wielkie. ©

WOJCIECH BRZEZIŃSKI jest dziennikarzem Polsat News, gdzie prowadzi autorski program popularnonaukowy „Horyzont Zdarzeń”. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.

EUROPA CLIPPER

Tak pierwotnie nazwano sondę NASA, która ma polecieć na Europę. Ostateczna nazwa nie została jeszcze ustalona.

Planowana data startu: 2022 r.

Prognozowany koszt misji: 2-3 mld $.

Cel: poszukiwanie śladów życia na Europie. Potwierdzenie istnienia oceanu pod zamarzniętą powierzchnią i badanie procesów w nim zachodzących. Zbadanie składu chemicznego oceanu. Analiza aktywności geologicznej.

Instrumenty: kamery, w tym termograficzne, spektroskopy, magnetometr, radar penetrujący lód.

Lądownik: niewielki (ma ważyć kilkadziesiąt kilogramów) pojazd wyposażony w spektrograf, sejsmometr i kamery. Zbada skład powierzchni i prześle zdjęcia. Zasilany tylko z akumulatorów, będzie działał zaledwie godzinę (tak daleko od Słońca baterie słoneczne musiałyby być niepraktycznie duże).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2016