Odjaniepawlanie. „Barka”, 2137 i memy z papieżem

W życiu Natalii papieża nigdy nie było, dopóki nie zaczęła z niego żartować. Te żarty cieszą ją chyba dlatego, że są tak popularne i autoironiczne. Bo ma wrażenie, że Polacy rzadko są autoironiczni.

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Montaż największego na świecie pomnika Jana Pawła II. Częstochowa, 8 kwietnia 2013 r. / WOJCIECH BARCZYŃSKI / FORUM
Montaż największego na świecie pomnika Jana Pawła II. Częstochowa, 8 kwietnia 2013 r. / WOJCIECH BARCZYŃSKI / FORUM

Telewizja Religia TV. Początek drugiej dekady XXI wieku oraz początek pewnego zjawiska, które na przestrzeni lat zadomowi się na dobre w polskiej kulturze.

„W internecie są obrażani ludzie święci. Chciałbym się odnieść do Jana Pawła II, który jest obrażany przez forum wykop.pl, forum lewacko-terrorystyczne, i nikt z tym nic nie może zrobić” – mówi jeden z telefonujących.

Przytakuje mu dziewczyna, która przedstawia się jako Jagoda. Zaczy­na swoją tyradę przeciwko osobie „­szkalującej papieża”. Ksiądz prowadzący program uśmiecha się, rozbawiony i chyba ucieszony wyrazem oddania papieżowi.

„No i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz?masz ty wogóle rozum i godnośc człowieka?ja nie wiem ale żałosny typek z ciebie ,chyba nie pomyślałes nawet co robisz i kogo obrażasz” – mówi Jagoda.

Nagranie z programu staje się hitem internetu. Użytkownicy wiedzą, że Jagoda nie była oburzona, tylko przeczytała kawałek znanego tekstu (z interpunkcją i ortografią jak wyżej). Nie wiadomo, kto go stworzył.

– Pytać o to, skąd coś się wzięło w internecie, to jak pytać etnologa o pochodzenie bajki – mówi prof. Magdalena Kamińska, zajmująca się antropologią internetu. Nie ma znaczenia, czy tekst został wystylizowany na oburzenie, czy pierwotnie je wyrażał. Stał się memem, wklejanym w tysiącach postów. Do dziś funkcjonuje jako rodzaj drwiny z osób, które traktują treści w internecie zbyt serio.

W programie nie pomylono się co do jednego: żarty z Jana Pawła II zdobywały niespotykaną popularność.

Trolling, czyli sztuka prowokacji

Wszystko zaczęło się ponad dekadę temu na chanach, czyli anonimowych, nieco hermetycznych forach internetowych. Był to wulgarny rodzaj humoru. Określenie „cenzopapa”, teraz oznaczające jakikolwiek mem z papieżem, wzięło się z serii filmów i obrazków pornograficznych, na których twarz Jana Pawła II zasłaniała intymne części ciała. Inne obrazki sugerowały pedofilskie skłonności papieża.

Treści tworzone na chanach i publikowane w innych częściach internetu oburzały, czyli zdaniem badaczki doskonale realizowały swoje pierwotne zadanie.

– Jan Paweł II był dobrym celem do memów, bo był otoczony powszechnym kultem – przyznaje Franek (rocznik 1999). Mieszka w akademiku w Rzeszowie, gdzie studiuje lotnictwo. Pochodzi z Pszczyny. W tamtejszym gimnazjum odkrył z kolegami cenzopapy, którymi cieszy się do teraz.

Nie robił obrazków z papieżem dlatego, że miał coś przeciwko niemu. Sam Jan Paweł II nie bardzo go interesował. Podpuszczanie innych w internecie było natomiast komiczne. Czasem zdenerwowani ludzie chcieli się z jego internetowym alter ego bić. Raz dostał wiadomość „będziesz wisieć, lewacka szmato”: to go wyjątkowo ucieszyło, bo w rzeczywistości jest zwolennikiem kapitalizmu i minimalnego państwa. Uważa, że żartować można ze wszystkiego.

Papierek lakmusowy

Profesor Kamińska sądzi, że treści w internecie były tak radykalne, ponieważ w sieci potrzebny jest mocniejszy komunikat, by wywołać jakiekolwiek emocje. A o oburzenie najłatwiej. Jej zdaniem pierwsze memy z papieżem były tworzone przez pokolenie urodzone w latach 80. i 90. – sugerowały to umiejętności fotomontażu. Później, kiedy upowszechnił się Facebook, zrobiły karierę wśród młodszego pokolenia, które nie pamiętało Jana Pawła II.

Prof. Kamińska za fascynujące uważa to, że memy z papieżem nie sprowadzały się do prowokacji. Doczekały się niepoliczalnej ilości wersji: obrazoburczych, absurdalnych i tych akceptowalnych dla młodych katolików. Rozmiar i trwałość zjawiska ocenia jako ewenement na skalę światową. Jej zdaniem nie obrazki są ważne, ale ich odbiór. Reakcje na memy uważa za papierek lakmusowy zmian w społeczeństwie.

Środek wyrazu

Tomek (rocznik 1995) pracuje dla dużej korporacji w Gdańsku i zaocznie studiuje historię sztuki. Rozumie, dlaczego niektórzy się obrażają na memy papieskie, ale nie do końca może z nimi ­współodczuwać, bo sam nie czuje do nikogo tak nabożnego szacunku. Jeśli ma jakiś autorytet, to byłby nim Władysław Bartoszewski. Pontyfikat Jana Pawła II ocenia ­negatywnie, a Kościół uważa za instytucję szkodliwą.

Może też dlatego cenzopapy go bawią, ale przede wszystkim chodzi o absurd. Nawet te z pedofilią: właśnie dlatego, że są zwyczajnie głupie. Ma do nich rodzaj sentymentu, kojarzą mu się z czasami gimnazjum.

– To jest czysty brak szacunku. Jan Paweł II został nazwany świętym z jakichś powodów – mówi Ania, która uczy się w liceum w klasie o profilu fotograficzno-językowym. Jest agnostyczką, ­Biblia to dla niej lektura szkolna. Ale ma papieża za mądrego człowieka, i skoro jest dla chrześcijan ważny, to nie należy się z niego śmiać.

– Cenzopapy nie są na poważnie, to po prostu beka. Trochę więcej dystansu – doradziłby jej Tomek.

– Mało śmieszna beka – odgryzłaby się nastolatka.

Adam (rocznik 2005) w tej dyskusji byłby mediatorem. Jest w III klasie liceum i chce studiować psychologię.

Dla niego memy z papieżem i pedofilią są za ostre, ale uważa, że w jakiś sposób wynikają ze złości na Kościół za ukrywanie skandali. On sam tworzy sporo obrazków, które są rodzajem komentarza do rzeczywistości. Mem to dla niego „żart i środek wyrazu”.

Papieża bardzo szanuje i cenzopap nie robi, żeby nikogo nie urazić. Ale „swoim” przesyła obrazki i absurdalne rymowanki. Sam pisze wiersze i rymy go cieszą (np. „Jan Paweł II, syn Tabalugi”).

Zagrożenie

Kiedy Jan Paweł II pojawia się w telewizji, w internecie pojawiają się memy. Kanonizacja dała cenzopapie drugie życie. Miała swój mały renesans po odsłonięciu rzeźby Jana Pawła II stojącego w czerwonej sadzawce, trzymającego meteoryt nad głową.

– Niektóre z tych pomników są estetycznie trudne do zaakceptowania – przyznaje ks. Łukasz Nycz z Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” – ale przecież za każdym takim pomnikiem stoi wiara człowieka, jego nawrócenie, inspiracja.

Fundacja prowadzi program stypendialny skierowany do uczniów ostatnich klas szkoły podstawowej, szkół średnich i studentów pochodzących z niezamożnych rodzin i małych miejscowości. Poza pieniędzmi „w pakiecie” jest program formacyjny: spotkania co miesiąc i wakacyjny wyjazd w jedno z miejsc, które odwiedził papież. Tam młodzi spotykają się ze świadkami tych wydarzeń, rozważają jego nauczanie. Zdaniem ks. Nycza siłą fundacji jest to, że tworzy środowisko wsparcia, „rodzinę fundacyjną”, gdzie stypendyści „mogą doświadczyć autentyczności i ponadczasowości nauczania św. Jana Pawła II”.

Bo młodzieży trudno wyłamać się z trendu wyśmiewania Jana Pawła II. Ks. Nycz mówi, że często nieświadomie wspierają działanie machiny medialnej, której intencja jest jasna: złamać autorytet świętego. Dlatego w memach widzi zagrożenie.

– Słyszymy „św. Jan Paweł II” i pyk, w naszej głowie pojawia się mem. Nie cytat, nie obraz papieża, który się modli, klęczy, pochyla nad osobą chorą i cierpiącą. Zamiast jakiegoś pięknego, głębokiego obrazu – cyk – mem.

We wszechobecności Jana Pawła II widzi za to szansę. Bo przecież to młodych ludzi ciekawi – kim był, dlaczego przykłada się do tego wagę?

Mantra

Maćka papieski kult zainspirował do zapoznania się z pismami papieża. Konkretniej: dyskusja o tym, dlaczego papieski kult bywa ciężkostrawny. Ma 22 lata, studiuje na Politechnice Gdańskiej i jest liderem wspólnoty akademickiej. Jego rodzice są bardzo religijni.

– Nie bawi mnie naśmiewanie się z człowieka – tłumaczy. Żartuje z „kremówkowego kultu”, bo ma go dosyć.

Wie, że jego mamę obraża każdy żart z Jana Pawła II. Sam ma kilka wspomnień z papieżem. Pamięta jego śmierć: mama płakała, a on miał poczucie, że odszedł ktoś bardzo ważny.

Zastąpiły go ulice, skwery, parki, place, pomniki, tabliczki i co roku te same kadry w telewizji. Kilka cytatów powtarzanych na kazaniach przy okazji rocznic: urodzin, śmierci, święceń kapłańskich, wyboru na papieża, beatyfikacji, kanonizacji. „Każdy ma swoje Westerplatte” „Niech stąpi Duch twój”, „To jest moja matka, ta ziemia” „Wymagajcie od siebie...”, słyszał co roku. Te zdania wryły się w jego głowie i jednocześnie straciły znaczenie. Nudziły go.

Głos świętego

Dla ks. Nycza wciąż samo brzmienie głosu św. Jana Pawła II bywa poruszające. Skrzętnie zbierał nagrania z jego homiliami. Papieża widział raz, na trasie jego przejazdu podczas pielgrzymki w roku 1997.

– Zapamiętałem ogromny blask, który bił od świętego Jana Pawła II, to światło i ciepło – mówi.

Później papież towarzyszył mu przy rozeznawaniu powołania. Czuje do niego „ogromny szacunek i wdzięczność”. Stara się je przekazać młodemu pokoleniu. W fundacji spotykają się młodzi już zadeklarowani, zaciekawieni Janem Pawłem II, chcący go poznać. Zdaje sobie sprawę z tego, że mogą tworzyć „piękną bańkę”.

Inna popularność

Dr Rafał Boguszewski, socjolog zajmujący się postawami młodzieży, mógłby się z nim zgodzić. Według badań CBOS w grupie wiekowej 18-24 lata odsetek osób uznających Jana Pawła II za autorytet błyskawicznie spada: w ciągu ostatnich czterech lat z 81 do 64 proc.

Socjolog zwraca uwagę, że to badanie deklaratywne, w którym respondenci mogą zgodzić się (lub nie) ze stwierdzeniem, że Jan Paweł II jest dla nich autorytetem. W takich pomiarach badani nierzadko udzielają odpowiedzi życzeniowej, by ukazać się w lepszym świetle. Kiedy w 2009 r. zadano (bez podziału na grupy wiekowe) otwarte pytanie o autorytet, 52 proc. badanych uznało, że nie ma żadnego. Jan Paweł II zajął 2. miejsce (17 proc.), spektakularnie przegrywając z „rodzicami” (52 proc.).

Zdaniem dr. Boguszewskiego osłabienie pozycji papieża wynika z ogólnego spadku zaufania do Kościoła.

– Młodzi raczej nie myślą w kategoriach „autorytetów” – dodaje. – Wszechobecność papieskiego kultu z ­pewnością wpływa na popularyzację tej postaci, zdaje się jednak, że często nie taką, na jakiej Kościołowi mogłoby zależeć.

Zwłaszcza w najmłodszym pokoleniu.

21.37

W życiu Natalii (rocznik 1985) papieża nigdy nie było, dopóki nie zaczęła z niego żartować. Te żarty cieszą ją chyba dlatego, że są tak popularne i autoironiczne. Bo ma wrażenie, że Polacy rzadko są autoironiczni.

Najlepsza godzina na wysłanie papieskiego mema to 21.37. Wtedy w mediach społecznościowych pojawia się ich najwięcej. Sama godzina śmierci papieża stała się memem. Rzeczywistość dostarcza ich w obfitości: liczba pojawia się na paragonach, tablicach rejestracyjnych, istnieją mieszkania nr 37 w bloku 21 przy ulicy Jana Pawła II (Maciek z duszpasterstwa: kiedy będziemy starsi, to będzie najdroższy adres w mieście). Kiedy liczba 2137 pojawia się gdzieś, można jej zrobić zdjęcie i wrzucić na stronę poświęconą memom z papieżem.

„O, już późno, 21.37” – rzucił na pierwszej randce Tomek, który uważa, że Kościół jest szkodliwą instytucją. Chciał sprawdzić, czy dziewczyna zrozumie i czy ma dystans.

Dla żartu „Barkę” śpiewał o 21.37 Maciek ze znajomymi z duszpasterstwa. Teraz uważa to za trochę głupie, ale wtedy go to bawiło.

Kiedy „Barkę” śpiewają na obozach stypendyści fundacji, ks. Nycz reaguje. Dołącza do nich, a później mówi: „pomódlmy się”.

– Za fundacje, za darczyńców. Chodzi o pokazanie, że to jest ważna godzina, którą pamiętamy. Nie robię kazania, bo to nie przyniesie rezultatu. Ale oni mają już doświadczenie, że to godzina modlitwy: w myśl ewangelicznej zasady „zło dobrem zwyciężaj”.

– Nie wiem, kogo miałoby to obrażać – mówi Adam marszcząc brwi. – Rozumiem, że dla niektórych śmierć jest tematem tabu, ale nie zgadzam się z tym. Jan Paweł II jest dla mnie postacią historyczną. Po Mieszku I też nie płaczę.


Olga Drenda: Dzięki temu, że jesteśmy krajem katolickim, możliwe jest w ogóle stworzenie wokół żartów z papieża czy żartów z Wyszyńskiego czegoś, co socjolog Kazimierz Żygulski nazwał wspólnotą śmiechu. 


 

Na cześć papieża otrzymał swoje drugie imię. Przygotowując się do bierzmowania, zaczął zastanawiać się nad swoimi patronami i odkrył, że z Janem Pawłem się rozumie: obaj wierzą w miłosierdzie. Traktuje go jako wzór: kojarzy mu się w jakiś sposób z Gandalfem, który przemierzał świat z jednego końca na drugi, wierny swojej misji, zajmujący się sprawami małych.

Ale czy z szanowanych postaci nie może się śmiać?

W kościelnej nauce przeszkadza mu stosunek do osób nieheteronormatywnych i rozwiedzionych. Ale nie ma o to pretensji do Jana Pawła II. – Jak na swoje czasy, był liberalny – ocenia i przypomina o Soborze Watykańskim II. – Każdy jest dzieckiem swoich czasów. Nie miał pełnego oglądu. Być może dzisiaj inaczej by patrzył na niektóre rzeczy.

Dwóch papieży

Maciek w końcu wyszedł poza sztampowe cytaty, które tak go nudziły. Przeczytał któryś z papieskich listów i pomyślał, że to głęboki tekst. Spodobało mu się, jak w swoim wywodzie Wojtyła przechodzi od zwykłych, ludzkich emocji do Boga. Przeczytał homilie, z których wzięto powtarzane w nieskończoność cytaty, i odkrył, że to, co sądził o papieżu, to bzdura, bo „każdy ma swoje Westerplatte” jednak ma sens.

Papież wydał mu się bardzo autentyczny. Dlatego nie wierzy, że mógł wiedzieć o pedofilii McCarricka. Przeczytał cały raport, żeby wyrobić sobie zdanie na ten temat.

– Myślę, że ta sprawa go obciąża. Albo inaczej... Łatwo mi tak powiedzieć z dzisiejszej perspektywy, kiedy wiem to, co wiem. Być może była w tym jakaś naiwność papieża. Jakby był człowiekiem nie na ten świat.

Tomkowi takie wytłumaczenie nie wystarcza. Pontyfikat Polaka ocenia negatywnie. W ogóle Jan Paweł II kojarzy mu się z tymi cechami Polaków, których nie lubi najbardziej: zaściankowość, dewocja, nacjonalizm.

Po namyśle uznaje, że żadne z tych słów nie pasuje mu do samego Wojtyły. Raczej do osób, które jego wizerunkiem się posługują. Bo papież, którego zapamiętał z dzieciństwa, był inny. Pamięta go jako schorowanego człowieka. Wciąż ma przed oczami scenę, jak podchodzi do drzwi w bazylice Świętego Piotra: wielkie, metalowe wrota i zgarbiony starzec, dla którego zrobienie kolejnego kroku jest wysiłkiem. Mały Tomek mu współczuł, wzruszał go ten obraz. I dalej trochę wzrusza.

– Może jego niezłomność? Widać było, że nie miał do tego zdrowia, ale bardzo się starał. I ta ludzka słabość. Kontrast pomiędzy tym, kim był, i jak był postrzegany – stara się odtworzyć tę emocję.

Wychodzi mu, że czuje niechęć nie do samego Wojtyły, tylko do tego, kim się stał po swojej śmierci.

Na dobre i na złe

Ks. Nycz stara się szukać pozytywów.

– Bo przecież ten wielki atak na jego osobę to znak tego, że jest postacią ważną i wielką – mówi.

Dla prof. Kamińskiej to problem bardziej złożony: – Nawet ci, którzy Jana Pawła II mają dosyć, nie mogą się od niego uwolnić. Równocześnie go kochamy, nienawidzimy, śmiejemy się z niego. To po prostu znaczy, że stał się pełnowymiarową postacią, która na dobre zasiedliła naszą wyobraźnię. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022