Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ten urząd musi, z natury rzeczy, być utrapieniem dla wszelkich organów władzy. Bo nie tylko im nie podlega, ale jeszcze po to istnieje, żeby strzec poszanowania wolności i praw człowieka – bo reaguje, kiedy stwierdzi, że organ władzy, organizacja albo instytucja naruszyły czyjąś wolność lub prawa, bo reaguje na łamanie zasad współżycia i sprawiedliwości społecznej. Każdy może (bezpłatnie) szukać u niego pomocy, a on sam szuka pokrzywdzonych wizytując miejsca szczególnie sprzyjające tego rodzaju poczynaniom: zakłady karne, areszty, pomieszczenia dla osób zatrzymanych oraz młodzieżowe ośrodki wychowawcze. Pełni funkcję niezależnego organu do spraw popierania, ochrony, monitorowania i wdrażania postanowień Konwencji o prawach osób niepełnosprawnych itd.
Jakim utrapieniem dla różnych lokalnych i krajowych władz może być rzecznik praw obywatelskich, łatwiej zrozumieć, kiedy się przeczyta, co napisał o sprawie aktywisty z Rybnika Oliwiera Palarza. Palarz uznał, że gigantyczny poziom zanieczyszczenia powietrza w Rybniku narusza jego prawo do życia w czystym środowisku, i wystąpił do sądu o odszkodowanie. Wspierany przez urząd RPO, osiągnął to, że Sąd Okręgowy skierował do Sądu Najwyższego pytanie prawne, czy prawo do życia w czystym powietrzu można uznać za dobro osobiste. I rzecznik ogłasza, iż liczy na to, „że wyrok potwierdzi istnienie takiego prawa”, a do tego jeszcze się cieszy ze swojego udziału w tej sprawie. Łatwo sobie wyobrazić, co teraz przeżywa prezydent Rybnika i inni prezydenci zadymionych miast: prawdopodobnie dręczą ich koszmarne wizje ofiar zatrutego powietrza tłumnie ciągnących ścieżką przetartą przez aktywistę Oliwiera Palarza do ratusza po odszkodowanie.
Przyznam, że działalność poprzednich ombudsmanów śledziłem fragmentarycznie, od przypadku do przypadku. Być może ataki kierowane przeciw sprawującemu ten urząd od 2015 r. Adamowi Bodnarowi sprawiły, że dopiero właśnie on naprawdę mnie zainteresował. Młody (43 lata) prawnik, wykształcony w Polsce i za granicą nauczyciel akademicki, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor, działacz na rzecz praw człowieka, w latach 2010–2015 wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dał się lepiej poznać dzięki rozmowie z Bartoszem Bartosikiem opublikowanej w książce „Obywatel PL”. Dzisiaj mamy okazję przeczytać jego rozmowę z Michałem Okońskim.
Tu chciałbym zwrócić uwagę na jedną cechę Adama Bodnara – emocjonalną powściągliwość. W książce kilka razy odżegnuje się od krańcowo negatywnych diagnoz sytuacji w Polsce, typu: „mamy dyktaturę”, „mamy faszyzm”. Jego ocena polskiej sytuacji przekonuje, mobilizuje do myślenia i działania: „Do opisu sytuacji w Polsce używam pojęcia »konkurencyjnego (plebiscytarnego) autorytaryzmu« . Czyli władza zachowuje wszystkie instytucje demokratyczne (...) przez co formalnie trudno zauważyć odstępstwo od demokratycznych reguł gry. A jednak ono się dokonuje, ponieważ w tym samym czasie obóz rządzący dąży do ścisłej kontroli instytucji demokratycznych, żeby wykorzystywać je do szykanowania konkurentów do władzy, a zarazem do pobłażania swoim przyjaciołom i sojusznikom”.
Konkluzja: czytajcie Bodnara. Obywatela PL. ©℗