Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wspominam o tym dlatego, że dziś w pewien sposób powtarzam gest owego nieszczęsnego profesora, tytułując tak, a nie inaczej niniejszy felieton. Tak bym chciał napisać coś o miłości... Czy nie daje wam do myślenia, że mimo wszystko słowa "miłość" i "kochać" całkiem nieźle się trzymają? Mimo wszystko - to znaczy mimo tego, co się z nimi wyprawiało i wyprawia - te słowa ciągle należą do kategorii słów mocnych, takich, które coś... jak to powiedzieć? Coś z nami robią? Coś stwarzają? Sięgają gdzieś, gdzie inne słowa nie sięgną? Ile razy by się usłyszało, że to tylko słowa, ile razy na ekranie się widziało, że one rzeczywiście mogą nic nie znaczyć lub znaczą nie to, co miało się na myśli (oglądałem "33 sceny z życia"), nadal w człowieku kołacze się ta wiara, że są to słowa stosunkowo łatwe do podźwignięcia, oczyszczenia, nawet jeżeli rzeczywistość, do której się odnoszą, nie jest już tak łatwo podźwignąć i zrozumieć. Powiada poeta:
Kocham cię, kocham. Obsesyjna mantra,
na którą Bóg uprzejmie reaguje, a i
- a i ludziom świeckim podoba się całkiem.
Kocham cię. Łatwiej dostaniesz kanapkę.
Łatwiej się wymigujesz. Obsłużą cię łatwiej,
jeżeli powiesz: kocham, kocham cię.
Pewnie, że mówi to ironicznie, ale - jak to we współczesnej poezji - ironia pracuje tu na rzecz czegoś, co jest serio, nawet bardzo serio. Każde słowo zaklina rzeczywistość. Mocniejsze słowa zaklinają rzeczywistość mocniej. Stąd pokusa, by używać ich lekkomyślnie, jak mocniejszych środków przeciwbólowych. Oczywiście, mocne słowa cierpią z powodu takiej lekkomyślności. Ale też potrafią się przed nią obronić, na przykład właśnie przywołując na pomoc ironię, aluzję, cytat...
A właściwie cały ten felieton przyszedł mi do głowy z powodu jednego zdania, które znalazłem w powieści Elif Şafak "Pchli Pałac". Turecka pisarka ma godną podziwu umiejętność wynajdywania fraz, nawet aforyzmów, które co jakiś czas skupią i spuentują rozbiegającą się narrację. Nie jestem entuzjastą aforystyki w beletrystyce, bo bardzo łatwo ulec pokusie inkrustowania tekstu rozmaitymi "mądrościami" nie najwyższego lotu. To tak, jak ze wspomnianym na wstępie profesorem, który szukał sposobu, jak swoim nudnym gawędom przydać nieco pieprzności... Ale Şafak nie jest tandeciarą, niczego nie wyprzedaje, czasem ma się wręcz wrażenie, że bardziej ukrywa, niż eksponuje swoje atuty. I jest po prostu mądra, kiedy pisze, że "kochać kogoś to wydobywać z jego magazynu zgryzot zwoje ze spisanymi i wciąż nie uporządkowanymi, pełnymi niepokoju opowieściami i jedną po drugiej przepisywać na czysto".