O kazaniach nie wszystko

Można mówić o nich bez końca. Wiele mądrych myśli o nich można znaleźć w tym numerze, ale po 55 latach głoszenia kazań nie mogę się powstrzymać od dodania czegoś od siebie.

15.06.2015

Czyta się kilka minut

 /
/

Słuchacze. Kiedy widzę, że ktoś zerka na zegarek, szybko zmierzam do zakończenia. To sygnał nudy. Nawet w połowie zdania – kończę i mówię „amen”.

Pełen kościół… Myślę wtedy: „czy jasno powiedziałem, o co w tym kazaniu chodzi?”, „czy z tego mówienia coś w nich pozostanie?”, „czy to w ogóle komuś jest potrzebne?”.

Niektórzy ludzie przychodzą na Mszę św., a nie na kazanie, ale są i wymagający, wręcz wybredni, bo – jak twierdzą – głupich kazań nie są w stanie słuchać. Arcybiskup Życiński umiał słuchać każdego. Kiedy kazanie było kiepskie, mobilizował swoją uwagę symultanicznie przekładając je sobie na angielski.

Na kazania narzekamy często. Tych, którzy twierdzą, że ich słuchanie to męka, zapewniam, że i przygotowanie kazania może być męczarnią. Pomyślcie, komentować 55 lat te same (co trzy lata) fragmenty Pisma, wzywać, bez widocznych efektów, do nawrócenia z tych samych grzechów i daremnie namawiać do świętego życia – to może zniechęcić i nużyć. Może, ale nie musi. Wyznam, że mnie jakoś nie nuży.

Każda epoka ma swoich wielkich kaznodziejów. Za mojej pamięci takimi byli abp Antoni Szlagowski, o. Jan Rostworowski (jezuita), prymas Stefan Wyszyński, ks. Jan Zieja, ks. Bronisław Bozowski, bp Jan Pietraszko, o. Jan Andrzej Kłoczowski, bp Grzegorz Ryś i z pewnością jeszcze kilku innych.

Na kazania bp. Pietraszki przychodzili ludzie z całego Krakowa. Dziś teksty jego kazań (spisywane z nagrań i poddawane redakcji) są dostępne jako książki. Polecam zainteresowanym, lecz ostrzegam, że to nie to samo, co słuchanie biskupa „na żywo”. Bo kazanie to wydarzenie rozgrywające się między mówiącym a słuchaczami. Z całą liturgią Mszy św. jest (powinno być) niepowtarzalnym przeżyciem modlącej się wspólnoty.

Żeby nim było, musi spełniać kilka warunków. Musi docierać do słuchaczy. Wiernym, którzy utyskiwali, że mówi za cicho i nie słyszą, jakiś ksiądz odpowiadał, że to nic, bo Pan Jezus słyszy. Dziś dochodzi problem źle ustawionego nagłośnienia. Niegdyś z ambony słyszeliśmy głos człowieka, dziś, od pulpitu, przez głośniki słyszymy głos przetworzony, czasem bardzo źle. Kiedy głos stał się towarem, nawet od reklamującego proszek do prania wymaga się dobrej dykcji, mowy ciała itd. Odbiorca tysięcy profesjonalnych przekazów reaguje dziś inaczej niż kiedyś na sposób przekazywania wiary. Moja rada dla adeptów kaznodziejskiej sztuki: nie reklamuj, nie deklamuj, nie recytuj, nie wymądrzaj się, nie kokietuj.

Rozmawiaj! Mów do człowieka, np. tego, na tym krześle po prawej stronie. Rozmawiaj, więc nie czytaj. Czytamy, kiedy się nie czujemy na siłach tekstu spamiętać. Zwłaszcza cudzego. Czytane kazania usypiają słuchaczy.

Pisz! Ten, kto improwizuje, bo nie przygotowuje kazań (na piśmie), zaczyna się powtarzać. Początek kazania bywajeszcze oryginalny, ale dalszy ciąg… Improwizowane kazanie jest jak brudnopis, z którego się nie wykreśliło zbędnych fragmentów, niefortunnych zdań i nie uporządkowało chaosu. Zanim naszkicujesz kazanie, studiuj, co o tym, o czym masz mówić, powiedzieli inni, co mówią nauki biblijne, co o tym dzisiaj myślą ludzie, i medytuj o tym na modlitwie.

Kazanie jest przekazem wiary, który nie może być wyzuty z miłości. Źle, jeśli zabraknie w nas miłości (a przynajmniej życzliwości) do tych, do których mówimy.

Bądź sobą. Nie udawaj eksperta seksuologa, socjologa, filozofa, bo wypadniesz żałośnie. Bądź sobą. Kiedy na Festiwalu Kopernika przemawiali o. Jan Kłoczowski i o. Ludwik Wiśniewski, mówili w sposób kompletnie różny i obaj okazali się świetni, bo każdy z nich był sobą.

Cóż, różnie z kazaniami bywa. Znamienne, że zawsze po niedzielnym kazaniu Kościół każe nam (na wszelki wypadek?) odnowić wyznanie wiary. ©℗

W "Tygodniku Powszechnym" nr 25/2015 pisaliśmy o tym, jakie są kazania w Polsce A.D. 2015. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2015