O infoliniach

Zespół niedogodności, występujący podczas kontaktowania się z dostarczycielami dowolnych usług przez tzw. infolinię, to nie jest wymysł staruszka nieakceptującego nowoczesności.

24.12.2018

Czyta się kilka minut

Jest to zbiór odczuć częstych i każdy wie, plus minus, o czym tu mówimy. Czas oczekiwania na połączenie z konsultantem wypełniony jest plumkającymi nutkami oraz powtarzającymi się wypowiedziami tchnącymi odurzającą słodyczą. Z racji silnych zwyrodnień, po wielu godzinach odsłuchiwania tego repertuaru i szukania w nich sensu, doszliśmy do wniosku, że zamiarem tych kompozycji jest najpewniej wprowadzenie klienta w nastrój podobny doznaniom gruntownie intymnym. Jest to w jakimś sensie szokujące spostrzeżenie, zważywszy, że finiszem jest w istocie kontakt z konsultantem operującym żargonem branżowym, a nie kolacja przy świecach, spacer brzegiem morza czy obserwacja wschodu słońca bądź – jak kto woli – wspólne podziwianie kolekcji motyli.

Poddawszy nasz organizm bardzo szczegółowej obserwacji, podłączywszy się do domowej aparatury mierzącej wahania ciśnienia, zaburzenia hydrauliki oraz pracy masy szalenie szarej, zauważyliśmy, że najsilniejsze zmiany w funkcjonowaniu ustroju zachodzą podczas uporczywie powtarzającego się polecenia, byśmy „cieszyli się każdą chwilą”. Radość z każdej chwili jest – ogólnie rzecz ujmując – niemożliwa, a wielogodzinne cieszenie się z obcowania ze słuchawką może dotyczyć zapewne promila Ziemian, dla których absolutnie wszystko jest perwersją.

Rzeczywistość jest zatem inna niż wymyślona przez projektantów nagrań infolinii, by nie rzec wprost – zdumiewająco przez nich nieprzewidziana. Oto tęsknota za kontaktem z żywym i kompetentnym człowiekiem, w rytm muzyki z założenia kojącej, wzbogaconej słodkim głosem syreny, powoduje – jak zauważyliśmy – narastanie u nas agresji na granicy pohamowania, chęć krwawego mordu, nabrzmienie żył w głowie, nadczynność gruczołów jadowych, szponienie kończyn oraz oczywiście ślinotok.

Rzecz jasna nasz niemodny kapitał społeczny, nasz dalece posunięty przymus dystansu, środowiskowe zobowiązanie do bycia uprzejmym, wszystko to skutecznie paraliżuje nasze reakcje o charakterze żywiołowym czy też marzenia o byciu bydlakiem wobec ludzi pracujących. A zatem, po dniach całych oczekiwania, gdy już mamy na linii żywego konsultanta, któremu właściwie powinniśmy odgryźć ucho, a jego samego zesłać na muliste dno najgorszych paraboli, staczamy niewidzialną dlań walkę o jego i naszą godność. Czego zresztą ów nie zauważa, jest bowiem zbyt zajęty. Jest ów takoż nieświadom, z jakim bagażem emocji pacjent doń przybywa.

Jest to zatem dziwna, choć przecież – wydawałoby się – banalna sytuacja, do prędkiego rozwiązania za pomocą pomysłowego scenariusza i nagrania nowej, lepszej taśmy, dzięki której żywiołowa produkcja tauryny w płatach czołowych klienta nie wzrośnie, ale zmaleje. Oczywiście nasze możliwości kreacyjne są tu w zasadzie nieograniczone. Niestety, nasze usługi, jeśli idzie o komercyjne doradztwo, nie należą doprawdy do tanich, więc trudno nam się narzucać i reklamować byle komu w nieustających czasach cięć i żałosnych oszczędności.

Gdy tak sobie gwarzymy, analizując nasz stan i rolę na szeroko pojętym froncie handlu i usług, zauważyliśmy, że owe uwagi mają charakter znacznie szerszy. Dotyczą takoż nas jako klienta rządu polskiego. Jako słuchacza oczekującego – o, niedoczekanie – rozmowy z kimś kompetentnym, komu jednak puszcza się taśmę z poleceniem, by się radował każdą chwilą. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1/2019