Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Szybko i bezboleśnie: tak miało wyglądać podanie do publicznej wiadomości decyzji premiera o wycofaniu się z fatalnych zapisów ustawy o IPN, która w styczniu zmroziła relacje polsko-izraelskie, utrwaliła użycie sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” w debacie publicznej i niemal zniszczyła dziesięciolecia pracy osób zaangażowanych w dialog polsko-żydowski. W środę rano szef KPRM Michał Dworczyk poinformował w radiu, że premier zwrócił się z wnioskiem do marszałka Sejmu o uzupełnienie porządku obrad Sejmu o punkt dotyczący nowelizacji ustawy o IPN, a ten już w południe uchwalił ustawę przeważającą większością, wykreślając przepisy karne pociągające do odpowiedzialności osoby, które publicznie i wbrew faktom przypisują Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie albo inne zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne. Po południu bez poprawek przyjął ustawę Senat. Godzinę później, o 18, premierzy Polski i Izraela wygłosili równolegle wspólne oświadczenie, kończące okres napięcia między krajami i zapowiadające świeży start. W chwilę przed oświadczeniem, na osobisty wniosek premiera, ustawę zdążył jeszcze podpisać prezydent RP. Efekt? W niewiele ponad osiem godzin rząd zakończył trwające od stycznia napięcie między dwoma krajami.
Wspólne deklaracje
Jak to się stało, że decyzja została ogłoszona i przeszła proces legislacyjny w takim tempie? Być może rządzący zdali sobie sprawę (lub zostali uprzedzeni) o tym, że oczekiwana decyzja Trybunału Konstytucyjnego wypadnie nie po ich myśli. Kanał 10 izraelskiej telewizji poinformował też o dodatkowym scenariuszu: pozakulisowe rozmowy na ten temat trwały już od dwóch miesięcy, a ich inicjatorem był sam premier Izraela Benjamin Netanyahu. Do tego zadania wyznaczył zaufanego człowieka – Josepha Ciechanovera, Żyda o polskich korzeniach, byłego dyrektora generalnego izraelskiego MSZ. Normalizacja relacji miała być dla Netanyahu istotna: Polska, obok Węgier i Czech, jest na arenie europejskiej ważnym sojusznikiem Izraela w kwestii relacji izraelsko-palestyńskich (Izrael zarzuca Unii Europejskiej jednostronne, propalestyńskie sympatie). Swój udział w zakończeniu konfliktu między Polską i Izraelem miał też mieć według izraelskich komentatorów amerykański prezydent Donald Trump.
We wspólnym oświadczeniu premierów Polski i Izraela, podanym do publicznej wiadomości w środowy wieczór, nie zabrakło deklaracji ważnych dla obu stron – szczególnie jednak dla polskiej. Izrael zaakceptował i przyjął narrację w najważniejszych dla polskiego rządu sprawach, co wcześniej nie było tak oczywiste. Oprócz deklaracji o wieloletniej przyjaźni i partnerstwie i „wzajemnym szacunku dla tożsamości i historycznej wrażliwości” nie zabrakło przyznania, że sformułowania „polskie obozy koncentracyjne / polskie obozy śmierci" są rażąco błędne i pomniejszają odpowiedzialność Niemców. Wspomniano o tym, że Rząd RP na uchodźstwie starał się powstrzymać nazistowskie zbrodnie, że struktury Polskiego Państwa Podziemnego stworzyły mechanizm systemowej pomocy Żydom, a także o heroizmie polskich Sprawiedliwych. Premierzy oświadczyli, że nie zgadzają się „na działania polegające na przypisywaniu Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa popełnione przez nazistów i ich kolaborantów z różnych krajów”, ale też dodali: „uznajemy i potępiamy każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej”. Zapewnili o wsparciu dla swobody wypowiedzi i badań nad wszystkimi aspektami Holokaustu. Poprosili też o powrót do spokojnego dyskursu w przestrzeni publicznej. Co szczególnie zaskoczyło izraelską opinię publiczną, przeciwstawili się nie tylko antysemityzmowi, ale też antypolonizmowi. Nigdy wcześniej nie słyszano od swojego premiera takiej deklaracji.
Premier Netanyahu nazwał złagodzenie prawa „spełnieniem obowiązku obrony historycznej prawdy” przez stronę polską. Także premier Morawiecki zapewnił o sukcesie – stwierdził, że dzięki ustawie i politycznej deklaracji „na nowo pokazujemy, czym była bohaterska Polska czasów II wojny światowej i pokazujemy prawdę historyczną”. Dyplomatyczny sukces Polski odtrąbiła telewizja publiczna. Można się, patrząc na to wszystko, jedynie gorzko uśmiechnąć.