Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemożliwe – mówiliśmy sobie – to się nie zdarzy”. „Niemożliwe, żeby był aż tak głupi”. „Tylko straszy”, powtarzaliśmy, może nawet z nutką ironii w głosie. „Oby się sam nie zakiwał”. Teraz siedzimy przed ekranami i patrzymy na niemożliwe. Niemożliwe dzieje się na naszych oczach.
Oczywiście ci, którzy uważniej śledzili doniesienia i wnikliwiej czytali analizy, byli przygotowani, że może dojść także i do tego. Ale nawet ich musiała zaskoczyć skala rosyjskiej agresji. Nie mówiło się przecież o marszu na stolicę, o ostrzale zachodniej Ukrainy – te scenariusze uważano za mało prawdopodobne. Rosja koncentrowała wojska na granicy, ale wydawało się, że najważniejszy cel osiągnęła: wracała do międzynarodowej gry jako mocarstwo, z którym trzeba się liczyć. „Putin jest gotów na wiele – podkreślano – ale nie na to, żeby pogrążyć kraj i siebie razem z nim...”. Gdy piszę te słowa, jest czwartek 24 lutego, wieczór. Wojska rosyjskie zbliżają się do Kijowa. A Putin zapowiada, że się nie cofnie.
Małgorzata Olasińska-Chart, Polska Misja Medyczna: Nie możemy pomagać w ciemno, rzucać darami bez poznania realnych potrzeb. Ci ludzie przeżyli wielką traumę, ale nadal mają swoją godność.
Równolegle rozpoczęła się inna wojna... Wracając po południu z piekarni, mijałem starsze małżeństwo i nie chciałem wierzyć w to, co słyszę: wzburzony mężczyzna tłumaczył swojej żonie, że zdjęcia zasypanych gruzem mieszkań to manipulacja, zrobiono je wiele lat temu podczas innych ostrzałów. Znajoma znajomej rozsyłała esemesy z informacją, że Rosja jest gotowa do negocjacji, o ile Ukraina będzie skłonna... rozmawiać „o kwestiach bezpieczeństwa Moskwy”. Tego, co się dzieje w internetach, nawet nie chcę opisywać. Przykro pomyśleć, że nie brak u nas takich, którzy zapewnienia Putina, iż chodzi mu jedynie o „denazyfikację” Ukrainy, potraktowali poważnie. Jak się zachowają, gdy rosyjski przywódca zapragnie „denazyfikować” Polskę?
Takie miały być wojny przyszłości: informacyjne, połączone z manifestacją siły, ale raczej symboliczną. Bez strat w ludziach, nastawione na konfrontację słów i technologii. Putin postawił na bezpośrednie uderzenie – na zniszczenia, krew i śmierć.
Mimo to znalazł się poseł, który nie zagłosował za rezolucją potępiającą rosyjską agresję. Który – to akurat łatwo było przewidzieć. Później na Twitterze zamieścił wpis zredagowany dokładnie wedle rosyjskiej strategii odwracania znaczeń. „Imperatyw humanitarny”, napisał poseł, „NIE otwierać terytorium RP na przestrzał, nie tworzyć popytu na migrację uchodźców/nachodźców – ewentualnie uruchomić wahadłowy ruch pociągów... do granicy zachodniej. A poza tym, jasna rzecz, szczególnie żarliwie modlić się...”. Poseł znany jest ze swej religijnej żarliwości: niechęć do uchodźców i do zachodniej Europy łączy zawsze z tradycyjnym „Szczęść Boże”.
Sytuację w Ukrainie śledzimy na bieżąco, w aktualizowanym serwisie specjalnym znajdą Państwo artykuły, wideo, zdjęcia i podkasty. Przejdź do strony "Atak na Ukrainę"
Wielu Ukraińców mieszkających nad Wisłą chce wracać i bronić ojczyzny. Nawet ci, których żony i dzieci są w Polsce, jadą, aby zadbać o bezpieczeństwo rodziców i walczyć o miejsca, w których dorastali i do których zamierzali kiedyś wrócić. „I was też będziemy bronić – mówią jedni – bo inaczej marsz Putina nie zatrzyma się ani w Kijowie, ani we Lwowie...”. „Zapomnieliście już, jak to jest żyć w strachu i beznadziei” – dodają inni, a w ich głosie zamiast wyrzutu pobrzmiewa smutna rezygnacja.
„Nie słyszałem wybuchów. Słyszałem, jak sąsiedzi się spotykają – pisze na Facebooku poeta Andrij Bondar. – Będziemy się trzymać. Rosja spłonie w piekle”. ©