Walka Ukraińców o wolność jest walką nas wszystkich

Od 24 lutego żyjemy w zupełnie nowej rzeczywistości. Rosyjska inwazja w fundamentalny sposób zmienia Ukrainę, Europę i Rosję.

28.02.2022

Czyta się kilka minut

Masowe protesty przeciwko wojnie na Ukrainie. Berlin, 27 lutego 2022 r. / FOT. FABRIZIO BENSCH / Reuters / Forum /
Masowe protesty przeciwko wojnie na Ukrainie. Berlin, 27 lutego 2022 r. / FOT. FABRIZIO BENSCH / Reuters / Forum /

Wysyłając armię na podbój Ukrainy, Putin liczył na błyskawiczne zwycięstwo: wymuszoną zmianę władzy w Kijowie i podporządkowanie sobie państwa ukraińskiego. Jednak Ukraińcy szybko mu pokazali, że rosyjskiego blitzkriegu nie będzie.

Rosyjską agresję długo uważałem za mało prawdopodobną. Także na łamach „Tygodnika” pisałem, że dyktator na Kremlu musiałby postradać zmysły, aby się na to zdecydować. Byłem i jestem bowiem przekonany, że Putin nie będzie w stanie tej wojny wygrać – więc nie mógłby być tak głupi, aby tego nie wiedzieć. A jednak...


ATAK NA UKRAINĘ | CZYTAJ NA BIEŻĄCO W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Tak, według różnych rankingów Rosja ma drugą najsilniejszą armię na świecie. Ale Ukraińcy są niezwykle zmobilizowani i mają ogromną wolę do walki. Kreml tradycyjnie nie bierze pod uwagę czynnika społecznego, a Ukraińców zawsze nie doceniał. Rosyjskie rachuby zakładały, że ataki rakietowe i wejście ponad 100-tysięcznej armii sprawią, iż Ukraina ulegnie, państwo zostanie sparaliżowane i szybko skapituluje. Oczekiwano, że południowy wschód kraju, który przecież na co dzień mówi głównie po rosyjsku, podda się niemal bez walki, a jego mieszkańcy nie będą mieć woli oporu.

Jak bardzo trzeba nie znać Ukraińców, aby tak sądzić...

Plany i realia

Nad ranem 24 lutego wojska rosyjskie uderzyły ze wszystkich kierunków: od strony Krymu, okupowanego Donbasu, północnego wschodu oraz – niestety – także z Białorusi. To ostatnie oznacza, że – zgodnie z prawem międzynarodowym – Mińsk, udostępniając swoje terytorium do agresji, również stał się agresorem.

Jednak po czterech dniach walk siły wroga nie odniosły żadnego spektakularnego sukcesu. Nie tylko nie zajęły w pełni ani jednego znaczącego miasta, ale też ponoszą znaczne straty w ludziach i sprzęcie. Nawet gdyby podawaną przez stronę ukraińską liczbę niemal 5 tys. zabitych Rosjan trzeba było podzielić przez pięć, jest ona ogromna.

ARTYKUŁ UKAŻE SIĘ W TP 10/2022, KTÓRY DO KIOSKÓW I DO WYDAŃ CYFROWYCH TRAFI W ŚRODĘ 2 MARCA


 

Rosyjski plan zakłada okrążenie i blokadę Kijowa. Ale w poniedziałek 28 lutego rano agresor wciąż był daleko od tego celu – od północy i zachodu siły główne dotarły tylko na przedmieścia ukraińskiej stolicy (w głąb miasta przenikały grupy zwiadowcze, lecz były likwidowane). Podejście pod Kijów byłoby niemożliwe, gdyby nie zdrada Łukaszenki, który wcześniej zapewniał, że od strony Białorusi Ukraińcom nic nie grozi.

Dziś na Kijów spadają rosyjskie rakiety. Miasto przestało normalnie funkcjonować, a 3 mln mieszkańców noce spędzają w schronach i piwnicach, w obawie przed atakiem bombowym. Podobnie wygląda sytuacja w Charkowie i innych dużych miastach. Siły rosyjskie otoczyły je pierścieniami, ale do chwili publikacji tego tekstu do szturmu nie przystąpiły.

Amunicji, a nie podwózki!

Społeczeństwo ukraińskie przestawiło się na warunki wojenne. Władze ogłosiły powszechną mobilizację mężczyzn w wieku 18-60 lat. Wielu Ukraińców wraca do kraju z emigracji, by zasilić armię i obronę terytorialną. Władze deklarują, że każdy, kto wyrazi wolę, dostanie karabin. W sieciach społecznościowych pełno jest instrukcji, jak przygotować koktajle Mołotowa. Jest strach, ale nie widać defetyzmu czy paniki.


Tadeusz Iwański: Oto jak prezydent Ukrainy przestał być sympatycznym Wową z medialnym uśmiechem, a stał się coraz bardziej pochmurnym i zmęczonym – ale także zdecydowanym – liderem Ukrainy.


 

Ukraińcy są gotowi do dalszej walki, w czym ogromnie pomaga postawa ich prezydenta. Wołodymyr Zełenski stał się liderem godnym swojego narodu. Każdego dnia pokazuje zdolności przywódcze. Niezwykle sprawnie komunikuje się z własnym społeczeństwem i liderami świata zachodniego, odrzuca jakąkolwiek możliwość kapitulacji, a na propozycję Zachodu w sprawie pomocy w ewakuacji z Kijowa odpowiedział, że „potrzebuje amunicji, a nie podwózki”. Odwaga Zełenskiego doprowadziła do ogromnego wzrostu poparcia dla niego (do ponad 90 proc.!) i ogromnego szacunku na Zachodzie.

Największy błąd Putina

Do poniedziałku rano z Kremla nie było sygnałów pokazujących możliwość zrobienia kroku w tył. Rosja deklaruje, że oczekuje złożenia broni przez Ukraińców i podnosi w stan gotowości swoje siły jądrowe. Wprawdzie w poniedziałek na granicy ukraińsko-białoruskiej odbyły się – bez warunków wstępnych – rozmowy między delegacjami Ukrainy i Rosji [zakończyły się one już po publikacji tego tekstu – przyp. red.], ale szanse na porozumienie są małe.

Ponieważ wojna nie idzie zgodnie z rosyjskim planem, należy się spodziewać, że Rosja zwiększy siłę ataku. Niestety oznacza to, że będzie coraz więcej zbrodni rosyjskich. Putin uznaje bowiem, że nie może tej wojny przegrać. Nie jest to już tylko starcie o Ukrainę. Jego antyukraińskie obsesje, które doprowadziły do obecnej tragedii, mogą go kosztować władzę. Zwłaszcza że Ukraińcy będą chcieli pokazać, że popełnił największy błąd w swoim życiu.

Kluczowe znaczenie ma postawa społeczeństwa rosyjskiego i elity władzy. Wywołana przez Putina wojna ma bowiem wielu przeciwników w Rosji, nawet jeśli demonstracje antywojenne w miastach rozczarowują zaledwie kilkutysięczną liczebnością. Jednak zwykli Rosjanie szybko odczują efekt zachodnich sankcji w swoich kieszeniach, a to nie zwiększy poparcia dla Kremla. Także straty rosyjskich środowisk biznesowych będą ogromne, co tylko pogorszy nastroje w elitach.

Nowa wielkość Zachodu

Wojna na Ukrainie to największy test dla Europy od II wojny światowej. Na razie Unia Europejska i USA zdają go lepiej, niż można było oczekiwać. Zachód podjął decyzje o bezprecedensowo silnych ­sankcjach, które obejmują banki, częściowe odłączenie Rosji od systemu SWIFT, wybrane firmy, zakaz eksportu wysokotechnologicznego, sankcje wizowe, jak też zamknięcie europejskiej przestrzeni dla rosyjskich samolotów. Bruksela zajmie się również dostawami broni dla Ukrainy, co już samo w sobie jest czymś niezwykłym.


Marek Rabij: Za sprawą sankcji i międzynarodowej izolacji gospodarka Rosji zmierza ku zapewne najgłębszej recesji od upadku ZSRR. Nie łudźmy się jednak: ekonomiczne konsekwencje kar dla Moskwy i samej wojny w Ukrainie odczujemy także w Polsce. 


 

Reakcja Zachodu wynika ze zrozumienia, że w tej wojnie nie chodzi jedynie o Ukrainę. To wojna o przyszłość porządku międzynarodowego w Europie. Nic dziwnego, że odpowiedź Unii i poszczególnych państw jest niezwykle mocna. Oglądając w niedzielę 27 lutego specjalne posiedzenie Bundestagu, można było przecierać oczy ze zdumienia. Niemiecka elita polityczna mówiła o Rosji językiem, jaki wcześniej uchodził za „polską antyrosyjską paranoję”. Kanclerz Olaf Scholz zapowiedział natychmiastowe podniesienie wydatków wojskowych do ponad 2 proc. PKB i budowę dwóch terminali gazu LNG. Lider opozycji Friedrich Merz mówił o „­niemieckim wstydzie, że nie pomagaliśmy Ukraińcom wcześniej”. Szefowa dyplomacji Annalena Baerbock wzywała do przygotowania się do długiej walki i nałożenia sankcji, które sprawią, że upadnie system putinowski. Niemcy w błyskawicznym tempie porzucają swój paradygmat patrzenia na Rosję, bijąc się głośno we własne piersi.

Cały Zachód jest zjednoczony w poparciu dla Ukrainy, co nie ogranicza się do słów, lecz ma kształt konkretnych i szybkich działań. To radykalna zmiana wobec niemrawych reakcji w 2014 r., gdy Rosja anektowała Krym i wywołała wojnę w Donbasie. W wielu miastach europejskich odbywają się ogromne demonstracje poparcia dla Ukrainy. Reakcje elit politycznych odpowiadają więc, jak w demokracjach przystało, na zapotrzebowanie społeczne. Inwazja Putina nie tylko zjednoczyła Europę, ale – jak celnie ujął brukselski portal Politico – ponownie czyni ją wielką. Zarazem to taki moment w naszej historii, że nie ma rzeczy niemożliwych. W pozytywnym, ale i niestety w negatywnym znaczeniu tego słowa.

Kluczowe miejsce Polski

Najgorsze wciąż przed nami. Putin jest zaskoczony skalą oporu, ale naiwnością byłoby oczekiwać, że da swojej armii sygnał do odwrotu. W jego chorej percepcji to Zachód wywołał wojnę, a Rosja jedynie się broni. Do takiej wizji świata przekonują Rosjan rosyjskie media państwowe.

Mimo to straty sił rosyjskich i kolejne setki czy tysiące żołnierzy wracających do Rosji w czarnych workach będą wywoływać wzrost nastrojów antywojennych. Kreml bardzo by chciał izolować Rosjan od rzetelnych informacji z Ukrainy i świata, ale nie jest w stanie. Tu należy upatrywać szansy, że zdjęcia i filmy płonących ukraińskich bloków mieszkalnych, zniszczonych przedszkoli, wysadzonych mostów i coraz liczniejszych strat wśród cywili wywołają w końcu otrzeźwienie rosyjskiego społeczeństwa.


Pierwsze sto metrów Polski. Reportaż z granicy Marcina Żyły ze zdjęciami Grażyny Makary


 

Wreszcie kilka słów o Polsce. Staliśmy się państwem przyfrontowym i jest to dla nas ogromne wyzwanie. Z jednej strony o charakterze humanitarnym – polską granicę codziennie przekracza ok. 100 tys. uchodźców. Już jest ich kilkaset tysięcy, niebawem będzie więcej. Jak na razie polskie państwo i społeczeństwo zdają test na przyzwoitość celująco. Ukraińcy widzą praktyczne potwierdzenie słów, że przyjaciół poznaje się w biedzie.

Z drugiej strony, z racji położenia geograficznego Polska staje się kluczowym państwem dla dostaw zachodniej pomocy humanitarnej i wojskowej dla Ukrainy. To przestawia mechanizmy działania naszego państwa na tryb nadzwyczajny, sprawiając zarazem, że w sytuacji rosyjskiej nieobliczalności narażamy się – podobnie jak inne kraje wschodniej flanki NATO – na zagrożenie ze strony Rosji. Alternatywy jednak nie ma.

Na koniec o perspektywach, co zawsze jest najtrudniejszą częścią każdego artykułu i analizy. Putin być może jeszcze tego nie wie, ale tej wojny nie może wygrać. Ukraińcy, którzy właśnie piszą najważniejszą kartę w swoich najnowszych dziejach, na to nie pozwolą. I będą w tym mieli pełne wsparcie Polski i reszty Zachodu.

Pytanie tylko, kiedy Rosja przegra i za cenę jakich ofiar z każdej strony.

Tekst ukończono 28 lutego przed południem

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie. Specjalizuje się głównie w problematyce politycznej i gospodarczej państw Europy Wschodniej oraz ich politykach historycznych. Od 2014 r. stale współpracuje z "Tygodnikiem Powszechnym". Autor… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2022

W druku ukazał się pod tytułem: Stawką jest Europa