Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Częsta dziś teza o „klęsce lewicy” milcząco zakłada, że partie używające tego określenia są lewicowe. Ale czy liberalna gospodarczo SLD Leszka Millera rzeczywiście taka jest? Chaos na obecnej niby-lewicy to okazja, by przypomnieć próbę zbudowania we współczesnej Polsce lewicy autentycznej – jak widzieli to jej orędownicy, twórcy Polskiej Partii Socjalistycznej. A próba ta zaczęła się jeszcze przed rokiem 1989.
Niepodległość i solidarność
Gdyby szukać haseł-filarów niekomunistycznej polskiej lewicy przed 1989 r., wymienić wypada sprawy następujące: dążenie do niepodległości, obrona słabszych, demokratyzm, samorządność (lokalna i zawodowa), solidarność, nastawienie na współpracę (np. ruch spółdzielczy jako pomost między wielkimi firmami prywatnymi a własnością państwową). Taki etos uosabiała przede wszystkim Polska Partia Socjalistyczna, założona w 1892 r. na obczyźnie – w Londynie.
Z PPS wywodzili się Piłsudski, Daszyński, Niedziałkowski (zamordowany przez Niemców), Arciszewski (premier rządu RP na emigracji po dymisji Mikołajczyka), Pużak (zmarły w komunistycznym więzieniu). Wielu działaczy PPS było zarazem żołnierzami Legionów i uczestnikami wojny z Rosją bolszewicką. W 1948 r. partia, wcześniej odtworzona pod kontrolą komunistów, została przymusowo połączona z PPR – nazwano to „zjednoczeniem” (mit założycielski PZPR). Ideały PPS, której wielu działaczy zginęło w stalinowskich więzieniach, przetrwały na emigracji, gdzie działały dwa odłamy PPS na obczyźnie, długo ze sobą skłócone.
Pod koniec 1987 r. dochodzi do ich zjednoczenia. Wtedy też odrodzona zostaje PPS w kraju – przyjmując strategię legalistyczną, podobnie jak 10 lat wcześniej Komitet Obrony Robotników. PPS próbowała podjąć jawną działalność, zwołując konferencje prasowe i wydając oświadczenia. Był to czas, gdy władze PRL wykonywały gesty mające świadczyć o „odwilży” (wkrótce miało się odbyć referendum, będące próbą legitymizacji rządów Jaruzelskiego). Działacze PPS próbowali wykorzystać tę sytuację do tworzenia faktów dokonanych.
Różnicowanie opozycji
Idea odrodzenia PPS powstała w środowisku Grupy Politycznej Robotnik (Piotr Ikonowicz, Grzegorz Ilka, Cezary Miżejewski i inni). Pomysł nie wziął się znikąd: od końca 1986 r. postępowała krystalizacja stanowisk ideowych w opozycji. Zwolenników lewicy niekomunistycznej niepokoiło narastanie tendencji liberalnych, sprzecznych z programem Rzeczypospolitej Samorządnej, uchwalonym na zjeździe Solidarności w 1981 r. Np. w piśmie „Wola”, związanym ze środowiskiem Regionu Mazowsze, pojawił się artykuł Tomasza Litwina (pseudonim Michała Boniego) z tezą, że Solidarność powinna zająć się reformą gospodarki. Działacze Robotnika ripostowali, że rolą Solidarności jest obrona pracowników. Niepokoiła ich też ofensywa poglądów konserwatywnych (widoczna np. w popularności eseju „Myśli staroświeckiego Polaka” Piotra Wierzbickiego).
Inicjatorzy – ludzie młodzi i radykalni – podjęli próbę odbudowy PPS ze wsparciem starszych opozycjonistów ze znanymi nazwiskami. Początkowo rozmowy nie sygnalizowały porażki tej inicjatywy. Ale odmówił Jacek Kuroń, pomysł odbudowy PPS uznając za przedwczesny i dzielący opozycję, której różne środowiska przykryte były „czapą” Solidarności. Ostatecznie we wsparcie idei odbudowy PPS w kraju zaangażowało się tylko dwóch znanych opozycjonistów: Jan Józef Lipski (współzałożyciel KOR) i Józef Pinior. Lipski uznał, że to odpowiedni czas, bo gdy nastąpi przełom polityczny w kraju, może być za późno.
PPS zostaje odtworzona 15 listopada 1987 r., podczas spotkania na ogródkach działkowych na Mokotowie.
Dawid i Goliat
Tymczasem, co z dzisiejszej perspektywy może dziwić, na szczytach władzy PRL odczuwano strach – przed ugrupowaniem powołanym raptem przez kilkadziesiąt osób. Niemal codziennie o działaniach PPS informowano Jaruzelskiego i osoby z „rozdzielnika” (w 1989 r. w „rozdzielniku” byli też już Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller). Strach był tak duży, że nie ograniczano się do prób infiltrowania ugrupowania agentami SB. Bezpieka dostała zielone światło na działania siłowe: niemal każde zebranie PPS rozwiązywano, a uczestników zatrzymywano i karano (kolegia ds. wykroczeń orzekały wysokie grzywny).
Mimo to PPS dynamicznie się rozwijała, tworząc struktury w wielu miastach. Ale trzy miesiące po powołaniu partii, w lutym 1988 r., następuje kryzys wewnętrzny i rozłam. Czterech członków władz, na czele z Lipskim, nie zgadza się na zradykalizowaną wersję tymczasowej deklaracji programowej, w której mowa była o niewykluczaniu radykalnych metod walki. Woleli działać jak kiedyś KOR, wykorzystując formalne zapisy prawa PRL. Uważali też, że władze PPS zostały zinfiltrowane przez SB, i publicznie to ogłosili (dziś z badań wynika, że był to wniosek zbyt daleko posunięty).
Ta decyzja „starych”, żądających odejścia części „młodych” (chodziło o Ikonowicza), uwidoczniła pęknięcie wynikające z różnic pokoleniowych i światopoglądów: „młodzi” byli bardziej radykalni. Nastroje podgrzewały prowokacje SB i władz PRL, które w przeddzień rozłamu na łamach „Trybuny Ludu” (głównej tuby propagandowej) zaczęły publikację artykułów w cyklu „Czerwone jest tylko opakowanie” (atakując np. pierwotną tymczasową deklarację polityczną, w której znalazły się słowa „bliższe są nam dziś społeczne nauki Kościoła katolickiego, a przede wszystkim nauczanie Jana Pawła II – niż marksizm”).
Mimo prób mediacji rozłam narastał, aby pod koniec 1988 r. przybrać formę podziału na dwie partie: PPS (Lipski) i PPS-Rewolucję Demokratyczną (Ikonowicz, Pinior). W kwietniu 1989 r. odbywa się kongres PPS (Lipskiego), w budynkach parafii w Podkowie Leśnej. Rzecznik rządu Jerzy Urban naśmiewa się z socjalistów obradujących w kościele (tymczasem było to jedyne miejsce, do którego SB nie wkraczała, bojąc się konfliktu z Kościołem).
Ostatecznie jesienią 1990 r. dochodzi do połączenia różnych odłamów PPS, legitymizowanego przez włączenie się do tegoż zjednoczenia również PPS na wychodźstwie. Lidia Ciołkoszowa – wówczas ostatnia żyjąca przedstawicielka władz PPS sprzed 1939 r. – została honorową przewodniczącą partii, przewodniczącym Lipski, a Ikonowicz – redaktorem partyjnej gazety „Robotnik”.
Triumf post-PZPR
Lipski jest wtedy senatorem z list Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (tj. Solidarności), popierającym rząd Mazowieckiego, ale krytycznym wobec planu Balcerowicza. Stale zwraca uwagę na konieczność osłon socjalnych – nieprzewidzianych w rządowych rozwiązaniach i podważających powszechne wówczas myślenie neoliberalne. Wskazuje możliwe rozwiązania, promuje też samorząd pracowniczy. Ale jest coraz bardziej samotny. To jeden z nielicznych wówczas głosów „wołających na puszczy” – podobnie jak Karol Modzelewski. Właśnie Modzelewski wraz z Ryszardem Bugajem zaczną wkrótce tworzyć w klubie parlamentarnym OKP koło „Solidarność Pracy”, do którego niebawem wejdzie też Lipski; w 1992 r. koło stanie się filarem Unii Pracy.
PPS sprzeciwia się też uwłaszczaniu się PRL-owskiej nomenklatury i metodom prywatyzacji. Protestuje przeciw wystawieniu na sprzedaż „Expressu Wieczornego”, przed wojną należącego do PPS-owskiej Spółdzielni Wydawniczej „Wiedza”. „Decyzja o licytacji dziennika oznacza zawłaszczenie majątku PPS, zagrabionego wcześniej przez komunistów” – oponuje. Sprzeciw nie pomoże. Lipskiego interesują rozwiązania, a nie retoryka. Będąc przeciwnikiem aborcji, wzywa – podobnie jak Zbigniew Romaszewski – do zwiększenia pomocy dla matek, a nie do represji karnych. Protestuje przeciw nagłej likwidacji domów opieki społecznej. Mówi: „Niejednokrotnie ci sami, którzy pobożnie klękali przed arcypasterzem gnieźnieńsko-warszawskim, gotowi są pozbawić możności życia starców i chorych”.
Lipski ostrzegał przed nadużyciem zaufania społecznego, co może napędzić nastroje radykalne; ostrzegał przed atmosferą tworzącą Tymińskiego i Samoobronę. Projektował powstanie porozumienia mającego skupiać lewicę (w tym środowiska późniejszej Unii Demokratycznej) – z wyjątkiem formacji powstałych z PZPR. Do końca mówił o konieczności w Polsce prawdziwej lewicy – i wielokrotnie sprzeciwiał się zawłaszczaniu słów „lewica” czy „socjaldemokracja” przez postkomunistów.
Umiera we wrześniu 1991 r. W ostatnim, tak aktualnym wciąż tekście krytykuje „sposób sprawowania władzy” przez rządy wywodzące się z Solidarności, które – jak pisał – „przybrały maniery paternalistyczne. Wtajemniczeni sprawujący władzę wiedzą, trzeba im ufać i nie mądrzyć się. Nie stworzono żadnych dróg i mechanizmów pionowej komunikacji społecznej, ani z góry na dół, ani, jeszcze bardziej, z dołu do góry. Robi [to] wrażenie, że nikt tego nie jest ciekaw. Kto wie, czy nie w tym największe niebezpieczeństwo”.
Dwa lata później do władzy wraca formacja wywodząca się z PZPR, a PPS wpada w objęcia postkomunistów: za tę cenę kilku działaczy (m.in. Ikonowicz) wchodzi do parlamentu (samodzielnie PPS nie miała na to szans). Ale to nie pomaga – z czasem partia ulega marginalizacji.
Rozproszeni
W swym ideowym testamencie – cytowanym już wyżej artykule dla londyńskiego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” z maja 1991 r. – Lipski pisał, że rząd ma nie tylko prawo, ale obowiązek interwencji w gospodarkę, gdy wymaga tego interes „obywatela, społeczeństwa lub państwa”. Przypominał, że prawica chadecka w Niemczech nie rozmontowała systemu socjalnego, zbudowanego za rządów socjaldemokratów, systemu będącego ograniczeniem czystego liberalizmu gospodarczego. Wyrażał nadzieję, że na drodze do podobnych rozwiązań polscy niepodległościowi socjaliści spotkają się z grupami inspirującymi się m.in. etyką chrześcijańską. Stawiał postulaty: pełna niepodległość (wojska sowieckie były jeszcze w Polsce), dekomunizacja, integracja z Europą, państwo samorządne, demokratyczne, wolnorynkowe, z rozwiniętą sferą socjalną (za wzór dawał Danię, z rozbudowanym ruchem spółdzielczym). A także kooperacja, solidarność, samorządność... I państwo nie jako decydent, lecz arbiter. Człowiek nie jako samotna wyspa, lecz jednostka „samorealizująca się w społecznym współdziałaniu”.
Ten program do dziś pozostał niezrealizowany. A wiele z tego lewicowego poglądu na świat zagospodarowują w istocie ugrupowania albo populistyczne (kiedyś Tymiński, potem Samoobrona), albo odwołujące się do etosu konserwatywnego (zwłaszcza PiS).
Po klęsce sprzed ponad 20 lat działacze PPS poszli w różne strony. Dziś Ikonowicz prowadzi Kancelarię Sprawiedliwości Społecznej i współtworzy nową partię Razem. Pinior jest senatorem z listy PO. Miżejewski, niegdyś kwestionujący Okrągły Stół, później poseł z listy SLD (i wiceminister pracy), działa w spółdzielniach socjalnych. Ilka działał w związkach zawodowych (OPZZ), obecnie we wciąż istniejącym, choć marginalnym, PPS. Inny z działaczy ówczesnej PPS w Małopolsce – Włodzimierz Bernacki – jest dziś posłem PiS.
A słowo „lewica” w polskiej polityce nadal zawłaszcza głównie formacja wywodząca się z komunistycznej PZPR. ©
ŁUKASZ GARBAL pracuje w Instytucie Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, oddziale Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie.