Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wtedy Jezus przyjrzał mu się, umiłował go i powiedział: »Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem wróć i chodź za Mną«. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony. Miał bowiem wiele posiadłości”.
Dzisiaj dzieje się podobnie. Przychodzimy do Jezusa i mówimy: „Pójdę za Tobą, nawet do zakonu, do seminarium, ale...”. Mniej lub bardziej wyraźnie sygnalizujemy Jezusowi, że naprawdę jesteśmy bezinteresowni i dla Niego wszystko jesteśmy gotowi poświęcić, ale... nie chcielibyśmy, boimy się, żeby nie zmarnować życia. Jak każdy chcielibyśmy posmakować szczęścia, to znaczy przeżyć coś frapującego, spełnić marzenia, w zamian za poświęcenie doznać czegoś „więcej”– tego, co Jezus obiecał wszystkim, którzy dla Niego się poświęcają. Ot, niechby czasami na modlitwie wpaść w mistyczne uniesienie, w nieziemską ekstazę, a może i otrzymać charyzmat uzdalniający do uzdrawiania i egzorcyzmowania... Tymczasem, wybacz, Panie Jezu, Ty obiecujesz nam niebo, my zaś nawet nie wiemy, gdzie ono jest – jeśli w ogóle jest. Panie Jezu, to niebo, najdelikatniej mówiąc, wydaje się nam mało atrakcyjną nagrodą.
Niebo, rzeczywiście, to żadna atrakcja, zwłaszcza kiedy ma się je otrzymać dopiero po śmierci i w takiej postaci, w jakiej próbujemy je sobie wyobrazić, a którą zresztą skutecznie ośmieszyliśmy, biorąc dosłownie biblijne i poza- biblijne opisy tej rzeczywistości. Jeśli jednak dobrze się przyjrzeć tej naszej niemocy, bezradności wobec nieba, okaże się, że właśnie o to chodzi, że tak trzeba. Owa bezsilność wobec nieba potwierdza słowa Izajasza, przypomniane przez Pawła Apostoła w Liście do Koryntian: „Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, w serce człowieka nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”. Jeśli tak, nie próbujmy wyobrażać sobie nieba. I tak nie damy rady niczego sensownego wymyślić. I dobrze! Pozwólmy Bogu, żeby zrobił nam niespodziankę.
Na razie musi wystarczyć nam ziemia. Arcybiskup Stanisław Gądecki, podając Maryję jako wzór chrześcijańskiego życia i szczęścia, mówi: „Kiedy więc wpatrujemy się w Maryję pośpiesznie zdążającą do Judei, aby pomóc swojej krewnej, nasuwają się nam całkiem praktyczne i aktualne wnioski. Czy nie należy z podobnym pośpiechem wyjść naprzeciw tym, którzy znaleźli się w ogniu wojny – na Bliskim Wschodzie i Afryce – a teraz zmierzają ku Europie po to, by znaleźć tutaj schronienie w miejscu spokojnym i bezpiecznym? (...) Trzeba, by każda parafia, którą na to stać, przygotowała się na przyjęcie uchodźców i pomogła im rozpocząć nowe życie”.
Tak właśnie ziemia staje się bramą nieba. ©