Nie będzie pracy dla każdego

Setki tysięcy ukraińskich uchodźców, przeważnie kobiet, pozostanie u nas na lata. Polski rynek pracy jest na to zupełnie nieprzygotowany.

21.03.2022

Czyta się kilka minut

Uchodźcy z Ukrainy w kolejce po PESEL. Kraków, 16 marca 2022 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Uchodźcy z Ukrainy w kolejce po PESEL. Kraków, 16 marca 2022 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Rekordowo niskie bezrobocie oraz stale rozwijająca się gospodarka sprawiły, że przed wybuchem wojny w Ukrainie zatraciliśmy poczucie rzeczywistości. W rezultacie pojawiły się nawet tak absurdalne głosy, by likwidować powiatowe urzędy pracy; to tak, jakby z uwagi na okresowo niższą przestępczość zamykać komendy policji, a z powodu małej liczby pożarów – jednostki straży pożarnej. Niestety, za fałszywe przekonanie o nieustającej koniunkturze gospodarczej przyjdzie nam teraz słono zapłacić. I nawet jeśli uznamy, że trudno nie popełniać błędów w obliczu milionów uchodźców, to byłoby nam dużo łatwiej, gdybyśmy wcześniej nie zapomnieli o zasadzie, że w dobrych czasach należy przygotowywać się na okresy dużo gorsze.

Według danych UNHCR w Polsce są już ponad dwa miliony uchodźców z Ukrainy. Nie wszyscy jednak zostaną nad Wisłą, spora część trafi na Zachód dzięki unijnej dyrektywie o tymczasowej ochronie osób uciekających przed wojną w Ukrainie. – Szacujemy, że z aktualnej liczby uchodźców jedna trzecia wyjedzie z Polski do innych krajów Unii Europejskiej, USA lub Kanady. W Polsce zostanie 1,3-1,4 mln – twierdzi dr Marcin ­Kędzierski z Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Ta liczba znacznie wzrośnie, jeśli wojna trwać będzie kolejne tygodnie, a brutalność Rosjan w atakowaniu obiektów cywilnych oraz infrastruktury ­gospodarczej ulegnie dalszej eskalacji.

Praca jest, ale dla mężczyzn

Obecna migracja do Polski jest bardzo specyficzna. W związku z powszechną mobilizacją z Ukrainy nie mogą wyjeżdżać mężczyźni w wieku 18-60 lat. Polską granicę przekraczają głównie kobiety, seniorzy oraz dzieci i młodzież. – Nie mamy dokładnych danych, jednak można założyć, że co najmniej połowa to osoby w wieku produkcyjnym, potencjalni pracownicy – szacuje dr Kędzierski. Jeśli kryzys uchodźczy potrwa kolejne tygodnie, liczba potencjalnych kandydatów (a właściwie kandydatek) do pracy w Polsce może wzrosnąć o kolejne setki tysięcy.

Zapewne część z nich zdecyduje się na powrót do kraju, gdy tylko nad Dnieprem ucichną działa i przestaną spadać rosyjskie bomby. Na razie jednak – jak podkreśla Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego – za wcześnie na wiarygodne szacunki.

– Doświadczenia innych kryzysów uchodźczych każą sądzić, że będziemy świadkami masowych powrotów do Ukrainy po ustaniu działań wojennych. Nie wiemy jednak zupełnie, kiedy ten moment nastąpi – zaznacza Kubisiak.

Realny jest jednak inny scenariusz, w którym setki tysięcy (a może ponad milion) uchodźców pozostanie w Polsce na lata, bo nie będą mieli do czego wracać z uwagi na zdewastowane domy mieszkalne oraz zrujnowane firmy, w których pracowali. Na dodatek, z powodu dramatycznego spadku kursu hrywny dochody w Ukrainie będą bardzo niskie, prawdopodobnie najniższe w Europie. Według Kubisiaka wszystko to może skłaniać uchodźców do związania na długi czas swych losów z Polską.

Szczęściem w nieszczęściu jest to, że kryzys uchodźczy pojawił się w czasach doskonałej koniunktury na rynku pracy. – W styczniu, tuż przed wybuchem wojny, stopa bezrobocia w Polsce według danych Eurostatu wynosiła 2,8 proc., co było najniższym wynikiem we współczesnej historii naszego kraju. To sygnał, że polski rynek pracy jest chłonny. Przed inwazją rosyjską na Ukrainę był wręcz rozgrzany, a firmy narzekały na deficyty kadrowe – zauważa Kubisiak.

Pod koniec ubiegłego roku według danych GUS liczba wakatów w całym kraju wyniosła niecałe 140 tys. – Możemy założyć, że ten szacunek jest zaniżony, bo są to dane raportowane przez firmy, a sam proces sprawozdawczości nie zachęca do wykazywania wszystkich potencjalnych wolnych miejsc pracy – zaznacza ekspert PIE.


Rafał Matyja, politolog: Najlepszą odpowiedzią Putinowi jest dbanie o jedność: Zachodu i naszą. 


 

Jeśli faktyczna liczba wakatów jest wyższa i wynosi np. 200 tys., to nadal nie jest ona nawet zbliżona do liczby napływających do Polski uchodźców zdolnych do pracy i potrzebujących jej do przeżycia. – Nie ma żadnej możliwości, żeby wszyscy znaleźli zatrudnienie – dr Kędzierski nie ma złudzeń. Zaznacza jednak, że wciąż nie wiemy, jak duża część z nich będzie w ogóle szukać pracy (nie podejmą jej matki małych dzieci, dla których zabraknie miejsc w przedszkolach). Skala wyzwania będzie jednak olbrzymia.

Dostępne nad Wisłą miejsca pracy nie odpowiadają specyfiką przybywającym do Polski obywatelom Ukrainy. – Możemy mieć do czynienia z dużym niedopasowaniem strukturalnym. Najwięcej wakatów, niemal połowa wszystkich, jest w trzech sektorach gospodarki: przemyśle, budownictwie i logistyce. Są to sektory preferujące zatrudnianie mężczyzn, którzy w obecnej fali migracji mają bardzo niewielki udział – mówi Andrzej Kubisiak. Oczywiście w polskich zakładach przemysłowych oraz magazynach pracuje obecnie wiele kobiet, także z Ukrainy, gdyż dzięki postępującej automatyzacji praca w fabrykach oraz centrach logistycznych jest znacznie mniej wymagająca fizycznie niż dwie dekady temu. Równocześnie jednak w tych trzech sektorach zatrudnienie wymaga specyficznych kompetencji technicznych, chociażby prawa jazdy kategorii D, których uchodźczynie najczęściej nie mają. Poza tym trudno założyć, by Ukrainki chciały jeździć ciężarówkami po Europie, zostawiając swe dzieci w obcym kraju. Nie każde wolne miejsce pracy będzie więc dla nich odpowiednie.

Skalę niedopasowania pogłębi fakt, że z powodu wojny do Ukrainy wraca bardzo wielu zatrudnionych w Polsce mężczyzn, którzy zaciągają się do tamtejszego wojska lub obrony terytorialnej, by walczyć z rosyjską inwazją. Według ukraińskiej staży granicznej, do ojczyzny podczas wojny powróciło już łącznie 215 tys. Ukraińców. Nie ma dokładnych danych, jak duża część z nich mieszkała i pracowała w Polsce, ale według Andrzeja Kubisiaka jest to prawdopodobnie kilkadziesiąt tysięcy osób. Mężczyźni z Ukrainy znajdują zatrudnienie przede wszystkim w logistyce, przemyśle i budownictwie. Tylko w tej ostatniej branży przed wojną pracowało aż 373 tys. Ukraińców. Wojna spowoduje więc w tych trzech kluczowych dla polskiej gospodarki sektorach wzrost liczby wakatów, których nie będzie można w prosty sposób zastąpić uchodźczyniami.

Potencjalne szanse

Istnieją jednak branże, dla których dzisiejsza wojenna imigracja jest szansą na rozwój Polski i zarazem na pomoc tysiącom Ukrainek. – Kluczowe będzie stworzenie warunków pracy dla ukraińskich kobiet w handlu, to czwarta pod względem liczby wakatów branża. Liczyć się będą też usługi, szczególnie hotelarsko-gastronomiczne, a także edukacja i opieka zdrowotna – wskazuje Kubisiak.

Niewątpliwie Ukrainki bez większych problemów znajdą pracę w handlu detalicznym, w którym zresztą masowo pracują. Największe sieci sklepów przygotowały już oferty w języku ukraińskim, skierowane właśnie do nich. Problem w tym, że handel może obecnie zapewnić pracę 15-20 tys. osób. Z kolei w branży hotelarsko-gastronomicznej istnieją kolejne 3-4 tys. wakatów. To segment gospodarki mocno sponiewierany przez pandemię, jednak można oczekiwać, że w nadchodzącym czasie powinien zacząć odrabiać covidowe straty i zwiększać zatrudnienie.

W specustawie o pomocy dla uchodźców z Ukrainy znalazły się też zapisy o uproszczonej procedurze zatrudniania lekarzy i pielęgniarek. Na okres 18 miesięcy będzie można wydać zgodę na wykonywanie zawodu lekarza lub dentysty każdemu obywatelowi Ukrainy, który uzyskał dyplom w swoim kraju lub innym spoza UE. Zatrudniający Ukraińca podmiot leczniczy będzie musiał jedynie zgłosić ten fakt w ciągu 7 dni do Ministerstwa Zdrowia. Dokładnie te same uprawnienia przyznano także obywatelkom Ukrainy dysponującym dyplomem zawodu pielęgniarki lub położnej.

To oczywiście bardzo dobry ruch w sytuacji, w której uchodźcy uzyskali prawo do bezpłatnych świadczeń medycznych w Polsce. Rezultatem tej decyzji będzie bowiem przeciążenie już i tak pokiereszowanej przez pandemię i wieloletnie zaniedbania ochrony zdrowia – więc każda pomoc ze strony wykwalifikowanych uchodźców ma znaczenie. Co prawda w całym segmencie „ochrona zdrowia i pomoc społeczna” jest obecnie niecałe 10 tys. wakatów i trudno liczyć, że uproszczona procedura zatrudniania pracowników rozładuje napięcia na rynku pracy – jednak może znacznie odciążyć ochronę zdrowia. Ma to również znaczenie dla naszego stosunku do Ukraińców. Im dłuższe będą kolejki do lekarzy, tym więcej osób będzie obwiniać za nie przybyszy ze Wschodu. Ale im więcej będzie tam zatrudnionych ukraińskich pielęgniarek i lekarzy, tym te napięcia będą słabsze.

Analizy rynku pracy wskazują, że obecnie może on zapewnić zatrudnienie kilkudziesięciu tysiącom uchodźczyń z Ukrainy. Tymczasem pracy będzie szukać co najmniej kilka razy więcej. A czasu jest niewiele, gdyż rząd zakłada, że uchodźcy usamodzielnią się w ciągu 60 dni. Na taki właśnie okres przewidziana jest rządowa dotacja dla firm i osób przyjmujących obywateli Ukrainy. Otrzymają one 1200 zł za osobę miesięcznie (40 zł na dzień), na podstawie umowy z gminą zawieranej na maksymalnie dwa miesiące. Sami uchodźcy otrzymają jedynie 300 zł na start oraz dostęp do świadczeń społecznych, takich jak Rodzina 500 plus czy kapitał rodzicielski. Jeśli w ciągu tych 60 dni nie znajdą pracy oraz mieszkania ani nie będą mogli wrócić do ojczyzny, pojawi się ogromny problem społeczny w postaci co najmniej kilkuset tysięcy nowych bezrobotnych, o ile rząd nie przedłuży czasu obowiązywania programu.

Bez państwa się nie obejdzie

W obliczu prawdopodobnego kryzysu społecznego istotną rolę powinny odegrać powiatowe urzędy pracy, pośredniczące między pracodawcami i bezrobotnymi oraz zapewniające szkolenia niezbędne do nabycia przydatnych kompetencji. – Kluczowa będzie tutaj próba bezpośredniego dotarcia do osób zainteresowanych – zauważa Kubisiak. Chodzi o politykę, która stosowana jest z powodzeniem przez kraje nordyckie i polega na świadomym kształtowaniu rynku pracy pod kątem rzeczywistych potrzeb gospodarki. Niestety w Polsce ona praktycznie nie istnieje. Na politykę rynku pracy wydajemy ledwie 0,5 proc. PKB, czyli prawie najmniej w OECD.


Ukraińcy i ochrona zdrowia: pomoc tylko doraźna. Komentuje Małgorzata Solecka


 

– Instytucje promocji zatrudnienia działają w sposób pozorowany, nie są przystosowane do aktywności wśród obcokrajowców, gdyż nie mają nawet kompetencji językowych – wyjaśnia dr Kędzierski. W efekcie dotychczasowe zatrudnianie osób z Filipin lub Nepalu odbywało się bez pośrednictwa państwowych instytucji. Uchodźczynie z Ukrainy w urzędzie pracy będą mogły się co prawda zarejestrować jako osoby bezrobotne na podstawie specustawy, ale trudno uwierzyć, że znajdą tam aktywną pomoc w zatrudnieniu.

Klub parlamentarny Lewicy zwraca uwagę na kolejny problem i postuluje wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy. – Nie chcemy, aby osoby uciekające przed wojną stały się ofiarami wyzysku, a może się tak stać z powodu nieznajomości przepisów polskiego prawa pracy – wskazywała na konferencji prasowej w Sejmie Paulina Piechna-Więckiewicz. Lewica postuluje przede wszystkim znaczne zwiększenie budżetu PIP, który jest dziś niższy niż budżet IPN, choć monitoruje warunki pracy milionów Polaków.

Uchodźcy z Ukrainy nie znają przepisów o płacy minimalnej, więc będą wystawieni na ryzyko wyzysku przez nieuczciwych pracodawców. To z kolei może wywołać pogorszenie sytuacji obywateli Polski, gdyż powstanie „rynek pracodawcy”. Przy większej liczbie kandydatów na to samo miejsce szef wybierze tych z mniejszymi oczekiwaniami finansowymi. Ryzyko braku kontroli nad możliwymi patologiami zauważa także Marcin Kędzierski. – W przypadku inspekcji pracy sytuacja będzie dramatyczna, gdyż jest ona niedofinansowana. Pojawienie się wielu naruszeń prawa pracy będzie wymagało od PIP szczególnej uwagi, tymczasem ona nie ma do tego odpowiednich zasobów – wskazuje. Według Kędzierskiego niezbędne będzie chociażby stworzenie kanałów komunikacji, którymi ukraińscy pracownicy zgłaszaliby do PIP przypadki naruszenia przepisów. W pierwszej kolejności należałoby jednak przeprowadzić akcję informacyjną, która uświadomiłaby uchodźców w temacie praw pracowniczych, jakie przysługują w Polsce.


Marek Rabij: Sankcje, które świat zwalił Moskwie na głowę, działają jak arszenik. Rosyjska gospodarka traci przez nie zęby i w końcu zapewne sczeźnie.


 

Kluczowa dla naszego państwa nie będzie jednak obsługa uchodźców w urzędach oraz ochrona ich praw, ale to, jak polskie państwo da sobie radę z kreowaniem nowych miejsc zatrudnienia. – Koniecznie będzie stworzenie sektora usług społecznych, w którym uchodźcy mogliby pracować i nabywać poczucie podmiotowości. Chodzi o miejsca pracy, które obecnie nie istnieją, czyli na przykład w sektorze usług opiekuńczych – proponuje Kędzierski.

Opieka nad osobami starszymi w Polsce leży odłogiem, tymczasem Ukrainki mogłyby się zajmować seniorami i otrzymywać za to pieniądze z budżetu państwa lub gmin. Samorządy mogłyby również tworzyć lokalne centra zatrudnienia, zapewniające pracę uchodźcom w tych obszarach, które w danej gminie są zaniedbane. Dzięki temu uchodźczynie zyskiwałyby własny dochód i finansowo stawały na nogi. Oczywiście w tym celu państwo powinno zapewnić im finansowanie – na przykład z uruchomionego na mocy specustawy funduszu pomocowego, którego operatorem jest Bank Gospodarstwa Krajowego.

Jeśli chcemy uniknąć dodatkowych kilkuset tysięcy bezrobotnych w Polsce, państwo musi zająć się polityką rynku pracy na poważnie. I to natychmiast. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 13/2022