Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gest Giertycha łatwo się tłumaczy kłopotami, w jakie popadła jego partia po niedawnym ujawnieniu filmu z neonazistowskiego pikniku w Zabrzu, w którym uczestniczyli członkowie Młodzieży Wszechpolskiej. Nie były to zresztą pierwsze tego typu ekscesy MW. Szef LPR-u uznał po prostu, że tego rodzaju informacje źle wpływają na wizerunek jego partii. Można byłoby to skwitować słowami: system demokratyczny wymusza na ekstremistach samoograniczenia - i dobrze.
A jednak pociągnięcie ministra edukacji nie jest tak jednoznaczne. Po pierwsze, już zapowiedział utworzenie nowej LPR-owskiej młodzieżówki, do której będą mieli wstęp nieskompromitowani działacze Młodzieży Wszechpolskiej. Po drugie, z niezbyt jasnych wypowiedzi liderów LPR zdaje się wynikać, że będzie można łączyć działalność polityczną w nowej młodzieżówce z działalnością wychowawczą w MW. Po trzecie, politykom-członkom MW zajmującym wysokie stanowiska państwowe nie zostanie cofnięte partyjne poparcie LPR-u, mimo że ich macierzysta organizacja została właśnie potępiona za neonazistowskie wybryki. Po czwarte, wiele wskazuje, że Giertych odciął się od Wszechpolaków, bo był do tego nakłaniany przez mocniejszego partnera z koalicji rządzącej (podobnie jak Lepper był nakłaniany do pozbycia się z partii Łyżwińskiego).
W sumie to gest raczej na pokaz. Fasadę trzeba odmalować, ale tyły można pozostawić takie, jakimi są. Gdyby to nie był gest na pokaz, Roman Giertych przede wszystkim zrewidowałby podstawy pracy wychowawczej Wszechpolaków, owocującej co chwila kompromitującymi nawiązaniami do dziedzictwa Adolfa Hitlera. Gdy się ma taki kłopot w młodzieżówce swojej partii, nie wystarczy go "oddzielać od jej działalności politycznej".