Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wokalista Behemotha na koncercie post-dyskotekowego zespołu Times New Roman nałożył stułę i parodiował uzdrawianie chorych, po czym wszystko potoczyło się zgodnie z planem: fotografowie zrobili zdjęcia, sprawa wywołała poruszenie, oburzeni poczuli się oburzeni jeszcze bardziej.
Nie wiem, czy Nergal podróżuje po piekle, czy w domowych pieleszach posiada antyklęcznik, na którym żarliwie wypowiada bluźnierstwa. Nawet jeśli to nie ma nic wspólnego z szatanem, który - jak napisał ks. Adam Boniecki - raczej nie pojawia się w diabolicznym dekorze, sztucznym dymie i przy akompaniamencie metalu, z pewnością zachowanie muzyka jest nieprzyzwoite.
W takich sytuacjach nie ma dobrych wyjść: jedna z najważniejszych reguł życia społecznego powiada, że negacja wzmacnia istnienie. Im bardziej protestujemy przeciwko Nergalowi, tym bardziej jego obecność staje się wyraźna. Z drugiej strony: jeśli ktoś czuje ślinę na twarzy, nie ma obowiązku mówić, że właśnie zaczęło padać. Mimo intelektualnego anturażu, który próbuje wokół siebie roztaczać muzyk, wątpliwe, by świadomie grał pułapką politycznej poprawności, która nakazuje uśmiechać się łagodnie do tych, którzy mają nas w pogardzie. Nergal jest brutalny, bo wie, że brutalność się opłaca.
Świadomość bądź jej brak nie mają tu jednak znaczenia. Juliusz Braun nadal może pokazać, że ceną za brutalność i agresję bywa również wilczy bilet.