Negatyw światłem rzeźbiony

Z pracą archeologa porównuje Lewczyński swoją twórczość artysty fotografika. Archeologią fotografii nazywa działania, które pozwalają odkrywać, badać i komentować zdarzenia, fakty i sytuacje rozgrywające się w przeszłości. Artysta chce wejrzeć w przeszłość, by choć na chwilę wejrzeć w prawdę.

23.10.2005

Czyta się kilka minut

"Niemożność poznania Nieznanego zmusza nas do bliższego i dalszego przybliżania prawdy. Ta pulsacja stanowi istotę wielu badań archeologicznych, a rytm przypomina oddech lub uderzenie serca".

Jerzy Lewczyński

W przeszłości bowiem ma ona swe prześwity, tam skrywa się to, co było i - przez fakt, że jest do ogarnięcia jeśli nie pamięcią, to wyobraźnią - co jest jeszcze na wyciągnięcie ręki, choć niewyraźne, zatarte, tajemnicze.

Na początku lat 70. artysta prezentuje pierwsze prace stworzone z użyciem starych negatywów i odbitek wykonanych przez innych (często anonimowych) autorów. Wówczas powstają “Negatyw znaleziony na ulicy", “Nasze powiększenie - Nysa 1945", “Tryptyk znaleziony na strychu" otwierający kontynuowany po dziś dzień cykl “Negatywy".

Pierwsza praca to wykonany w studio portret elegancko ubranej kobiety i małego chłopca. Ona łagodnie patrzy w obiektyw, w dali pogrążone jest zatroskane spojrzenie malca. “Nasze powiększenie - Nysa 1945" to montaż wykonany na bazie amatorskiego negatywu Władysława Rękasowskiego, który uwiecznił moment przyjazdu repatriantów ze Wschodu.

W “Tryptyku znalezionym na strychu" zmienia się twarz kobiety: raz jest wyrazista, raz rozmyta i niedostępna, raz wycofana i nieczytelna - jeszcze ta sama, ale już mało realna, obca i prawie cudza. Całkowite odrealnienie następuje w kolejnym ujęciu: “Negatywy" z 1975 r. - znów w tryptyku - przypominają “znalezioną na strychu" twarz, ale tym razem artysta eksponuje detal - oko, które w zbliżeniu staje się nierzeczywiste, bliskie abstrakcji.

Widoczna tu fascynacja surrealizmem nigdy nie wpłynie determinująco na twórczość Lewczyńskiego. Artysta będzie bowiem szukał prawdy po stronie rzeczywiście doznanego, w sferze faktu, a nie snu czy marzenia. Jeszcze pod koniec lat 50. jawnie wystąpi przeciwko reportażowi, a artystom zarzuci, że nie interesuje ich nic poza uzewnętrznianiem własnej wrażliwości czy eksperymentowaniem z formą.

Nie oznacza to jednak, że - stroniąc od czystego reportażu - artysta sam będzie unikał opowieści. Wiele prac Lewczyńskiego ma charakter narracyjny; rodzajem metaforycznej minifabuły są przykładowo prace “Szpital" i “Drzwi". Obie łączą w sobie tekst i dwa lub trzy obrazy, które, zrośnięte ze sobą, stają się wołaniem o odpowiedź na pytanie, czym może być pożegnanie, jasność i mrok, życie i umieranie.

Całkiem inny, nieco humorystyczny nastrój mają quasi-reportażowe opowieści “Alkohol" i “Nauka palenia". Wszystkie narracyjne prace Lewczyńskiego łączy jedno - lapidarność. Zagęszczone, działają jak znak, który daje się objąć jednym spojrzeniem, daje się sprawnie zsyntetyzować. Nie znikają jednak z pamięci, bogactwo znaczeń, jakie niosą, pozostawia ślad w umyśle i wrażliwości uważnego odbiorcy.

Poprzez ingerencję w świat stworzony przez innych autorów i pokazywanie tego, o czym zapomniano, co zaginęło lub co dawno uznano za “nie do pokazania", Lewczyński reanimuje fotograficzną rzeczywistość przeszłości. Wykorzystując znalezione negatywy, tworząc z nich fotomontaże i zestawy, artysta nie stawia sobie za główny cel budowania nowych znaczeń, konstruowania nowych treści i jakości. Jego praca, przypomnijmy, jest pracą archeologa - ma odkrywać to, co zostało zakryte, przywracać pamięci prawdę tego, co minione.

Kiedy odsłania bolesne chwile przeszłości, jest - mówiąc słowami samego artysty - jak “usprawiedliwienie dotykających uderzeń losu", kiedy przypomina jasne strony, ma być jak “zatrzymanie smaku doznawanego szczęścia". Pokazana na nowo, porzucona fotografia ożywia nie tylko przeszłą rzeczywistość fotograficzną; jest też próbą skomunikowania się z rzeczywistością spoza fotografii, próbą poznania o niej prawdy, a poprzez to kształtowania prawdy o tym, co trwa tu i teraz, co będzie miało miejsce w przyszłości.

Poza fotografią innych autorów, swoje motywy Lewczyński “łowi" często w najbardziej niepozornych miejscach: na chodniku zasypanym szkłem pokruszonej szyby, na zapomnianym opustoszałym podwórzu, na śmietniku. Fotograf już w latach 50. utrwala świat pozbawiony retuszu - odtąd na jego zdjęciach pojawiają się fragmenty zniszczonych murów, znalezione strzępy notatek, nieestetyczne przedmioty, nagrobki. Ważne miejsce w jego twórczości zajmują ludzie, także ci, którzy już odeszli (“Te oczy osób nieżyjących ciągle wyrażają określone tęsknoty! Tylko my nie potrafimy tego jeszcze odczytać").

Celem “archeologii fotografii" jest także odnajdywanie świadków. Tak fotografia staje się drogą wiodącą do coraz to nowych odkryć: sfotografowany w Sosnowcu na prawosławnym cmentarzu pomnik okazuje się być pamiątką po żonie Branderberga, pruskiego dyrektora huty “Katarzyna", aresztowanej za pomoc udzieloną w czasie I wojny rosyjskim jeńcom. Odnalezione archiwum frapujących XIX-wiecznych fotografii okazuje się częścią dorobku Wilhelma von Blandowskiego, pioniera fotografii, który pracował w śląskich Gliwicach i w Australii.

W programie “archeologii fotografii" nie wyczerpuje się cała twórczość Lewczyńskiego. Artysta ma wiele twarzy. Łączy w sobie zadumanego poetę i rozbawionego satyryka, uczuciowego melancholika i rzeczowego dokumentalistę. Świat wprawia go w zadumę i rozrzewnienie, innym razem jednak wyraźnie go bawi i śmieszy, czasem złości i rozczarowuje. W przestrzeń prac przesyconych refleksją i poezją wkracza humor, satyra i pamflet na polską rzeczywistość. Oglądamy kadry nawiązujące do naszych realiów począwszy od lat 60. i czasów propagandy politycznej, po czasy obecne wraz z właściwą dla nich wszechobecnością i rozpasaniem mediów (“Antytelewizja", 2001).

Jest jeszcze jedna fascynacja Lewczyńskiego: światło. Światło inspiruje większość artystów fotografii; Lewczyński traktuje je jednak szczególnie. Jest ono dla niego jednym z najważniejszych (jeśli nie najważniejszym) z poszukiwanych świadków. Dzięki światłu powstaje zapis. To ono zawsze popychało twórców do utrwalania rzeczywistości - na rysunku, na obrazie, na fotografii, na taśmie filmowej. To ono “rzeźbiło" negatyw, wpisując weń obecność, dając nadzieję na odzyskanie tego, co utracone.

,,Jerzy Lewczyński. Archeologia fotografii (prace z lat 1941-2005)", Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Wystawa czynna od 7 października do 13 listopada 2005. Cytaty pochodzą z towarzyszącego wystawie katalogu, wyd. Kropka, Września 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2005