Nasze Roskilde

Nareszcie Polska jest na muzycznej mapie Europy. Przynajmniej jeśli chodzi o kartografię rockrollowo-rozrywkową.

18.07.2006

Czyta się kilka minut

Sigur Ros /
Sigur Ros /

Po odwołaniu występu The Rolling Stones w Warszawie, Heineken Open'er Festival mógł stać się największym i najważniejszym koncertowym wydarzeniem tego roku w Polsce. Organizatorzy wykorzystali szansę, zapraszając wykonawców wystarczająco znanych, aby przyciągnąć masową publiczność, ale jednocześnie na tyle oryginalnych i niezależnych, aby określenie "twórca alternatywny" nie brzmiało przy nich jak wyświechtany frazes.

Najlepsze koncerty w Gdyni dali twórcy z dwóch odmiennych muzycznych światów. Z tego pierwszego, w którym głównym celem jest zabawienie i rozgrzanie widza, najlepiej wypadła grupa Basement Jaxx. Tandem żonglujący stylami niczym płytami na didżejskim stole, któremu wyobraźni muzycznej starczyłoby dla kilku dobrych wykonawców, zafundował widowni krótkie, ale za to niesłychanie dynamiczne i żywiołowe widowisko.

Do drugiego muzycznego świata, w którym dźwięki służą zbudowaniu niezwykłego nastroju, poruszeniu odbiorcy kunsztem i pięknem, wprowadziła z kolei islandzka grupa Sigur Rós. Grającemu na elektrycznej gitarze za pomocą smyczka wokaliście Jonsiemu Birgissonowi i trzem pozostałym członkom grupy towarzyszył żeński kwartet smyczkowy Amiina, a także mała orkiestra dęta. Oniryczna, zimna, refleksyjna muzyka spotkała się ze znakomitym przyjęciem. Sigur Rós aż trzykrotnie wychodził, by ukłonić się oklaskującej koncert publiczności. Niektórzy słuchacze płakali.

Rockowi wykonawcy zaprezentowali się zresztą na festiwalu znakomicie. Szkocka grupa Franz Ferdinand udowodniła, że jej energiczne, ale i melodyjne kompozycje znacznie lepiej brzmią na żywo niż z płyty. Niczego udowadniać nie musieli za to Manu Chao i Skin. Wychowany we Francji Hiszpan ożywił na początku pierwszego dnia jeszcze nie wprawioną w rytm festiwalu publiczność, a czarnoskóra, łysa Angielka, operująca niesamowicie charakterystycznym głosem, dała prawdziwy popis rockowej ekspresji i energii.

Największą gwiazdą tegorocznej edycji Open'era była grupa Placebo. Brytyjczycy nie zawiedli, ale też nie wznieśli się ponad zwykły poziom. Wyjątkowo popularny w naszym kraju zespół zagrał głównie utwory ze swojej ostatniej płyty "Meds" oraz kilka znanych przebojów. Na dużej scenie pojawili się też jedni z najbardziej znanych twórców muzyki czarnej: Kanye West i Pharell Williams oraz brytyjska gwiazda oryginalnej, autorskiej odmiany hip-hopu, Mike Skinner.

Na małej scenie wyróżnił się Coldcut. Klasycy muzyki elektronicznej ukryci za ścianą komputerów, samplerów i konsoli, nieruchomo i w cieniu, niczym kraftwerkowskie manekiny, przyciągnęli uwagę nie tylko muzyką, ale także prowokacyjnymi wizualizacjami. Na ekranie pojawiały się wizerunki znanych postaci ze świata polityki i mediów, Tony'ego Blaira, George'a W. Busha, a także - co zupełnie zaskoczyło publiczność - ojca Rydzyka. Nagle ukazały się na nim także dwie tańczące marionetki ze znajomymi twarzami. Bliźniaczo podobne...

Najbardziej niezwykły był show Petera Greenawaya, który przyjechał do Gdyni z nowatorskim projektem multimedialnym. Zaprezentował tworzony na żywo film "Życie na walizkach", który montował za pomocą wielkiego ekranu dotykowego z nakręconych wcześniej fragmentów swoich filmów, z towarzyszeniem podkładanej przez DJ-a ostrej, psychodelicznej muzyki. Stworzył może niezrozumiałe, ale wciągające, intrygujące, niepowtarzalne widowisko. Projekt "filmu na żywo" jest kolejnym krokiem artysty odchodzącego od filmu w kierunku sztuki multimedialnej.

Zagraniczne gwiazdy występujące na dużej scenie wspomagali polscy wykonawcy: bracia Waglewscy - Fisz i Emade, Myslovitz oraz Abra dAb. W namiocie występowali muzycy mniejszego formatu bądź niedawni debiutanci, jak The Car Is On Fire, Cool Kids Of Death, Maria Peszek czy Masala Sound System.

Festiwal był nie tylko udanym wydarzeniem artystycznym. Brawa należą się także organizatorom. Pierwszy raz uczestnicząc w dużej imprezie muzycznej w naszym kraju, można było doświadczyć prawdziwie europejskich standardów. Dopisała również publiczność - młoda, ale nie nastoletnia, nie tylko nastawiona na dobrą zabawę, jak na Przystanku Woodstock, ale szukająca nowych wrażeń, trzeźwa, mimo ogólnie dostępnego piwa, tolerancyjna w stosunku do odmiennych muzycznych gatunków i ich wielbicieli.

Heineken Open'er przełamuje jeszcze jeden stereotyp. Słowo "festiwal" przestaje się kojarzyć wyłącznie z przaśnym Opolem, bigosowym Sopotem czy darmowym Woodstockiem, w Gdyni nabiera nowego - choć w Europie znanego już od ponad 30 lat - znaczenia. Sukces i rozmach imprezy przewidział zresztą już w czerwcu brytyjski "Q Magazine", zaliczając Open'er obok m.in. legendarnego duńskiego Roskilde do "sześciu gwiazd na mapie europejskich festiwali".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz od 2002 r. współpracujący z „Tygodnikiem Powszechnym”, autor reportaży, wywiadów, tekstów specjalistycznych o tematyce kulturalnej, społecznej, międzynarodowej, pisze zarówno o Krakowie, Podhalu, jak i Tybecie; szczególne miejsce w jego… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2006