Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
O tym, że bąbelek będzie jeść za dwóch, chorować, rosnąć na złość garderobie, a gdy stanie się bąblem w wieku szkolnym, wyruszy do stosownej placówki, obkupiony w akcesoria za grube setki złotych – o tym cukierkowa wizja rodzicielstwa milczy. Ekonomiści Centrum Adama Smitha szacują, że utrzymanie (lub, jak kto woli, wychowanie) dziecka do 18. roku życia kosztuje minimum 190 tys. zł. Za dwójkę przyjdzie zapłacić ok. 350 tys. zł.
Jednak wśród opowieści o problemach finansowych Polaków rzadko słychać tę o zwykłej rodzinie z, powiedzmy, dwójką dzieci. Pozornie zadowolonej z życia, bez problemów zdrowotnych, za to z kredytem hipotecznym i dziećmi w prywatnych szkołach, do których wypchnęły je z tych publicznych reformy minister Zalewskiej. To codzienność w rytm kolejnych wyliczeń (czytaj: wyrzeczeń), by po opłaceniu rachunków starczyło na wszystko, czego nie powinno zabraknąć w szczęśliwym dzieciństwie. To codzienność klasy średniej w kraju, gdzie kolejne rządy od lat obiecują zerowy VAT na produkty dla dzieci. ©℗