Nasze drogie dzieci
Nasze drogie dzieci
O tym, że bąbelek będzie jeść za dwóch, chorować, rosnąć na złość garderobie, a gdy stanie się bąblem w wieku szkolnym, wyruszy do stosownej placówki, obkupiony w akcesoria za grube setki złotych – o tym cukierkowa wizja rodzicielstwa milczy. Ekonomiści Centrum Adama Smitha szacują, że utrzymanie (lub, jak kto woli, wychowanie) dziecka do 18. roku życia kosztuje minimum 190 tys. zł. Za dwójkę przyjdzie zapłacić ok. 350 tys. zł.
Jednak wśród opowieści o problemach finansowych Polaków rzadko słychać tę o zwykłej rodzinie z, powiedzmy, dwójką dzieci. Pozornie zadowolonej z życia, bez problemów zdrowotnych, za to z kredytem hipotecznym i dziećmi w prywatnych szkołach, do których wypchnęły je z tych publicznych reformy minister Zalewskiej. To codzienność w rytm kolejnych wyliczeń (czytaj: wyrzeczeń), by po opłaceniu rachunków starczyło na wszystko, czego nie powinno zabraknąć w szczęśliwym dzieciństwie. To codzienność klasy średniej w kraju, gdzie kolejne rządy od lat obiecują zerowy VAT na produkty dla dzieci. ©℗
Autor artykułu

Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]