Najważniejsze, że jest

Parafia? Zależy, skąd się ją ogląda. Pamiętam starego proboszcza z Podkarpacia. Ludzie się starzeli, umierali, a on był. Znał wszystkich po imieniu, niemal wszystkich osobiście ochrzcił, przygotował do pierwszej Komunii, pobłogosławił na życie małżeńskie. Lubili go i szanowali jak ojca rodziny. A w mieście? Nawet ktoś, kto zawsze chodzi do swojego kościoła, zwykle o parafii wie tyle, co z ogłoszeń duszpasterskich, z których większość go nie interesuje: spotkania żywego różańca (nie dotyczy), spotkanie przed bierzmowaniem (jak wyżej), nabożeństwo majowe (w tym czasie pracuje), Msza św. dla strażaków (nie jest strażakiem).

01.02.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

A więc parafia to kilka w życiu spraw w kancelarii (dopytywanie wśród znajomych, jaką wypada dać ofiarę), formalności i nauki przedślubne, często uważane za zło konieczne, ślub (a może lepiej w jednym z piękniejszych kościołów miasta?). Do tego kaznodzieja lubiany lub nie lubiany, kąt w kościele (zawsze ten sam), wezwanie księdza do chorej matki, pierwsza komunia dziecka, no i kolęda - krótka wizyta, wszyscy, łącznie z księdzem nieco skrępowani, pośpiech, banalna rozmowa. Parafia to jeszcze konfesjonał, jakaś ważna spowiedź, ksiądz, który się okazał mądry i zrozumiał albo przeciwnie: nic nie zrozumiał. Parafia to spotkanie z Kościołem. Jeśli nawet ktoś mógł stracić wiarę z powodu proboszcza, to tysiące ludzi właśnie od proboszczów wiarę otrzymało.

Wszystko zależy od tego, skąd się patrzy. Kiedy ja, ksiądz (nie, nie proboszcz), przychodzę do nowej parafii, kiedy odprawiam pierwsze Msze, pierwsze dni siedzę w konfesjonale - jestem “nowy" - muszę pamiętać, że nie wolno mi robić nic nadzwyczajnego, udawać mądrzejszego, świętszego, gorliwszego niż jestem. Muszę od początku być sobą, bo maskarada nie wytrzyma próby czasu i oczarowanie “nowym" szybko się zmieni w rozczarowanie. Parafia to jest trwanie, codzienność, prześwietlana czasem pojawianiem się Pana Boga. Jedna z nielicznych wskazówek, które dał mi proboszcz, biskup Jan Pietraszko, przyjmując mnie do krakowskiej parafii św. Anny, brzmiała: “Bądź. Niech wiedzą, że w tym miejscu, o tej godzinie zawsze mogą cię znaleźć". Bo parafia to moja codzienna godzina w konfesjonale, do którego - są i takie dni - nikt nie podchodzi. Ale czasem właśnie tam jestem świadkiem działania Pana Boga, kiedy dzieją się wielkie i małe nawrócenia, tam oglądam Ducha Świętego, który “zwykłym" ludziom daje mądrość godną teologa.

Parafia to jest trwanie. Płyną tygodnie i miesiące, ludzie, których twarzy nie widziałem i nie znam imienia, stają się nieprawdopodobnie bliscy poprzez okazane zaufanie, dopuszczenie do sanktuarium swego życia. Parafia to także telefon w środku nocy: “Moja matka umarła, znam księdza z kościoła, proszę przyjść i się z nami pomodlić". Tłum w kościele nie jest tłumem. Patrzę na wypełniony w niedzielę kościół i myślę: wspólnota? Proszę: na znak pokoju chociaż wymieńcie z sąsiadem uścisk dłoni. Wymieniają, i po nabożeństwie każdy idzie w swoją stronę. Czego właściwie oczekuję? Że jak w Paryżu (bo i tam terminowałem) po Mszy spotkamy się przy piciu kawy i pogaduszkach? Tam mieścili się w salce parafialnej, tu o odpowiednio wielkiej sali mowy nie ma. Czy to mało, że przez godzinę razem uczestniczymy w Mysterium? Że jesteśmy uczestnikami jednego Chleba, że razem słuchamy świętych czytań, że po czytaniach chcą słuchać, jak się dzielę z nimi swoimi myślami? Przez wspólną wiarę i modlitwę bliscy, jednocześnie oddzieleni od siebie konwenansem (nie wypada zaczepiać kogoś nieznanego), przez godzinę jesteśmy wspólnotą.

Może jednak nie tylko przez godzinę. Proboszcz św. Jadwigi w Krakowie zapowiedział, że nie może być u nas głodnych. Kuchnia i stołówka urządzone na plebanii mają jako zaplecze skarbonkę św. Antoniego. Nigdy, od lat pieniędzy dla głodnych nie zabrakło. Co dzień stołówka jest pełna i co dzień z parafii wędrują ciepłe posiłki do starych, chorych, dla których jest to jedyna w ciągu dnia ciepła strawa. Nie pamiętam, by proboszcz do tej ofiarności specjalnie zachęcał.

Parafia, ośrodek życia lokalnej wspólnoty. Ksiądz szukał sposobu wydobycia z duchowego marazmu osiedlowych meneli. Zaczął sprowadzać dla nich filmy - niewiele rozumieli. Potem zorganizował siłownię, drużynę sportową i z osiedla znikły bandy. Bywa, że proboszcz nakłoni apatyczną społeczność do budowania drogi i ludzie zaczynają wierzyć we własne siły. Wiele parafii organizuje kolonie dla dzieci, wakacje dla chorych itd. To też parafia, choć działalność jest jakby mniej religijna...

Może kiedyś będziemy mieli modelowe parafie, te “wspólnoty wspólnot", kompetentne rady u boku proboszczów, prężne komitety. Tymczasem mamy to, co mamy. Możemy narzekać na bierność świeckich, na paternalizm księży, ale pozostaje faktem, że ponad 80 procent Polaków odczuwa głęboką więź z własną parafią. Ewolucja parafii, przemiany - owszem, oczywiście. Ale najważniejsze, że jest, bo parafia to przede wszystkim trwanie.

PS. Parafia jest chyba jedyną dobrze zakorzenioną w Polsce wspólnotą lokalną, bez której budowanie społeczeństwa obywatelskiego będzie kuleć. Wielorakość jej funkcji: religijnych, społecznych, gospodarczych, podleganie przepisom kanonicznym i prawu państwowemu rodzi wiele problemów. Będziemy je podejmować w zainicjowanym dziś dodatku. Rozpoczynamy od spraw względnie prostych, dotyczących prawa administracyjnego i cywilnego. Materiały te adresujemy do księży i do świeckich, którzy są w życie parafii zaangażowani, a także do tych, których fenomen parafii intryguje. Oczekujemy uwag i sugestii co do tematyki dalszych numerów, oraz dzielenia się doświadczeniami, które mogą posłużyć innym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Parafia w Tygodniku (5/2004)