Najważniejsze prawo demokracji

Idea obniżenia wieku wyborczego z osiemnastu do szesnastu lat jest jak hybryda: łączy dwa aspekty z całkiem różnych bajek. Postulaty o charakterze ideowym funkcjonują tu – bez żadnych zgrzytów – obok nadziei na wymierne korzyści polityczne.

24.05.2013

Czyta się kilka minut

 „Dziecięce wybory" w jednej z holenderskich szkół, Utrecht, wrzesień 2012 r. / Fot. Jasper Juinen / GETTY IMAGES / FPM
„Dziecięce wybory" w jednej z holenderskich szkół, Utrecht, wrzesień 2012 r. / Fot. Jasper Juinen / GETTY IMAGES / FPM

Pomysł pojawia się w bardzo różnych krajach i Europy, i świata – także w Polsce. I co ciekawe: w dyskusji, która się wtedy zaczyna, pojawiają się obok siebie argumenty o zupełnie odmiennym charakterze. Z tym tylko, że o jednych (tych ideowych) mówi się głośno i chętnie, zaś o innych (polityczno-pragmatycznych) już raczej nie.

Z jednej strony mamy więc argumenty, że skoro szesnastolatkom wolno na przykład pracować, to prawo głosu im się należy – bo skoro płacą podatki, mają chyba prawo decydować, jak i przez kogo zostaną wydane. Tak twierdzi wielu młodych, ale też część ekspertów i polityków. Z drugiej zaś strony działają względy brutalnie oczywiste: ci, którzy chcą dać nastolatkom prawo głosu, mają nadzieję na ich poparcie przy urnach. To przeważnie ugrupowania lewicowe czy lewackie. Ale nie tylko: dyskusja na temat obniżenia wieku wyborczego rozgorzała ostatnio za sprawą szkockich nacjonalistów, którzy przeforsowali je do przyszłorocznego referendum na temat secesji Szkocji z Wielkiej Brytanii.

Ciekawe, że kwestia dojrzałości szesnastolatków – kluczowa przecież – właściwie nie gra w tych dyskusjach żadnej roli. Przewija się tylko, niekiedy, w wypowiedziach ludzi, którzy przestrzegają przed uleganiem mirażom nowoczesności (to domena młodych) i szybkich zysków politycznych (to partie). Ale to tylko tło.

SZKOCKIE PRZYMIARKI

Dlaczego lewica? Trudno oprzeć się wrażeniu, że postulat obniżenia wieku wyborczego funkcjonuje po trosze „w pakiecie” z innymi rozwiązaniami, lansowanymi przez tzw. obóz postępu – związkami partnerskimi, zakazem palenia, legalizacją lekkich narkotyków.

Ale nie jest to zależność prosta i oczywista. Chociaż Holandia czy kraje skandynawskie są z pewnością w awangardzie zmian obyczajowych, to tam akurat nie słychać głosów o potrzebie dopuszczenia szesnastolatków do urn. Za to prawo głosu, i to we wszystkich wyborach, dała im bardziej zachowawcza Austria – jako jedyny jak dotąd kraj nie tylko Unii Europejskiej, ale w ogóle Europy. Oprócz niej zrobiły to jedynie brytyjskie (ale mające pewną autonomię) wyspy Man, Jersey i Guernsey.

A poza Europą? Brazylia, Ekwador, Nikaragua – państwa pod rządami lewicowych przywódców. W Argentynie decyzji towarzyszy też jasny podtekst polityczny: ma ona, dzięki głosom młodych, umocnić zaplecze parlamentarne pani prezydent Cristiny Fernández de Kirchner, umożliwić znowelizowanie konstytucji, a jej samej także ubieganie się o trzecią kadencję.

W Australii trwa dyskusja. W Wielkiej Brytanii Liberalni Demokraci wprowadzili obniżenie wieku wyborczego do swego programu. Partia Pracy tego nie zrobiła, ale samej idei nie jest nieprzychylna i zapowiada, że przy ewentualnym głosowaniu zostawi swym deputowanym swobodę. Właśnie głosami deputowanych obu tych ugrupowań Izba Gmin przyjęła w styczniu uchwałę wzywającą do dania szesnastolatkom prawa wyborczego we wszystkich głosowaniach. Obserwatorzy nie wątpią, że to pokłosie wypadków w Szkocji. Choć nie wszystkim się to podoba – a konserwatyści, przeciwni zmianom, wręcz sobie nie życzą, aby Szkocja w tej kwestii stała się poligonem doświadczalnym dla całego kraju.

PRAGMATYZM PRZED IDEOLOGIĄ

Idea obniżenia wieku wyborczego pod jednym przynajmniej względem różni się zasadniczo od innych idei „postępowych”: jej zwolennicy nie sięgają po ulubiony w takich wypadkach argument dyskryminacji. Zdają sobie chyba sprawę, że byłby to argument chybiony, śmieszny wręcz i łatwy do odrzucenia. Jeśli bowiem rzekoma „dyskryminacja” 16-latków zostanie ustawowo naprawiona, czy nie trzeba będzie zająć się „dyskryminacją” 15-, 14-, 13-latków? Bo gdzie ustawić cezurę, gdy ruszy lawina? Czy wtedy można jedynie cofać się dalej i dalej, żądając przyznania praw wyborczych kolejnym, coraz młodszym grupom?

Zabawne? Niekoniecznie. „W obozie konserwatystów cieszy się uznaniem idea prawa wyborczego dla dzieci. Ale w ich imieniu głosowaliby rodzice i w ten sposób zrównoważone zostałyby wpływy emerytów” – pisał parę lat temu niemiecki tygodnik „Der Spiegel”. Pomysł kuriozalny, ale problem wobec starzenia się społeczeństw europejskich wcale nie jest abstrakcyjny.

To typowe zresztą dla dyskusji wokół obniżenia wieku wyborczego: wysuwane w nich argumenty są bardziej pragmatyczne niż ideowe. Tą właśnie drogą poszła Austria, gdy w 2007 r. parlament przyjmował ustawę zezwalającą szesnastolatkom na udział w głosowaniu. Trzeba to zrobić, argumentowano, ze względu na zmianę struktury wiekowej społeczeństwa. Wydłużanie się życia, a zarazem spadek liczby urodzeń zrobiły swoje i w rezultacie w 2007 r. liczba osób w wieku 65 lat była większa niż liczba piętnastolatków.

NAWYKI OBYWATELSKIE?

Koronny argument za obniżeniem wieku wyborczego, wysuwany oficjalnie i otwarcie, brzmi zatem następująco: ułatwi to młodym ludziom wyrobienie sobie dobrych nawyków obywatelskich; wzrośnie zainteresowanie polityką i sprawami publicznymi, większa i bardziej powszechna będzie chęć udzielania się na wspólnej niwie. Słowem, wszyscy odniosą korzyści.

Trudno dociec, czy to pobożne życzenia, czy też demagogia. Cóż z tego bowiem, że szesnastolatkom przyznane zostanie prawo głosu, skoro wiadomo, że wśród młodych ludzi w przedziale wiekowym 18-24 lata frekwencja wyborcza wszędzie jest niska? W Wielkiej Brytanii na przykład w ostatnich wyborach parlamentarnych, w 2010 r., uczestniczyła mniej niż połowa najmłodszych wyborców, podczas gdy spośród tych, którzy ukończyli 60 lat, głos oddało aż 75 proc. Należy więc, jak nie bez racji podczas styczniowej debaty w Izbie Gmin zauważyła Chloe Smith, odpowiedzialna w rządzie za kwestie reform konstytucyjnych, „nie tyle dawać prawo głosu nowym rocznikom, co skoncentrować się na podniesieniu frekwencji wyborczej wśród tych młodych ludzi, którzy już mają prawo głosu”.

Młodzi bowiem albo niewiele wiedzą o polityce (wykazują to badania prowadzane w Niemczech, ale zapewne podobnie jest w innych krajach), albo mało się nią interesują, a najpewniej jedno i drugie. Przeświadczenie, że akurat szesnastolatki to nadrobią, jest więc oparte na słabych przesłankach – własnej wierze i demagogii właśnie. Przy pierwszym głosowaniu frekwencja oczywiście może być większa, bo pójście do urn młodzi 16-letni potraktują zapewne jako certyfikat dorosłości. Co jednak będzie, gdy urok nowości zblednie?

Gdy na początku maja brytyjski dziennik „Guardian” poprosił czytelników o odpowiedź na pytanie, czy obniżenie wieku wyborczego może zwiększyć zaangażowanie młodzieży w politykę, odpowiedzi „tak” było dokładnie tyle samo, co odpowiedzi „nie”.

DOJRZAŁOŚĆ TYLKO POZORNA

W Wielkiej Brytanii – gdzie w związku z planami Szkotów dyskusja o wieku wyborczym przybrała dziś na sile – część komentatorów zwraca uwagę, jak chybione są wywody tych, którzy twierdzą, że należy zlikwidować rozziew między możliwościami życiowymi szesnastolatków a ich prawami politycznymi. Bo szesnastolatki mogą niemało: pracować, żenić się, żyć samodzielnie, służyć w wojsku – czemu więc nie mogą głosować?

Rzecz w tym, że większość z tego, co „mogą”, wymaga zgody rodziców. Bez niej nikt nie zawrze małżeństwa (w Anglii i Walii, bo w Szkocji jest inaczej), ani nie zaciągnie się do wojska. W wojsku zaś taki młodzian może służyć, ale pójść na front już nie. Do Afganistanu nie wysyła się szesnastolatków.

Philip Cowley, profesor politologii z uniwersytetu w Nottingham, wątpi zresztą, czy stopień dojrzałości szesnastolatków uzasadnia poszerzanie ich praw. Wbrew temu, co się często sądzi, młodzi ludzie dojrzałość osiągają dziś później niż w całkiem nawet nieodległych czasach. „Jeszcze 30-40 lat temu ludzie kończyli szkołę w wieku 15 lat, wcześniej się żenili, wcześniej mieli dzieci, wcześniej szli do pracy i płacili podatki. Od tego czasu nastąpiła zmiana pokoleniowa w kategoriach spowolnienia rozwoju młodych ludzi” – mówił Cowley w BBC.

Nie tylko ten trend może budzić zdziwienie. Oto w ramach walki z paleniem w Wielkiej Brytanii podniesiono właśnie do 18 lat wiek, w którym wolno kupować papierosy. „Jeśli Wysoka Izba uważa, że ludzie 16-letni nie potrafią podjąć decyzji palić czy nie, to dlaczego sądzi, iż są w stanie ocenić, która partia powinna rządzić?” – pytał Philip Davies z Partii Konserwatywnej.

***

Przeciwnicy obniżenia wieku wyborczego są zgodni w ocenie, że rozerwanie związku między wiekiem formalnej dojrzałości a prawami wyborczymi nie ma uzasadnienia. Aż 75 proc. czytelników dziennika „Daily Telegraph” uważa, że ludzie 16-letni nie są na tyle dojrzali, by mogli głosować. Dojrzałość obywatelska nie pojawia się przecież znikąd, dlatego tylko, że komuś (partiom? młodym ludziom?) tak się wydaje, lecz przychodzi z wiekiem.

Komentator Ralf Neukirch z niemieckiego „Spiegla” konstatował: „Jak można najważniejsze prawo demokracji przyznawać tym, którzy w różnych sprawach nie mogą jeszcze sami stanowić o sobie? Gdy tego prawa tak łatwo się udziela, traci ono wszelką wartość”. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2013