Nadzieją się cieszą

W styczniu Orszak Trzech Króli przejdzie ulicami już po raz dwunasty. Jest wielomilionowym świętem, przekraczającym granice Polski. Przekształcił wzniosłość Epifanii w bliskość spotkania i narzędzie pedagogiki społecznej.

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Gdańsk, 6 stycznia 2019 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM
Gdańsk, 6 stycznia 2019 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM

Jeśli o sile kultury świadczy zbiorowa kreatywność, to proces wytwarzania nowych świąt, z jakim mamy w Polsce do czynienia w ostatnich dekadach, każe porzucić smętne opowieści o kryzysie i bliskim kresie. Moc nowych polskich świąt polega na tym, że – niezależnie od wyjściowych motywacji – uruchamiają zbiorową wyobraźnię i kreatywność. Z kulturowych konstruktów i ideologicznych tekstów zamieniają się w „rzeczy, które służą”.

Klasycznym przykładem takiej fortunnej i produktywnej współpracy między twórcami ogólnych scenariuszy a wypełniającymi je własną aktywnością uczestnikami-aktorami jest Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Jej inicjatorzy, z Jerzym Owsiakiem na czele, zaproponowali proste ramy działania złożone z trzech zasadniczych elementów: publicznej zbiórki pieniędzy na ulicach, wspólnotowych festynów oraz karnawałowej zabawy. Później doszły do tego kolejne elementy, przede wszystkim widowiskowe („Światełko do nieba”) i medialne (transmisja ze specjalnie przygotowanego studia). I one jednak funkcjonowały (i funkcjonują wciąż) łącząc to, co przygotowane i przewidywalne, z improwizowanym i spontanicznym. WOŚP tworzy platformę i scenariusz działań o charakterze ogólnopolskim, pozostawiając twórczej aktywności uczestników lokalne realizacje, dopełnienia i przekształcenia wzoru.

Sukcesu Orkiestry, jako oczyszczenia z egoizmu i drapieżności pierwszych lat wolnorynkowej transformacji, wciąż nie doceniamy. Polegał on też na znalezieniu sposobu zbiorowego wejścia w okres karnawału, który w powojennej Polsce stał się co najwyżej czasem osobnych, zamkniętych zabaw. Wielka Orkiestra przypomniała, że w polskiej i europejskiej kulturze karnawał to czas świątecznych zgromadzeń, odwiedzania się, przebierańców, śpiewaków i tancerzy. Czas świątecznego teatru.

Gwiazda drogę im wyznacza

Dwanaście kolejnych dni między Bożym Narodzeniem a Świętem Objawienia Pańskiego nazywano Szczodrymi, a niekiedy Świętymi. To wtedy nieprzyjazny ludzki świat stawał się otwarty i życzliwy – dzieci dostawały specjalnie pieczone na te dni szczodraki, biegając za nimi od domu do domu z kolędami i wierszykami. To wtedy też – jak wierzono – powietrze pełne było dziwnych głosów, a ziemia niesamowitych przybyszów. Wtedy do domów przychodzili kolędnicy – aktorzy jednego z najwspanialszych przedstawień kulturowych. Świat się odnawiał, wypełniając twórczymi potencjami.

W ten sezon, którego tradycyjne znaczenia znakomicie odnowiła Wielka Orkiestra, weszło kilka lat temu kolejne przedstawienie – Orszak Trzech Króli. Jak głosi pobrzmiewająca legendą historia opowiadana na stronie Fundacji Orszak Trzech Króli, wszystko zaczęło się dość banalnie od jasełek organizowanych w chrześcijańskiej szkole dla chłopców w podwarszawskiej Falenicy. Rozrastające się przedstawienie szkolne przeniesiono w roku 2008 do Teatru Buffo, a już rok później wyprowadzono na ulice Warszawy jako Orszak Trzech Króli.

Tego przeskoku organizatorzy nie wyjaśniają, a trzeba przyznać, że jest dość zaskakujący. Ostatecznie wiele szkół chcących uchodzić za wyjątkowe organizuje święta i uroczystości swojej społeczności w wynajmowanych wnętrzach prestiżowych lub popularnych instytucji kultury, ale nie oznacza to, że w kolejnym ruchu inicjują masowe przedstawienia uliczne. Można się domyślać, że to wyjście na ulice było związane z prowadzoną wówczas przez środowiska chrześcijańskich aktywistów społecznych kampanią na rzecz przywrócenia święta Objawienia jako dnia wolnego od pracy. Masowe uroczystości celebrujące i pokazujące wyjątkowość tego dnia były dla tej kampanii wymarzonym wręcz argumentem.

Orszak Trzech Króli został powołany jako forma obchodów święta, które dopiero miało w pełni zaistnieć, stając się zarazem jego zapowiedzią. Inaczej niż w przypadku Święta Niepodległości, którego autentyczne, oddolne obchody w postaci Marszu pojawiły się w miejsce pustych i nudnych ceremonii oficjalnych. Ale też inaczej niż w przypadku Wielkiej Orkiestry, gdzie święto wynurzyło się ze świętowania i w świętowaniu jedynie istnieje.

Do Betlejem spieszą

Pierwszy Orszak przeszedł ulicami Warszawy w niedzielę 4 stycznia 2009 r. Już wtedy to zbiorowe przedstawienie było precyzyjnie wymyślone i zaplanowane. Zamiast zgromadzenia wokół plenerowej szopki, z jakimi już wcześniej mieliśmy do czynienia w różnych miastach w okresie Bożego Narodzenia, Orszak został skomponowany jako pochód nie jednego, ale trzech orszaków w trzech barwach symbolizujących poszczególne kontynenty. Połączone orszaki składające się z pieszych oraz jeźdźców na koniach i (będących do dziś specjalnymi atrakcjami) wielbłądach pokonywały ulice Warszawy, by złożyć hołd i dary w stajence – żywej szopce ustawionej na Rynku Starego Miasta.

Już wówczas pojawiły się papierowe korony – prosty gadżet (znany dobrze klientom pewnej sieci fast foodów), który jednocześnie oznaczał uczestników, był drobną pamiątką, ale i niósł znaczenia teologiczne (przypominał, że wszyscy jesteśmy Królami pielgrzymującymi do Dzieciątka).

Na trasie pochodu umieszczono stacje czy też – by użyć bardziej teatralnego terminu – mansjony ze scenami zaczerpniętymi z tradycji jasełkowych: Walką Diabłów z Aniołami i Dworem Heroda. Pierwsza odwoływała się do tradycji moralitetowej, druga – stanowiła rodzaj pokusy dla uczestników, którzy byli zachęcani, by zostać u oferującego „światowe przyjemności” władcy. Zakładane w ­scenariuszu pokonanie tej przeszkody stanowiło zarazem rodzaj deklaracji, składanej już przez samo to, że pochód szedł dalej.

Zręcznie połączono kilka tradycyjnych wzorów. Pierwszy to nawiedzenie stajenki – wędrówka grup wiernych z pokłonem i darami, mechanizm sprawdzony od wieków, wpisany m.in. w teksty kolęd („Pójdźmy wszyscy do stajenki”), a polegający na tym, że do wyróżnionych i wpisanych w ewangeliczną historię bohaterów – pasterzy i Mędrców – możemy dołączyć i my, by złożyć, co mamy. Oraz na zasadzie ekonomii wzajemności odebrać błogosławieństwo: dobre słowo obdarzone mocą. Bezpośrednio z nim wiąże się odnawiana i przejmowana przez Orszak tradycja religijnych i ludowych zarazem spektakli jasełkowych. Łączą one akty nabożne (przede wszystkim sam finałowy pokłon, często prowadzony przez kapłanów lub uzupełniany o elementy modlitewne) z sekwencjami ludycznymi i satyrycznymi (dwór Heroda) oraz dydaktycznymi i alegorycznymi (walka Diabłów z Aniołami).

I żar serca czysty

Drugi wzór Orszaku stanowi pochód karnawałowy – przejście ulicami w strojach i maskach, co przekształca miejsce i czas z codziennego w świąteczne. Słabo obecny w tradycji polskiej, jest świetnie znany w Niemczech, gdzie odgrywa także wielką rolę polityczną. Ta w przypadku odnowionych obchodów Trzech Króli wiąże się raczej z kolejnym wykorzystywanym przezeń wzorem: manifestacją – publicznym okazaniem swoich uczuć i poglądów, tu o charakterze chrześcijańskiego świętowania dość jednoznacznie przeciwstawiającego się wymazywaniu religijnego znaczenia „Holiday Season”.

Wzór czwarty, tylko pozornie sprzeczny z radosnym charakterem obchodów, to wojskowa parada, której obraz przywołują jednolite stroje oddziałów maszerujących w szeregu przed swoimi władcami. Jest to – może i karnawałowe, ale dość oczywiste – odwołanie do dobrze znanej metafory wiernych jako żołnierzy pozostających „u Chrystusa na ordynansach” i toczących bój z wrogim światem – reprezentowanym na orszakowych scenach przez Diabły i dwór Heroda, a zarazem otaczającym świętujących i odróżniającym się od nich swoją biernością.

Wreszcie wzór ostatni: rodzinny festyn świąteczny, w którym rodzice i dzieci mogą brać wspólnie udział, oczekując kolejnych atrakcji, a zarazem włączając się w bardzo proste działania, takie jak śpiew kolęd czy po prostu przejście z jednego miejsca na drugie. Wiąże się z nim ważny element, na który trzeba zwrócić uwagę: obniżenie do minimum ideowych i konfesyjnych warunków uczestnictwa oraz akcentowanie wspólnotowego i otwartego charakteru Orszaku. Choć już nad tym pierwszym z roku 2009 patronat objął arcybiskup warszawski Kazimierz Nycz, który poprowadził rozpoczynającą uroczystość modlitwę „Anioł Pański”, to jednak od początku organizatorzy podkreślają na różne sposoby ekumeniczność świętowania i starają się usunąć poza jego nawias wszystko, co mogłoby być odczytane jako wpisanie go w określony kontekst polityczny.

Nie wymazując jednoznacznie chrześcijańskiej wymowy święta i jego przedstawienia, zarazem nie wymagają, by dzieci, które przyjdą obejrzeć wielbłąda czy popisy kolorowo ubranych tancerzy, składały deklaracje wiary. Zgodnie z wielo­wiekową tradycją, w Polsce szczególnie bogato rozwijaną w XVII wieku przez jezuitów, zadaniem przedstawienia jest przyciągnąć do kościoła ludzi od niego odległych lub po prostu obojętnych, zaciekawić ich tym, że „coś się dzieje”.

Mędrcy świata, monarchowie

Gdy jesienią roku 2010 Sejm przyjął ustawę ponownie czyniącą 6 stycznia dniem wolnym od pracy, Orszak cieszył się już znaczną popularnością. Dzięki temu nie doszło do powstania przedstawieniowej pustki, która dotyka wiele innych dni świątecznych, tak państwowych, jak i religijnych. Odbywają się wówczas wprawdzie różnego rodzaju zbiorowe celebracje, ale najczęściej mają charakter dość schematyczny i słabo zaznaczają odmienność danego święta.

Odpowiedzialny jest za to nie tylko nudny ceremoniał państwowy, ale w jakiejś mierze także stałe wykorzystywanie w funkcji centralnych punktów obchodów (tak w święta religijne, jak i państwowe) uroczystych mszy. Te nie są (bo i nie mają być!) atrakcyjnymi widowiskami, próby ich „ubogacania” zaś natychmiast obrastają szkodliwym patosem i irytującą pseudowzniosłością. Przecież msze święte to element każdej niedzieli, więc trudno je potraktować jako przejaw wyjątkowości konkretnego święta. To właśnie dlatego takie znaczenie w katolickiej tradycji mają od wieków szczególne, wykorzystywane tylko jeden raz w roku kalendarzowym działania zbiorowe, takie jak procesje Bożego Ciała czy święcenie bukietów w święto Wniebowzięcia.

Odnowione w roku 2010 Objawienie Pańskie nie miało takich tradycyjnych, a wciąż żywych wzorów świętowania. I właśnie w tę pustkę z wyprzedzeniem wkroczył Orszak Trzech Króli – gotowy i już wypróbowany sposób oznaczania oraz przeżycia szczególności tego dnia w kalendarzu świątecznym. Sposoby świętowania pojawiają się zazwyczaj od razu ze świętem, ewentualnie zostają zbiorowo wytworzone już po jego zaistnieniu, najczęściej na drodze zapożyczeń i modyfikacji wzorów obcych. W przypadku odnowionego święta Objawienia nowa kompozycja elementów częściowo tradycyjnych została przygotowana, zanim jeszcze zaistniała realna potrzeba wypełnienia czasu świątecznego pozacodziennymi działaniami.

Nie mogłoby się to udać, gdyby nie jeszcze jedno rozwiązanie przyjęte przez inicjatorów Orszaku. Proponowane sposoby świętowania zostały zaakceptowane, ponieważ zapewniały miejsce na własną aktywność lokalnych organizatorów i uczestników, którzy mogą – trochę na zasadzie znanej z rynku medialnego – zrealizować własną wersję obowiązującego generalnie „formatu”. W przypadku Orszaku (tak jak i w przypadku WOŚP) ów „format” jest stosunkowo prosty i równie łatwy do realizacji, jak i do uzupełnienia. Konieczne jest zorganizowanie plenerowego pochodu Trzech Króli do Stajenki. To, jak pochód ten będzie wyglądał, jak będzie przebiegała jego trasa, co na swojej drodze spotka i jaki charakter mieć będzie jego finał – pozostawione jest kreatywności poszczególnych animatorów i uczestników. Dzięki temu nie są oni wykonawcami cudzego scenariusza, ale – nie zmieniając jego zasadniczych wyznaczników uznawanych za „tradycyjne” – mogą spożytkować własną wyobraźnię twórczą, zaznaczyć specyfikę lokalną, za co mogą być nagrodzeni wprowadzeniem na ponadlokalną arenę medialną.

Od kiedy Objawienie stało się dniem wolnym, TVP transmituje Orszak Trzech Króli, w sposób oczywisty przyczyniając się do jego rozpropagowania, zarazem dostarczając platformy do prezentacji lokalnych odmian. To dzięki telewizji możliwe jest zachowanie kluczowej dla powodzenia Orszaku równowagi między centralnymi wzorami a lokalnymi mutacjami, między „formatem” a realizacją. Ona też zapewnia ważne dla uczestników poczucie bycia częścią wielkiej całości. A choć wszystkie te aspekty są wprost zapożyczone z doświadczeń Wielkiej Orkiestry, to w przypadku Orszaku działają nawet lepiej, bo bez typowej dla WOŚP, zwłaszcza w pierwszych kilkunastu latach, spektakularnej przesady. Transmisja wydarzenia odbywającego się w określonych ramach czasowych jest też wygodna dla telewizji, stanowiąc rodzaj medialnego wystawienia działań, koniecznego dziś dla nadania im znaczenia, ale zarazem niezastępującego samego święta i nietworzącego wrażenia zapośredniczonego uczestnictwa (co wytwarzały dawniejsze, cykliczne transmisje Wielkiej Orkiestry, z której TVP zrezygnowała).

Liczba uczestników Orszaku rośnie z każdym rokiem. Podobnie jak wpływ polskiego wzoru na chrześcijańskie (już nie tylko polonijne) wspólnoty w Europie i świecie. Ten tryumf wskazuje na przedwczesność twierdzeń o wirtualizacji międzyludzkiego świata i utracie znaczenia przedstawień „na żywo”.

Dowodzi także fortunności tych spośród nich, które nie osuwając się w spektakl, ale i nie przemieniając do końca widzów w aktorów, pozwalają im poczuć swoją sprawczość. To do środowisk konserwatywnych, propagujących tradycyjne wartości i wzory zachowań, a nie – jak kilkanaście lat temu – do środowisk liberalnych czy lewicowych należy polska scena uliczna. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor w Katedrze Performatyki na UJ w Krakowie. Autor książki „Teatra polskie. Historie”, za którą otrzymał w 2011 r. Nagrodę Znaku i Hestii im. Józefa Tischnera oraz Naukową Nagrodę im. J. Giedroycia.Kontakt z autorem: dariusz.kosinski@uj.edu.pl

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2020