Moja wina

Co robić z bliźnim w cinquecento, który się wlecze lewym pasem? Trąbić? Migać światłami? Cierpliwie jechać za nim? Mam go kochać jak siebie samego?

09.09.2008

Czyta się kilka minut

/rys. Mateusz Kaniewski /
/rys. Mateusz Kaniewski /

Nad drogą kamera. Zwalniam. Mijam kamerę. Przyspieszam. O co tu chodzi?

O zabawę w kotka i myszkę z policją drogową i przepisami, czy o coś innego? No i skąd ta wściekłość na siebie, kiedy policja przyłapuje mnie na przekroczeniu dozwolonej szybkości? Wściekłość, że postępowałem niemoralnie, czy dlatego, że zostałem przyłapany? A skąd to ciche zadowolenie, kiedy przekraczałem i nie złapali? To się kiedyś nazywało delectatio morosa.

Mówię, że z racji moralnych nie zainstalowałem sobie antyradaru. Ale kiedy jadące z przeciwka samochody mrugają światłami, zadowolony z ostrzeżenia zwalniam. Gra? Zabawa? Czy hipokryzja? Jestem w porządku, bo... nie przyłapali?

***

Czy znaki ograniczenia szybkości mają walor moralny, czy tylko policyjny? Podejrzewam, że dla większości z nas ten drugi. Bo - panuje taka opinia - większość ograniczeń jest bez sensu. Niby uznajemy za uzasadnione te przy wyjeździe z bocznej drogi, ale ponieważ zakładamy, że z tych bocznych dróg nikt nagle nie wyjedzie - nie zwalniamy. A inne ograniczenia, np. te między Częstochową a Piotrkowem na E75 albo na drodze szybkiego ruchu po wyjeździe z Radomia w kierunku Jedlińska? Nie wiem. Może kiepska nawierzchnia? Może niewłaściwy kąt nachylenia na zakrętach? Czy ktoś ich ustawienie przemyślał, czy jest to dzieło jakiegoś imbecyla? Rozstrzygam, naciskając pedał gazu.

A jeśli przestrzegasz nakazane ograniczenia, od razu czujesz się od innych gorszy. Wleczesz się 70 na godzinę, obok śmigają te bmw i mercedesy, więc wpadasz w kompleks niższości i, co gorsza, w głowie rodzą się mściwe marzenia, że za chwilę spotkasz te bmw i mercedesy zatrzymane przez patrol. Nic z tego. Nie ma na tym świecie sprawiedliwości. Oni przejechali, ty - wystarczyło, że wyjątkowo, na jednym odcinku drogi nieco przyspieszyłeś - wpadasz.

Nie ma co się awanturować albo skamleć o litość. Grałeś i przegrałeś: naruszyłeś reguły gry, ponosisz konsekwencje. Czy tylko reguły gry?

***

Przez 33 lata jeżdżenia obserwuję, jak się zmienia Polak za kierownicą. Kiedyś nade wszystko cechowało go poczucie mocy. Polak w syrence, trabancie, fiacie 126 p, nie mówiąc o fiacie 125 czy wozie zagranicznym, to był ktoś. Mały fiat przypominał o tym pieszemu, duży fiat małemu itd. Należało zamanifestować swą przewagę, słabszemu dać odczuć jego nicość, wyprzedzając, wymuszając, trąbiąc i wymyślając przez uchyloną szybę. Teraz już nie. Ale i tak Polak za kierownicą jest nieznośnie zasadniczy, serio. W zapchanym do niemożliwości Rzymie miałem poczucie uczestniczenia w zbiorowej zabawie, w mistrzowskich zawodach zręczności i refleksu. Dla policji drogowej w Wiecznym Mieście ważniejsza, jak mi się wydaje, jest płynność ruchu aniżeli skrupulatne przestrzeganie przepisów. Dlatego najłatwiej tam o mandat za nieprawidłowe parkowanie (w ciągu 17 lat codziennego jeżdżenia po Rzymie innego mandatu nie miałem).

We Włoszech jest jeszcze coś, czego w Polsce nie ma: poczucie wspólnoty użytkowników jezdni. Np. przy zmianie świateł kolumna czekających samochodów rusza jednocześnie. U nas każdy rusza osobno, na własny rachunek, dopiero kiedy już ruszy ten przed nim. No i trwa to dwa razy dłużej.

***

Najtrudniej realizować przykazanie miłości bliźniego czy, mówiąc bardziej laicko, poszanowanie dla "innego", gdy odnosi się do innego kierowcy. Zapchana samochodami jezdnia jest w gruncie rzeczy - któż o tym pamięta - zapchana ludźmi w samochodach. Każdy wiezie tam swoje ciało i duszę, swój pośpiech, zmęczenie, radość, irytację, nadzieje, dorobek naukowy, młodość, starość, mądrość, głupotę, ból zęba, katar... słowem wszystko, co składa się na jego człowieczeństwo. Tylko co robić z bliźnim w cinquecento, który się wlecze lewym pasem (przeznaczonym do wyprzedzania, ale z asfaltem mniej niż na pasie prawym rozjeżdżonym przez TIR-y)? Trąbić? Migać światłami? Cierpliwie jechać za nim, z nadzieją, że się zorientuje? Mam go kochać jak siebie samego? No, mam...

Zatrzymując się przed przejściem dla pieszych wtedy, kiedy pieszy na jezdni postawił choćby jedną nogę - zachowujesz przepisy. Kiedy widząc pieszego czekającego na moment przerwy w ruchu, zatrzymasz się - jesteś kierowcą gentlemanem. Choć niewykluczone, że wtedy jakiś niegentleman wjedzie ci w bagażnik.

Nie dżentelmeństwo, ale uczciwość rzadko w Polsce praktykowana: kiedy w dżdżysty dzień (lub noc) zbyt ostro wjedziesz w kałużę na jezdni (a są ich w Krakowie tysiące) i fontanna brudnej wody z błotem kogoś ochlapie, zatrzymaj się, ze skruchą w oczach wysłuchaj lecących na ciebie przekleństw, przeproś i wręcz pieniądze na pralnię. Nie zwalaj odpowiedzialności na władze miejskie (za stan jezdni!) - to nie jest uczciwe. Sama kałuża jest niewinna: bez ciebie nikomu nie uczyniłaby nic złego.

***

Niektórzy umieszczają w samochodzie wizerunek św. Krzysztofa. Liczą na to, że patron podróżujących będzie ich strzegł. Może mają rację. Słyszałem, że Amerykanie wyprodukowali samochodowe medaliony, z których po przekroczeniu określonej prędkości święty znikał, a na jego miejsce pojawiał się napis: "Od tej chwili nie biorę już odpowiedzialności". Ach, ci Amerykanie, nie znają teologii. Nikt, nigdy i nigdzie punktów karnych nie wpisze świętemu Krzysztofowi. Nikt go nie pociągnie do odpowiedzialności. Zawsze kierowcę: na ziemi i... w niebie, nawet jeśli mu się udało czmychnąć radarowi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008