Mrugać jednak nie należy

Tak, mrugałem światłami. Stary nawyk. Mruganiu innych zawdzięczam uniknięcie mandatów i niewpisane punkty karne.

22.07.2019

Czyta się kilka minut

 / FOT. GRAŻYNA MAKARA
/ FOT. GRAŻYNA MAKARA

Więc odruchowo mrugnąłem, sygnalizując, że przy kościele w Antolce stoją. No i zatrzymali mnie za to mrugnięcie. Pokornie wysłuchałem wykładu, dlaczego mruganie-ostrzeganie jest wykroczeniem i działaniem społecznie szkodliwym.

Nie broniłem się, nie powiedziałem, że skoro mój GPS może ostrzegać przed stałymi kamerami, to ja podobnie przed patrolem za krzakami. W końcu policjant z drogówki miał rację. Tak, nie jestem konsekwentny, bo ostrzegam, a potem, gdy przestrzegając ograniczeń wlokę się 50, 40 i wyprzedza mnie pędzące jak rakieta bmw (co najmniej 160 km/h), to sobie życzeniowo marzę, że za zakrętem zobaczę, jak drogówka nakłada na faceta mandat i punkty karne. To brzydkie marzenie nigdy zresztą się nie ziściło. Skąd oni wiedzą, że patroli nie ma, że bezkarnie można pędzić? Można? Żałosna jest ta nasza moralność, która wyrzuty sumienia uruchamia, kiedy nas złapią, a budzi ciche zadowolenie, kiedy się uda.

Powiedz mi, jaki jesteś za kierownicą, a powiem ci, kim jesteś. Kim jesteś, kiedy przez tereny zabudowane pędzisz jak szalony, choć twoja droga hamowania będzie dłuższa niż odległość dzieląca cię od pijanego rowerzysty? To jest dokładnie wyliczone. Na suchej równej powierzchni przy szybkości 50 km/h droga hamowania wynosi 12–13 m, przy 70 km/h – 24–25 m, a już przy 90 km/h – 40–42 m itd. ABS skraca ten dystans, ale nie do zera przecież. A jeszcze dochodzi kwestia szybkości reakcji. Przeciętny kierowca potrafi zareagować w czasie 1,5 sekundy od momentu zdiagnozowania zagrożenia. Zanim więc zareaguje, poruszając się z prędkością 70 km/h, przejedzie jeszcze 30 metrów. Gdy dodamy do tego co najmniej 20-metrową drogę hamowania samochodu, okaże się, że nawet samochód jadący z prędkością tylko 70 km/h zatrzyma się dopiero po przejechaniu 50 metrów. Tyle o śmiertelnie poważnym problemie dozwolonej szybkości. Tu naprawdę chodzi o coś więcej niż o mandat i punkty karne.


CZYTAJ TAKŻE

TAJEMNICA TRZECH SEKUND: Na szosach nie powinno istnieć słowo „ja”, standardem powinno być „my”.


Ponieważ o innych problemach związanych z bezpieczeństwem na drogach wciąż wiele się mówi i pisze, nie będę tego wszystkiego powtarzał. Powiem tylko o dwóch sytuacjach, które można uznać za sprawdziany poziomu ludzkiej kultury kierowców, a nawet społeczeństwa.

W Skarżysku kończy się obwodnica Kielc przedłużona świetną drogą ekspresową S5. Obwodnica Skarżyska tymczasem jest w budowie, więc stoi znak zwężenia jezdni. Normalni kierowcy wloką się więc jeden za drugim przez prowizoryczny, wąski odcinek, a „pomysłowi” pasem awaryjnym jadą do samego zwężenia i tam wymuszają wpuszczenie ich na czoło kolejki „normalnych”. Nie ma jak powiedzieć im „pan tu nie stał”. Można tylko się wściekać i zwątpić w sens bycia „normalnym”.

Sytuacja klasyczna druga. Często zdarza mi się w Krakowie wyjeżdżać z bramy wychodzącej na ruchliwą ulicę Kurniki. Lubię patrzeć na sunące – w tym miejscu dość powoli – samochody i zgadywać, czy ktoś i kto mnie wpuści. Sporządziłem nawet prywatną statystykę z rubrykami: mężczyźni, kobiety, młodzi, starzy, wypasione bryki, automobile skromne itd. Czekający w bramie samochód widzą oczywiście wszyscy, ale włączenie się do ruchu człowiekowi najczęściej umożliwiają – nie zgadniecie – kierowcy miejskich autobusów.

Pokaż mi, jakim jesteś kierowcą, a powiem ci, kim jesteś… Oglądając z boku siebie na autostradzie, drodze ekspresowej czy po prostu w mieście, także słuchając, co bliźni o nas jako kierowcach myślą, możemy zdobyć o sobie sporo informacji, doprawdy, czasem zaskakujących. ©℗


CZYTAJ TAKŻE

KRZYSZTOF LIS, patrol112.pl: Szarpanina zamiast płynności, podjeżdżanie jak najbliżej, złe wykorzystanie pasa awaryjnego to grzechy główne kierowców na autostradzie. Warto zostawić emocje w domu. I mieć wyobraźnię.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2019