Ministerstwo głupich słów

Wypowiedź nowego szefa MEN na temat zajść w Białymstoku nie jest wpadką. To esencja jego wizji polskiej edukacji.

30.07.2019

Czyta się kilka minut

Dariusz Piontkowski z mikrofonem przystawionym mu przez stację TVN24 mógł zrobić różne rzeczy. Mógł skorzystać z dobrej – stosowanej także przez ministrów rządu PiS – urzędniczej szkoły, która zakłada niewypowiadanie się na każdy temat. Bądź zgoła na żaden, który nie dotyczy tematyki bezpośrednio związanej z działalnością danego resortu. Czyż nie na tej strategii – połączonej z mitem sukcesu 500 plus – zbudowała swoją urzędniczą markę była już szefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, Elżbieta Rafalska? Mógł też minister Piontkowski sięgnąć do sprawdzonych – głównie przez Kościół hierarchiczny, z Konferencją Episkopatu Polski na czele – wzorców dialektycznej szkoły wicia się i kluczenia: potępić przemoc, a dopiero w kolejnych zdaniach wyśpiewać swój ulubiony refren o „ideologii LGBT” i „seksualizacji dzieci” – tak, by nie było wątpliwości, że nie traci z oczu największego moralnego zagrożenia, z którym mamy obecnie do czynienia w Polsce i na całym globie.

Minister wybrał drogę trzecią, dokonując – zdawałoby się – niemożliwego: w ciągu miesiąca przeskoczył i tak mocno wyśrubowane przez swoją poprzedniczkę standardy nieodpowiedzialności za słowo. „Tego typu marsze wywoływane przez środowiska próbujące forsować niestandardowe zachowania seksualne budzą ogromny opór (...) – powiedział do kamery TVN24. – W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane, bo to spowoduje zamieszki, może powodować zagrożenie zdrowia wielu przygodnych obywateli”.

Ciekawe, co by było, gdyby minister – a w przeszłości nauczyciel historii oraz wiedzy o społeczeństwie (!) w jednym z białostockich liceów – zajrzał tuż przed swoim występem do podpisanej przez jego poprzedniczkę w MEN „podstawy programowej kształcenia ogólnego dla czteroletniego liceum ogólnokształcącego i pięcioletniego technikum”. W części „Cele kształcenia – wymagania ogólne” wyczytałby np., że uczeń przedmiotu WOS na poziomie podstawowym „wyjaśnia specyfikę praw i wolności człowieka oraz podstawowe mechanizmy ich ochrony”, „analizuje kwestię godności ludzkiej i przedstawia prawa, które mu przysługują” czy też „rozpoznaje przypadki łamania praw człowieka”. Wyposażony w tę wiedzę – nienową przecież dlań, a jedynie odświeżoną po latach spędzonych z dala od tablicy – minister Piontkowski nie odmówiłby Polakom ich praw, a już na pewno nie obarczyłby odpowiedzialnością za bicie tych, którzy zostali pobici. Nie musiałby też prostować, a w zasadzie pokrętnie interpretować własnych słów na zorganizowanej kilka dni później konferencji, podczas której stwierdził, że „został źle zrozumiany”.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: LGBT, wymarzona wojna Prezesa


Wydusiłby za to z siebie zdanie, którego brak akurat w jego ustach zdumiewa najbardziej; sentencję, na którą zdobył się wspomniany Episkopat („Trzeba wyrazić jednoznaczną dezaprobatę wobec aktów agresji, takich jak te, które miały miejsce w Białymstoku”), a także minister spraw wewnętrznych Elżbieta Witek („Nie ma, nie było i nie będzie zgody, aby atakować kogokolwiek, bez względu na to, jakie ma poglądy”). Zrobiłby to od razu, mając w oczach obrazki z Białegostoku: dziewczynkę krzyczącą do swojej matki „Boję się!” (na jej oczach osiłek „broniący tradycyjnych wartości” kopał młodego człowieka, kto wie, może ucznia liceum?); ojca, który uznał za stosowne ustawić się na czele oddziałów blokujących Marsz Równości z dzieckiem w wózku; dziesiątki młodych ludzi – też uczniów? – którzy podczas zajść w Białymstoku mogli być sprawcami, ofiarami bądź świadkami bicia i wyzywania. Zrobiłby to, wiedząc, że w ławkach polskich liceów i techników, którymi zawiaduje, nie zasiada „ideologia LGBT”, ale ludzie z krwi i kości. Bywa, że tak pognębieni reakcjami na swoją inność, iż popadający w depresję i targający się na swoje życie.

Nie bądźmy jednak naiwni: Dariusz Piontkowski ani nie wycofa się do końca ze swoich słów, ani za nie jednoznacznie nie przeprosi, ani też pewnie nie wygłosizdania o niedopuszczalności przemocy (a jeśli któryś z tych gestów wreszcie z grymasem bólu na twarzy wykona, to jedynie pod presją swojego politycznego środowiska. Nie zrobi tego, gdyż wygłoszona przezeń przed kamerami minutowa kwestia jest podsumowaniem jego – i nie tylko jego – wizji polskiej edukacji. Wizji szkoły jako twierdzy oblężonej przez wrogów wartości – zasygnalizowanej już w jednym z pierwszych medialnych występów (Piontkowski mówił o słynnych już standardach WHO, że „tak naprawdę jest to próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom”). Wizji, w ramach której na długo przed jego nastaniem w ministerstwie wyrugowano ze szkolnej przestrzeni wszystko, co się jak najgorzej kojarzy – z różnorodnością czy działaniami antydyskryminacyjnymi na czele. Wizji, która aż się wylewa z nowych podstaw programowych: nakierowanych na bierne wykonywanie poleceń i na promowanie jednej – narodowo-patriotycznej – opowieści o świecie.

Taką mamy obecnie „specyfikę praw i wolności człowieka” i takiego mamy ministra. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2019